reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Zaczynamy staranka :)

jak ja wiem o czym piszecie niestety.

moje znajome- bo koleżankami nie chcę ich nazywać- interesują się tylko tym ile mój M zarabia, skąd nas przy tulu dzieciach stać na to czy na to. Nie moge powiedziec bo jestesmy na polskie warunki dość dobrze sytuowani ale kurcze- mój M flaki sobie wyprówał, zeby zdobyc wykształcenie- edukację zakończył wieku 32 lat- i ma prawo teraz czerpac z tego profity.

doszło do tego, ze nawet boję się powiedziec komukolwiek,że kupiłam sobie np byty- bo kolejne pytanie brzmi- ILE ZAPŁACIŁAŚ? bezsens
 
reklama
piateczka znam podobny przypadek bardzo blisko mnie Moj tata ( w tamtym roku kryzys mial ale udalo sie go wyciagnac) w wieku 13 lat stracil mame ( zmarla podczas operacji serca) a rok pozniej znalazl swojego tate w kanciapie na sznurze :-:)-( dla 14 latka to ogromna trauma nie wyobrazam sobie co moze czuc taka osoba tym bardziej ze on jest bardzo zamkniety w sobie ale jakos sie trzymal kilka lat temu mial wypadek przez co uszkodzony mial kregoslup i podan pol roku lezal, nie wiem co by bylo jak by na wozek usiadl on jest pracoholik na tylku nie usiedzi 5 min ale jakos wyszedl z tego ale w tamtym roku nie wytrzymal w koncu kto by wytrzymal po smierci malego zalamal sie i pil dzien w dzien ( gdyby nie moj maz robila bym chyba to samo) ciezko z nim bylo zaczal byc agresywny i tylko po "pijaku" potrafil wyrazic to co czuje i mysli, na szczescie udalo sie mi mamie i jego siostrze przekonac go na rozmowe z psychologiem i terapie, narazie jest ok ale czasem zdazaja sie chwile gdy pojawiaja sie problemy i probuje w alkohol uciekac najwazniesze jest w tych chwilach wspacie i proba odszukania przyczyny tego stanu. Niektorzy maja problemy z praca rodzina badz przechodza traumy jak utrata bliskich zazwyczaj trzeba szukac wiele wiele lat w stecz przyczyny tego co powoduje ucieczke w alkohol.

Sory ze dopiero teraz to pisze nie chce byscie pomyslaly ze nagle i u mnie jakis problem wystapil czy cos w tym stylu nie jest mi o tym latwo pisac, to jest jedna z tych rzeczy o ktorej lepiej by nikt sie nie dowiedzial ale napisalam to byscie wiedzialy ze z kazdego problemu jest jakies wyjscie trzeba poszukac i wykazac sie cierpliwoscia :*



Piateczka u mnie wiekszosc przyjazni/znajomosci zakonczylo sie gdy chcieli odemnie porzyczki itp, a ja powiedzialam ze nie stac mnie by im pomagac
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Piąteczka ja już odpuściłam- to się ciągnie chyba z 10 lat, narastało aż wybuchło kilka lat temu i od wtedy jest dramat. nienawidzę tego mętnego wzroku i bełkotu. nienawidzę jej wtedy, kiedy jest pijana- robi to oczywiście po kryjomu, żeby nikt z nas nie widział. kupuje sobie i cichcem wypija jak nikt nie widzi, chowa w takich miejscach, że w życiu bym nie pomyślała. najpierw prośbą próbowaliśmy, później groźbą, płaczem, krzykiem i dobrym sercem. nie pomożesz kochana komuś kto się obraża jak nazywasz go alkoholikiem, albo osobom z problemem, bo przecież jego to nie dotyczy. u mnie było tak, że mama wracala z pracy- najczęściej jakąś wódeczkę kupowała sobie po drodze i cichaczem wymieszała drinka i piła w domu. kiedy zwracaliśmy uwagę popadała w furie i zaczynala robić awantury- padały wtedy slowa, których nigdy się nie zapomina. podczas jednej z takich akcji uświadomiłam sobie, że nie dam rady- odpuścilam. powiedzialam, że nie będę reagować i jeśli chce pić i iść na dno to niech idzie sama- ja się nie dam pociągnąć.
ale nic sie nie zmienilo- przyjechałam do domu, do mamy, bo teściowa to nie to samo, tam mi źle i ciągle obco, a mama mętny wzrok, belkot i te nieskoordynowane ruchy jakby w zwolnionym tempie. ryczeć mi się chciało... ale zacisnęłam zęby. nie ma co mówić wtedy, bo do pijaka nie dociera, a po trzeźwemu nie chce się czlowiek kłócić i emocje już opadły, i ...
ach bez sensu...
w przypadku mojej mamy nie można mówić o cugach... ona pije codziennie, tyle że po pracy...:laugh2:
 
