reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wada serca u dziecka i zespół DOWNA- USG połówkowe-pomocy

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Wiem ze to „nic” ze to już po. Nie mam pretensji do personelu. Takie są „Procedury”
Znieczulenia dać by nie mogli bo na covidowym nie wolno. Dwa- w tym szpitalu nie maja w ogóle znieczulenia. Ale to kolejny powód ze ja się na kolejna ciąże już nigdy nie zdecyduje. Choćbym miała z kim.

Nie każdy poród jest bolesny, nie każdy jest taki trudny. Z reguły ciało naprawdę pomaga i jest latwiej. Patrzysz dziś przez pryzmat tego, co się stało. To ogromna rana. Bardzo świeża. Dziś nie dziwię ci się, że tak mowisz. Wyrzucaj z siebie wszystko, co teraz ci doskwiera. Przytulam ❤️
 
reklama
Chylę czoła wszystkim kobietom. Nie dałabym rady urodzić dziecka donoszonego. Moja dziewczynka miala 1660 gr. Najbardziej wymęczyly mnie cewniki Folleya, chyba bardziej niż sam poród. Ale boli mnie to ze musiałam rodzic naturalnie bo takie są procedury.
 
Chylę czoła wszystkim kobietom. Nie dałabym rady urodzić dziecka donoszonego. Moja dziewczynka miala 1660 gr. Najbardziej wymęczyly mnie cewniki Folleya, chyba bardziej niż sam poród. Ale boli mnie to ze musiałam rodzic naturalnie bo takie są procedury.

Kotek, twój poród był niebywale ciężki. Mogę sobie tylko wyobrażać. Trud był od początku. Fakt, że serduszko malenkiej już nie boli. Maluszek też pomaga w porodzie. Poród nie zaczął się fizjologicznie, trzeba było na siłę wywołać, a to jest bardzo, bardzo bolesny proces. Trzeba na siłę rozwierać szyjkę ( cewnik foleya). Trzeba podać oksytocynę, co również może spotęgować ból. Jest naprawdę wiele kwestii, które są nie tak, nie gotowe ciało, nie wspominając już o psychice. Pierwszy raz, jak usłyszałam, że dzieciaczka, który odejdzie trzeba rodzić naturalnie, to stwierdziłam, że to barbarzyństwo. Nie zmieniłam zdania. Masz nieprzyjemny obraz porodu. Naprawdę rozumiem, że tak czujesz, myślisz, mówisz...
Ja urodziłam 2 dzieci. Synka sn poród wywoływany i córeczkę CC, poród zaczął się za wcześnie, ale samoczynnie. Dopiero przy bólach partych wzięli mnie na salę. Musiałam nie przec, by nie skrzywdzić córeczki, bo była poprzecznie ułożona. poza tym, jak po takim wysiłku dostajesz do ręki żywego malucha... Pisze to że łzami w oczach, bo mój syn urodził się w zamartwicy, siny, wiotki... Bałam się, że nie przeżyje całe 10 dni. Potem córeczka całe 3 miesiące... To naprawdę zupełnie inne, kiedy dostajesz malucha w ramiona. Tak mi przykro, że nie zasmakowalas tego szczęścia. Tak bardzo chcialabym cię przytulić i być blisko, aż odnajdziesz równowagę.
 
O 10 w środę założyli mi cewniki. 2. Urodziłam następnego dnia. Położna się mnie pyta ma Pani skurcze a ja nieeeeeee. Nie wiedziałam co to skurcze. Mnie bardzo bolał brzuch. A to były skurcze już przez cała noc. przez te cewniki nie mogłam się wysikac. Nie dość ze bolało to jeszcze pęcherz. Dopiero jak zadzwonili po lekarza i mnie jednobrazowo zacewnikowal to mi ulzylo. Bałam się pic. A chciało mi się bardzo pić. Polozylam się bo myślałam ze choć chwile zasnę. Nic z tych rzeczy. 3 w nocy kolejny raz mnie cewnikowal. Normalnie tez raczej te cewniki folleya wypadają. U mnie nie wypadł, wiec wyciągnąl. Pomyślałam ze może mi trochę ulży. Mieli podawać później oksytocynę rano. Ale się położyłam i już nie zasnęłam. Wpadłam na pomysł ze może będzie mi lepiej jak się wykąpie. Dobrze ze prysznic bo nogi do góry nie byłam w stanie podnieść. Dotrwałam do 6 i już powiedziałam ze nie wytrzymam więcej tak mnie boli. Wzięli mnie już na ta „porodówkę covidowa’ i urodziłam. Za godzinę. Wiem, ze dziecka dwa razy większego- nie dałabym rady urodzić. Nie jestem z siebie dumna, bo mnie zapewne wszyscy słyszeli. Podziwiam wszystkie kobiety.
 
