reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wychowanie, radzenie sobie z dwójką

witam w dniu kobiet :) wszystkiego najlepszego! ;)

czarnuszka88 na pewno będą dni ciężkie, ale będziesz musiała się mniej przejmować buntem starszego... jak też na początku bardzo się stresowałam, że krzyczy i o wszystko się denerwuje, ale trzeba się uzbroić. Wiesz, że Twojemu dziecku nie dzieje się krzywda, a Ty nie możesz być na każde jego widzimisię...
co do wózka - jak najbardziej bliźniaczy :)
a co do spania młodego w dzień - super, ale uwierz mi, że to jeszcze ulegnie zmianie - pisze, abyś się niepotrzebnie nie rozczarowała ;)

Nickie dziwię się kobietom, które "z głową" decydują się na dzieci rok po roku ;) u nas teraz już jest lepiej, ale przez pierwsze pół roku miałam dość i wiele razy żałowałam, że mam dwójkę tak małych dzieci... teraz już znajduje plusy małej różnicy wieku, ale na początku nie było łatwo... sama nigdy bym się nie zdecydowała na tak małą różnicę... nie potrafiłam się cieszyć "maleńkością" Olka...

Black z mojego doświadczenia - musisz się jeszcze troszkę pomęczyć... trzymaj się kobietko!!! wiem, że takie małe dzieci są urocze, jak jesteś z nimi 2 godziny, ale cały dzień potrafi rozłożyć.... ;)
co do malowania... ja w ogóle się nie maluję ;) ostatnio czasami pomaluję rzęsy i tyle ;) całe dnie potrafię chodzić w dresach, ale nie mam wyrzutów, bo jest mi zwyczajnie ciężko... dzięki temu, jak gdzieś wychodzimy i się ubiorę umaluję, to czuję się jak gwiazda ;) hahaha

graz1974 dobrze piszesz o tej systematyczności, ale to nie na wszystkie dzieci działa... jak dziecko ma kolki albo nie potrafi oswoić się ze światem - nie pomagają stałe pory i inne "rytuały"... po prostu trzeba przeczekać....
z tym spokojem - też jest czasem ciężko kiedy jedno wyje na zęby, a drugie na kolki... ja wiem, że chcesz dobrze radzić, ale z własnego doświadczenia wiem, że wszystko zależy od dziecka...
 
reklama
Ahoj!

Maks_olo bardzo mądrze to wszystko ujęłaś...
Ja przy Kini nie potrafiłam się cieszyć jej "maleńkością" jak to określiłaś, jak męża nie było całymi dniami a Kinia domagała się noszenia i płakała a ja nawet obiadu nie mogłam zrobić, nie miałam kiedy zjeść... :/
Tym razem ominie nas tynkowanie domu co było ogromnym stresem dla tak małego dziecka... ale cóż. Dom nie jest nasz, tylko teściów i to nie moja wina, że jak wiedzieli, że jestem w ciąży i że w styczniu urodzi się dzidziuś to mimo, że ociągali się 30 lat z tynkowaniem domu mimo możliwości finansowych, to zdecydowali się wykorzystać

już pierwsze ciepłe dni... a na 3-miesięczne dziecko to za dużo. Za dużo też, żeby siedzieć cały dzień na polu i nie słuchać wiercenia, przybijania, drapania itp.
Jak już to przeżyłam, to z dwójką chyba nie będzie aż tak źle... ale to zależy od dziecka, tak jak piszesz.

Black jak też się nie maluję ;-) A dziecko wyczuwa też emocje. Tylko jak tu się wyciszyć i wyluzować jak dzieci wyją na kolki i ząbki jak to maks_olo napisała...
 
Wiem, że z wyluzowaniem się bywa różnie... i od dzieci to zależy. Ja mam - odpukać - Aniołki. Nawet jak Szymusiowi wychodziły ząbki, my tego nie odczuliśmy. On tryska emergią i wciąż się śmieje. Jak teraz chorował, to pewnie też bym nie wiedziała o tym, gdyby nie to że chciał siedzieć u mnie na kolachach (tego nigdy nie robił- woli usiąść obok ;-) )
Wiem, bywa ciężko.... ale jak już pisałam... NIE MY PIERWSZE NIE OSTATNIE
 
patrząc z perspektywy czasu pozytywne nastawienie i wiara, że na pewno będzie dobrze - też nie są dobrym rozwiązaniem... jak byłam w drugiej ciąży, to myślałam, że wszystko się da - wystarczy dobra organizacja i pozytywne nastawienie, a to nieprawda... bardzo się rozczarowałam, bo młodszy synek dał strasznie popalić i być może gdybym wcześniej inaczej o tym myślała, to to wszystko nie przytłaczałoby mnie tak bardzo...
teraz wiem, że lepiej nie widzieć wszystkiego różowo i być przygotowanym na to, że będzie ciężko i będą straszne momenty...
wiadomo, że każda z nas dała, daje i będzie dawać radę, ale jedne mają łatwiej, inne trudniej, a to wieeeelka różnica ;-)
 