karolina znam to najgorsze u takich osob jest wyparcie ja nie jestem alkoholikiem nie mam problemu moge przestac pic kiedy bede tylko chcial/a przestaja pic na tydzien by udowodnic bardziej sobie niz innym( co ich umacnia w przekonaniu ze problemu nie ma) a pozniej nadrabianie jakiedo malo, moj tata mial pelno skrytek u psa w piwnicy garazu albo robil tez takie numery ze alkochol z barku wypijal a do butelek wlewal wode, teraz wiemy kiedy tata cos pil bo zawsze jak przychodzil do domu to albo cebule jadl albo ryy w occie itp uwazal ze to zabije smrod wody
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
zzagubina własnie tak jak piszesz. czasem jest tak, że wydaje się tylko, że człowiek jest eeeeeeee pozbierany- a życiowe traumy potrafią wyjść nie wiadomo kiedy.
najgorsze jest to, że trudno o dobrego terapeutę- niezależnie o choroby- ileż tu się na ginekologów użalamy dla przykładu?
 
dokladnie my kilku przerobilismy pierwszy powiedzial tylko tyle ze ojciec musi zmienic swoje zycie wszystko przekreslic i zaczac od nowa, zmienic otozenie prace itp:crazy: czyli delikatnie mowiac uciec od problemu i rodziny, tylko ze on juz to robil zagladajac do kielicha

a to zeby przekonac go do tego ze potrzebuje pomocy latwe nie bylo prozby grozby nic nie pomagalo ale wzielismy sie na sposob zaczelisy nagrywac to co robi i mowi po pijaku to mu dopiero oczy otworzylo bo to te pory uwazal ze zmyslamy albo przekrecamy wszystko, tak naprawde to moj tata jest cudownym czlowiekiem gdy nie pije oddala bym duzo by miec takiego faceta jak on ( oczywiscie bez alko) od malego mna i siostra bez problemu sie zajmuje ( mama czesto w szpitalu bywala) po pracy nie wazne ile natyra przyjdzie do domu posprzata obiad zrobi jak cos trzeba to naprawi jak ktos o pomoc przyjdzie pomoze bez zadnego problemu nie to co po alkoholu to jest jedno z najgorszych swinstw
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
zzagubiona- u mnie to samo, przecież ja moge nie pić, i na trzy dni spokój, a później znów cichaczem kombinowanie- prawie jak losiczka :)tyle, że losiczka nie kosztem innych i zdrowie bardziej szanuje i cel ma zdecydowanie inny- wyższy. :) u mnie było w piekarniku, między pościelą, w kozakach latem, na półkach za książkami, w koszu z praniem... masakra. a rano szybko zanim wyszła do pracy to pakowała wszystko i wyrzucała po drodze. akcja z dolewaniem wody- oczywiście- też to znam. a ostatnio nawet (choć może juz długo, a ja dopiero ostatnio zauważyłam) ze słoików z balkonu, bo mój ojciec robił nalewki owocowe i nawet to podpijała czyli żywy spirytus...
jak nie pije to jest nerwowa, obrażona, agresywna- źle spojrzysz i awantura gotowa.
ona była nawet zdolna podbierać pieniądze z konta i nic nie mówić ojcu. :)

i nie wiem gdzie problem- tyle razy pytalam, prosiłam, pomoc oferowalam, ale ile razy można jak ciągle Ci w twarz plują? w koncu odpuszczasz, bo masz wlasne problemy i nie możesz całego życia skoncentrować na pomaganiu innym, bo przecież masz własne życie
 