O 10 w środę założyli mi cewniki. 2. Urodziłam następnego dnia. Położna się mnie pyta ma Pani skurcze a ja nieeeeeee. Nie wiedziałam co to skurcze. Mnie bardzo bolał brzuch. A to były skurcze już przez cała noc. przez te cewniki nie mogłam się wysikac. Nie dość ze bolało to jeszcze pęcherz. Dopiero jak zadzwonili po lekarza i mnie jednobrazowo zacewnikowal to mi ulzylo. Bałam się pic. A chciało mi się bardzo pić. Polozylam się bo myślałam ze choć chwile zasnę. Nic z tych rzeczy. 3 w nocy kolejny raz mnie cewnikowal. Normalnie tez raczej te cewniki folleya wypadają. U mnie nie wypadł, wiec wyciągnąl. Pomyślałam ze może mi trochę ulży. Mieli podawać później oksytocynę rano. Ale się położyłam i już nie zasnęłam. Wpadłam na pomysł ze może będzie mi lepiej jak się wykąpie. Dobrze ze prysznic bo nogi do góry nie byłam w stanie podnieść. Dotrwałam do 6 i już powiedziałam ze nie wytrzymam więcej tak mnie boli. Wzięli mnie już na ta „porodówkę covidowa’ i urodziłam. Za godzinę. Wiem, ze dziecka dwa razy większego- nie dałabym rady urodzić. Nie jestem z siebie dumna, bo mnie zapewne wszyscy słyszeli. Podziwiam wszystkie kobiety.

Powinnaś być z siebie dumna. Uwierz mi, że wiele kobiet które urodziło naturalnie mogłoby nie wytrzymać twojego porodu.
Co do wielkości dzieci... U mnie w rodzinie giganty, ok 4 kg i więcej. Też się bałam. Jak zapytałam lekarza na porodówce to powiedział, że większe dziecko często łatwiej urodzić niż mniejsze. Nie miałam czasu drążyc tematu. Nie wielkość dziecka decyduje o jakości porodu. Mam 2 ciężkie porody za sobą. Myślę o nich pozytywnie tylko dlatego, że mam moje maluchy. Gdyby nie to miałabym inne zdanie.
Nie porównuj się do innych. Nigdy nie wiadomo, kto z nas ile jest w stanie udźwignąć. Cokolwiek o sobie myslisz dla mnie jesteś bohaterka.
Krzyk... na porodówce jest normalny. Gdybyś słyszała, jak się darłam przy porodzie córki 😜. Pozwól sobie na wszystko, co się z tobą dzialo na porodówce. Spróbuj tego nie oceniać. Nie ma idealnego scenariusza porodu. Najważniejszy jest efekt - różowy maly żywy brzdąc. W twojej historii jest cisza... samotność... rozrywający ból. Myślę, że rodziłas najlepiej jak w danym momencie potrafiłaś. I to jest najważniejsze. Mam nadzieję, że cię nie uraziłam.
Wydaje mi się, że ból straty powoduje, że moment porodu wydaje ci się nie do zniesienia. Trochę tak jest, jednak wciąż porody naturalne odbywają sie w świecie. Moim zdaniem maluch osładza to wydarzenie. Sprawia, że można spojrzeć na porod przychylniejszym okiem. To oczywiście tylko moje zdanie. Masz prawo mieć inne. Przepraszam, że próbuje ci wcisnąć moje postrzeganie rzeczywistości. Jeszcze dużo muszę się nauczyć w relacji z drugim człowiekiem.
 
Myszaaa tak jest, ja mialam poronienie , wczesnie, lyzeczkowanie. To nie boli ... Mnie bolalo, Bo moje dziecko nie zylo. Wylam i krzyczalam ... A przy porodach bylo ciezko, bolalo , w dwu mialam krwotok, w ostatnim lozysko mi wydzierali recznie ... Bolalo. Ale ten bol jest poczatkiem nowego zycia a nie jego koncem. My kobiety chyba tak jestesmy zaprogramowane. Wytrzymamy ale za te nagrode....
Kochana ok , ze dzis nie chcesz, sie boisz . Tak moze byc jeszcze dlugo chociaz niekoniecznie zawsze. Dzis tak czujesz i taka jest prawda .
♥️
 
