reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wrzesień 2010...

reklama
ja znam dokładny termin owulacji więc i poczęcia bo kilka godzin przed owulacją było bara bara a w chwili owulacji kuło mnie w lewym jajniku :)
licząc od dnia poczęcia to się dodaje 8 miesięcy i 2 tyg wiec mam termin na 15 września
cieszę się że znalazła się na forum wrześniówek 2010 mama która jak ja oczekuje 3 dziecka bo przeważnie są mamy oczekujące 1 lub 2 dziecka :)
życze spokojnego dzionka

ja też sie ciesze ze nie jestem sama ,także oczekauje trzeciego dziecka mam już dwie dziewczynki wiec w moim przypadku czas na synka:)
 
ja miałam owu w 15 dc, liczę od pierwszego dnia ostatniej miesiączki :)
No a co do płci memu mężowi marzy się jeszcze jeden synek a mi obojętnie, bo parkę już mam :)
 
Pysia ja też marzę o małej księżniczce:tak::tak::tak: ale zobaczymy, jak będzie chłopak to też będę szczęśliwa:tak:
Ja od rana mam mdłości....a już sięcieszyłam, że mnie ominie. Póki co lajtowe bo nie odrzuca mnie od żadnych produktów, ale coś czujęże i przez to będę musiała przejść. Jem non stop i wciąż jestem głodna:szok: a musze zjeść bo zaczyna mi siękręcic w głowie i słąba jestem bardzo:baffled:
 
Hej dziewczyny, ja dziś byłam u gina, ale usg będę miała dopiero jutro. Narazie dostałam skierowanie na badania krwi i moczu, gin pobrał próbkę do cytologii, 21-go mam kolejną wizytę i powiedział, że wtedy założymy kartę ciąży.
Nie potwierdził wprost ciąży, jak dopytywałam to powiedział, że to wczesna ciąża i potrzebujemy usg, także muszę się uzbroić w cierpliwość do jutra.
Nie wiem tylko, jak mam powiedzieć w pracy, że znowu przyjdę później :confused: w tamtym tygodniu dwa razy się zapowiadałam na później (beta), dziś wzięłam całkiem wolne, muszę zadzwonić i powiedzieć o jutrze..... i nie wiem jak... nie chcę się przez tel. tłumaczyć, a i tak już wiem, jaka będzie jazda kiedy się przyznam............ :baffled:
 
Hehe, znany mi dobrze temat . Ja w ogóle nie mam rodziny, a rodzina męża mieszka jakieś 400 km od nas. Przyjeżdzają raz na kwartał na dłużej i wtedy owszem spotykają się z Hanią dużo, ale nie zostają z nią sami żebyśmy mogli gdzieś wyjść czy odpocząć, bo nie mają doświadczenia i pewnie trochę sie boją. Mam wspaniałych przyjaciół , w sytuacji noża na gardle zawsze pomogą.Ale oni też mają dzieci więc korzystamy z pomocy bardzo rzadko i to naprawdę w sytuacjach kryzysowych.
W kinie byłam dwa lata temu , jak się jeszcze w ciąży w fotel kinowy mieściłam:-D
Teraz w tym tygodniu idziemy do kina, bo przyjaciółka w formie prezentu urodzinowego podarowała nam bilety i karnet na nianię z nią w roli głównej:-):-):-)
Czasem mam dość tego karceru, chciałabym to rzucić w pierony , zwłaszcza że mąż pracuje głównie od 9-22 a w weekandy studiuje. Ale to czasem, kiedy nadchodzi zmęczenie materiału. Wtedy mój mąż organizuje dla mnie dzień wychodny, ja odpoczywam bez dziecka i znów jestem szczęśliwa z naładowanymi akumulatorami.
I powiem Wam jeszcze jedno. Przez jakiś czas opiekowałam się 2,5 letnią córcią przyjaciółki no i Hanią. I wiecie co? Miałam mniej roboty niż tylko z Hanią. Bo Hania nie wisiała na mnie bez przerwy tylko się bawiła. Owszem , wymaga to wzmożonej uwagi , ale więcej można zrobić w domu. Stąd morał prosty: pierwszy rok zapewne będziemy mieli wyjęty z życiorysu, ale potem dzieciaki będą się razem bawić i będzie łatwiej. Pozdrawiam i życzę miłego dnia
 
Wiem co czujesz Muszynianka, moi rodzice też ponad 100 km od nas, co prawda widzimy się co 2 weekend, ale to nie to samo co mieć kogoś na stałe do pomocy. Dziewczyny, które mają mamy na miejscu, nawet nie wiedza, jakie mają szczęście. Mój mąż też pracuje od rana do nocyprowadzi swoja firmę, więc zawsze ma coś do załatwienia...Dziś jesteśmy po porannej kłótni, coraz bardziej doskwiera mi udupienie w domu, mieszkamy na obrzezu miasta i w takapogodę gdy jest tyle śniegu nawet do sklepu po bułki nie mogę się ruszyc, bo mam 10 minut drogi, a wózka nie uciągnę po takim śniegu. Jak dojdzie jeszcze jedna dzidzia to chyba zwariuję w tej chałupie!!! Sorki, że się tak tu żalę, ale nie mam komu...

No właśnie. Znam ten ból. Moi ponad 450 km. Widzimy się przy dobrych wiatrach 1 na 2-3 miesiące. Też siedzę w domu sama( ale na szczęście mąż raczej regularnie wraca ok 16 do domu). Już mnie nosi. Latem to chociaż siedziałyśmy na placu zabaw, były zaprzyjaźnione mamy, a teraz... Wczoraj wyszłyśmy na chwilę ale taki śnieg że nie dałam rady pchać wózka( jakiś pan się zlitował).Wszystkie koleżanki które były z dzidziami wróciły do pracy i zostałam sama. No jest jeszcze siostra która ma półrocznego synka, ale ona do nas rzadko przyjeżdża bo nie ma auta a autobusem ciężko, a ja jak pojadę to na godzinkę bo Jaś często jeszcze sypia a oni mają kawalerkę i Zuzia chałasi.:-(
Też już mam tego dosyć. A tu jeszcze drugi maluszek.... I poza tym że zastanawiam się jak psychicznie dam radę, to jeszcze finansowo, mieszkaniowo...
Ale się cieszę że przynajmnie Zuzia już "duża".
 
reklama
damy rade babki..ja mieszkam w wyremontowanych suterenach i tylko dwa pokoje a kuchnia amerykanka..miejsca mało, M wyjeżdża na tydzień i jest tylko na wekendy w domu....mało optymistyczna wizja..a tu jeszcze ta cholerna zima!!!
 
Do góry