Ja tylko na chwilke bo mam duzo pracy

Anaber nawet nie wiesz ile bym dala zeby moc sie uczyc

Piateczka ales poszalala, ale ci sie niedziwie tylko wiesz bierz pod uwage to ze jak ten Twoj Duzy Mikolaj sypnal juz czyms tresciwym z worka to mozesz faktycznie miec nie lada niespodzianke

Dzieki Pamela wiesz jako wczoraj bylo bardzo przemysleniowo
Witaj Asia
 
i na to kochane jest sposób- każdego warto próbować. leczenie alkoholika to tylko metoda prób i błedów.
po krótce co myśli taka osoba
- jest mi źle
- pije bu zabić to coś co we mnie siedzi
- moja rodzina , KTÓRĄ KOCHAM, jest coraz dalej
- następuje kolejne załamanie
- jest rodzinna impreza- wszyscy na mnie wilkiem patrza- nie wolno mi sie napić w gronie
- idę do domu- nadrabiam straty- lęże pijany w trupa

jeśli taki jest schemat to można zaryzykować
- mamo/ tato/ bracie itd - spotkajmy się, mam Ci tyle do powiedzenia, bardzo cię potrzebuję, z nikim innym nie chcę o tym mówić, wypijemy razem po kieliszeczku itd itd
często przynosi to po pewnym czasie skutek bo
- osoba czuje się potrzebna
- czuje akceptację
- wie, że nie musi pić do lustra

ale mówię raz jeszcze- to leczenie to mozolne szukanie złotego środka

ALE TAKI ŚRODEK JEST!

najgorsze co można zrobić- to nie próbować- wtedy koło się zamyka

i jeszcze jedno- przepraszam ,że się wymądrzam, ale - AGRESJA BUDZI AGRESJĘ- nigdy nie podejmujemy dyskusji z tą osobą. żeby nie wiem co to ma rację! wszelkie rozmowy prowadzimy ze stoickim spokojem opiekując się tym człowiekiem - choć z zaciśniętymi zębami- na kacu. wtedy nasz spokój, opanowanie i troska mogą zdziałać cuda
 
reklama
czasem trudno jest pomagac gdy ktos tego nie chce i cholernie to boli gdy dotyka to tych najblizszych, u mojego taty to bylo ze szybko zareagowalysmy chodz nie zdziwila bym sie gdyby podpijal juz kilka lat ale nigdy nie bylo to w takim stopniu jak w tatym roku ja wiem ze czasem po ciezkim dniu potrzebujemy rozluznienia i mozna wypic sobie z mezem drinka czy lampke wina, ale wiele osob wlasnie od tego zaczyna pozniej powtarza sie to co wieczor i w coraz to wiekszej ilosci bo juz jedna lampka czy drink nie rozluzni cie tak jak bys tego chciala
piateczka swieta prawda u mnie mama slabe nerwy ma( zreszta ja do smierci malego tez mialam ) i naprzyklad na krzyki probowala tate brac co tylko powodowalo wielkieeee klutnie i szantarze, za to ja z tata siadalam i spokojnie rozmawlalam i powiem wam ze dzieki temu inaczej go rozumialam i jego problem to co z nim sie dzieje. Co wiecej powiem wam ze to nie tylko od niego wymagalo duzo ale i odemnie bo tak naprawde to miedzy nami nie zabardzo bylo dobrze bo zazwyczaj bylo tak ze ja jestem osoba ktora nie nawidzi jak cos sie jej narzuca a za to on byl osoba ktora narzuca i tylko on ma racje przez co jakies 10 lat nasze "rozmowy" byly wielkimi klutniami i starciami charakterow dopiero gdy ja zaczelam grysc sie w jezyk ( chyba bardzo dojzalam po smierci syna) zaczelismy sie dogadywac i to ratowanie go z nalogu zblizylo nas do siebie
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Do góry