O 10 w środę założyli mi cewniki. 2. Urodziłam następnego dnia. Położna się mnie pyta ma Pani skurcze a ja nieeeeeee. Nie wiedziałam co to skurcze. Mnie bardzo bolał brzuch. A to były skurcze już przez cała noc. przez te cewniki nie mogłam się wysikac. Nie dość ze bolało to jeszcze pęcherz. Dopiero jak zadzwonili po lekarza i mnie jednobrazowo zacewnikowal to mi ulzylo. Bałam się pic. A chciało mi się bardzo pić. Polozylam się bo myślałam ze choć chwile zasnę. Nic z tych rzeczy. 3 w nocy kolejny raz mnie cewnikowal. Normalnie tez raczej te cewniki folleya wypadają. U mnie nie wypadł, wiec wyciągnąl. Pomyślałam ze może mi trochę ulży. Mieli podawać później oksytocynę rano. Ale się położyłam i już nie zasnęłam. Wpadłam na pomysł ze może będzie mi lepiej jak się wykąpie. Dobrze ze prysznic bo nogi do góry nie byłam w stanie podnieść. Dotrwałam do 6 i już powiedziałam ze nie wytrzymam więcej tak mnie boli. Wzięli mnie już na ta „porodówkę covidowa’ i urodziłam. Za godzinę. Wiem, ze dziecka dwa razy większego- nie dałabym rady urodzić. Nie jestem z siebie dumna, bo mnie zapewne wszyscy słyszeli. Podziwiam wszystkie kobiety.
Kochana, przeżywasz teraz prawdopodobnie najcięższy okres w swoim życiu.. wciąż analizujesz te wydarzenia, przebieg porodu, co się działo, dlaczego tak się działo.. w Twojej sytuacji rozmyślanie nad tym co będzie kiedyś i czy będziesz chciała jeszcze kiedyś urodzić czy nie.. to nie ma w tej chwili sensu. Skup się na tym co tu i teraz i jak w tej chwili sobie najbardziej pomóc. Po takich przejściach dobrze byłoby gdybyś ułożyła to sobie w głowie pod opieką psychologa lub na terapii. Ten poród był dla Ciebie traumą i fizycznie i psychicznie. Takie detale jak krzyk na porodówce nie mają w tym wszystkim znaczenia, bo sens jest dużo głębszy. Bardzo mi przykro, że musiałaś doświadczyć takiego bólu.
 
O 10 w środę założyli mi cewniki. 2. Urodziłam następnego dnia. Położna się mnie pyta ma Pani skurcze a ja nieeeeeee. Nie wiedziałam co to skurcze. Mnie bardzo bolał brzuch. A to były skurcze już przez cała noc. przez te cewniki nie mogłam się wysikac. Nie dość ze bolało to jeszcze pęcherz. Dopiero jak zadzwonili po lekarza i mnie jednobrazowo zacewnikowal to mi ulzylo. Bałam się pic. A chciało mi się bardzo pić. Polozylam się bo myślałam ze choć chwile zasnę. Nic z tych rzeczy. 3 w nocy kolejny raz mnie cewnikowal. Normalnie tez raczej te cewniki folleya wypadają. U mnie nie wypadł, wiec wyciągnąl. Pomyślałam ze może mi trochę ulży. Mieli podawać później oksytocynę rano. Ale się położyłam i już nie zasnęłam. Wpadłam na pomysł ze może będzie mi lepiej jak się wykąpie. Dobrze ze prysznic bo nogi do góry nie byłam w stanie podnieść. Dotrwałam do 6 i już powiedziałam ze nie wytrzymam więcej tak mnie boli. Wzięli mnie już na ta „porodówkę covidowa’ i urodziłam. Za godzinę. Wiem, ze dziecka dwa razy większego- nie dałabym rady urodzić. Nie jestem z siebie dumna, bo mnie zapewne wszyscy słyszeli. Podziwiam wszystkie kobiety.
A ja podziwiam Ciebie. Byłaś bardzo dzielna. Sama, na oddziale covidowym... po tym co przeszłaś.
Krzyk w porodzie jest rzeczą normalną, nie wiem dlaczego wciąż pokutuje mit, że kobieta w bólach ma być cicha i opanowana.
Urodzenie dziecka donoszonego jest łatwiejsze, bo jest przyparte do szyjki, jest "żywe" i pomaga w porodzie.
Martwy poród to koszmar. To wysiłek bez celu. Ciężki psychicznie i fizycznie. Inaczej czuje się ból kiedy masz cel - urodzić żywe dziecko. Poza tym tak małe dziecko wcale nie jest łatwiej rodzić. Taki maluszek ma dużo miejsca, cofa się w kanale, może się źle wstawiać. Dużo może być komplikacji. Ból jest taki sam. Doświadczyłaś porodu. Urodzilaś. Nie doświadczyłaś radości. Trzymaj się. Oby ten rok był dla Ciebie dużo lepszy.
 
reklama
Pożegnałam dziś moja dziewczynkę. Na temat gapiów ktorzy przyszli sobie popatrzeć na moje nieszczęście się nie wypowiem bo szkoda słów. W taka pogodę nikt nie idzie na cmentarz żeby pospacerować za moimi plecami akurat wtedy kiedy stoję nad grobem swojego dziecka.
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry