Byliśmy dziś u rehabilitantki. Babeczka zrobiła na mnie dobre wrażenie. Polecała sposób podnoszenia i trzymania dziecka wg Zawitkowskiego. Kazała często kłaść Małą na boczku, bardzo często na pleckach na kolanach twarzą do mnie i ćwiczyć rączki, żeby symetrycznie układała do środka. Stwierdziła, że Mała nie umie pomóc sobie rączkami w leżeniu na brzuszku i dlatego nie potrafi udźwignąć główki, bo w innych pozycjach trzyma nieźle oraz że ma napięte barki. Wg niej to zły nawyk , który jest efektem zbyt długiego i nie zawsze poprawnego noszenia Małej. Stwierdziła, że przyszliśmy w b. dobrym momencie bo szybko będzie widać efekt - umówiliśmy sie na następne spotkanie, bo wg niej sami w domu sobie nie poradzimy - ona musi to kontrolować i ćwiczyć z Natalią.
I Dziewczyny, powiem Wam szczerze, że niby lekarka ok, niby uspokajała, że to nic poważnego i szybko da się Małej pomóc, ale ja przejmuję się strasznie, ze będzie miała problemy potem z nauką siadania, chodzenia. Na domiar złego Natalia wrzeszczała strasznie, choć na moje oko nic złego jej ta lekarka nie robiła:-( Wg lekarki Natalię nic nie boli tylko się wkurza, że każą jej leżeć lub układać rączki w innej pozycji niż w tej do której przywykła, a to zły nawyk i pozycja nieprawidłowa i musimy ją od tego ćwiczeniami odzwyczaić. Tak więc mam jakiegoś doła, martwię się strasznie, choć Mąż mnie pociesza cały czas i podaje 100 rozsądnych argumentów, że nie ma czym przejmować się, skoro Natalia jest pod kontrolą i sama lekarka twierdzi, że drobna korekta tylko będzie potrzebna...