Witam,
Podnoszę temat, po dłuższym okresie nieobecności :)
Jedną ze znacznych zmian, jakie u siebie obserwuję będąc w drugiej ciąży jest gotowość przyjęcia pomocy. Z Kacprem byłam taka zosia-samosia.
Teraz już pozwalam sobie pomagać - jestem w 12 tygodniu ciąży, niestety zagrożonej - i korzystam z pomocy cioci, która nadal opiekuje się Kacprem (zaczęła do nas przyjeżdżać, jak wróciłam do pracy). Ja nie mogę ani chodzić za dużo, ani dźwigać. Nie chcę, żeby Kacper ucierpiał na tej sytuacji, więc zorganizowałam mu opiekę w zakresie, w którym ja nie mogę mu jej zapewnić. Jest mi czasem przykro, ale tak już musi być.
Planuję korzystać z jej pomocy po porodzie. Plus mąż, plus babcia, plus druga ciocia. Jestem pełna wiary, że będzie dobrze.
Poza tym kochane mamy, najważniejsze, aby mieć zdrowe dzieciaki, z resztą sobie poradzimy. Mnie tylko to przeraża - choroba - i jeśli urodzę zdrowe maleństwo, to będzie dla mnie największe szczęście na świecie :) W zasadzie dwa szczęścia :) Pozdrawiam Was wszystkie cieplutko
 
Miałam podobną sytuację. Przy Szymusiu byłam samosia zupełnie, męża miałam tylko na weekend, byłam dumna że sobie radzę. Gdy się dowiedziałam o drugiej ciąży, przyjęłam pomoc mamy i się do niej wprowadziłam. I dobrze, że zrobiłam to szybko. Bo po miesiącu dostałam krwotoku i musiałam leżeć w szpitalu. Szymuś był już przyzwyczajony do babci, i nawet nie zauważył mojej nieobecności. A tak, pewnie by był ciągły płacz, co to babcię widział co kilka a nawet kilkanaście tygodni. A potem babcia zajęła się Szymonkiem a ja tylko zazdrościłam że to ona go nosiła, to ona go kąpała. Cóż - musiałam dbać o drugie dziecko, a i nie miałam siły.
Teraz też babcia nam pomaga bardzo dużo i jestem za to bardzo jej wdzięczna.
 
my mieszkamy z moją mamą od samego początku. zawsze mi pomagała - w pierwszej ciąży, przy pierwszym dziecku, w drugiej ciąży, przy dwójce dzieci...
baaaardzo jestem jej wdzięczna i okazuję to na każdym kroku :-)
jak dla mnie nie jest to żadną ujmą korzystać z pomocy (nie mówię o wykorzystywaniu...)

wiele razy czytałam o mamach, które są z siebie dumne, że sobie same radzą, że nikogo nie proszą o pomoc itd... szczerze, to nie wierzę do końca, że nie chciały, aby czasem ich ktoś odciążył.... nawet przy jednym szkrabie...

starszy synek od początku chodził z Babcią na spacery i spędzał z nią dużo czasu, dlatego nie było problemu jak w drugiej ciąży wylądowałam w szpitalu z zatruciem, czy jak leżałam tydzień jak urodziłam...
nie piszę o wciskaniu na siłę dzieciaka, ale jeżeli Babcia chce pomóc, to dlaczego nie? lepiej "oddać" dziecko Babci niż opiekunce... ale to tylko moje zdanie ;-)
 
A ja wam zazdroszczę, że ma wam kto pomóc. Moja teściowa, mimo że mieszkamy w 1 domu nie chce zajmować się Kinią (nawet na spacery jej nie zabiera). Mamy osobne mieszkanko, ale wspólne wejście. Dziadkowie kochają ją bardzo, ale na "kuci-kuci" po 5- 10 minut jak przechodzimy się kończy. I to w mojej obecności albo męża. Nie ma żadnej pomocy, żadnego odciążania, nawet jak plamiłam w 2 ciąży (musiałam córcię i tak nosić na 1 piętro itp.).
Moja mama mi pomaga, ale tylko jak jej zawiozę Kinię (15 km), bo przez niechęć do moich teściów w ogóle do mnie nie przyjeżdża... nie powiem, żeby mi było łatwo ładować dziecko i toboły i się taszczyć te 15 kilosów (ale zawsze może być gorzej). Jestem mamie i tak wdzięczna za pomoc, że mogłam 1-2 dni w tygodniu liczyć na jej opiekę i jechać do pracy. Teraz też jak mam coś do załatwienia to mogę jej podrzucić Kinię. Jednak to boli, że ja w ciąży taszczę dziecko 15 kilometów, nadkładam drogi np. jadąc do pracy, tracę dodatkowo 2 godziny a teściowa w tym czasie w domu siedzi (nie pracuje, zdrowa jest) i mówi otwarcie, że "się jej nie chce". Ale przynajmniej widzę, że na swój sposób kocha wnuczkę. Może ją lepiej zrozumiem jak będę w jej wieku... nie wiem. Na razie mam żal, że siostrze męża dziecko bawiła i to dzień w dzień od rana do wieczora (już chodzi do szkoły, ma 7 lat), a swojemu synowi (czyli mojemu mężowi) nawet 1 dzień w tyg. 8 godzin dziecka nie przypilnuje...
 
reklama
graz1974 Powiem szczerze, że ja teraz odczuwam zazdrość. Jak ciocia zabiera Małego na spacer, a on się mi przygląda, czemu ja zostaję w domu. Serce mi się rwie, ale staram się oszczędzać.

Przy Kacprze nie chciałam pomocy od babć ani cioć, bo radziliśmy sobie sami. Mój mąż był przy mnie i bardzo pomagał. W zasadzie robił wszystko, sprzątał, gotował obiadki, prał, do mnie należało tylko prasowanie, bo on nie umie i nie lubi :)

Niestety ja nie umiałam i nadal nie umiem dogadać się z moją mamą, więc staram się nie korzystać z jej pomocy.
 
Do góry