witajcie. Ja po nieprzespanej nocy

Wczoraj pojechałam do szpitala, bo wieczorem zaczęłam krwawić, więc pojechałam od razu do szpitala. Oczywiście w moim szpitalu bardzo dbają o pacjentów i lekarka z oddziału kazała na SOR żeby mnie odesłali do domu. Ale w koncu łaskawie przyjęła mnie na oddziale, na którym musiałam na nią ponad pół godz czekać - w tym czasie można zawału dostać. Z łaską mnie zbadała. Nie wiadomo skąd było krwawienie, czegoś brązowego mam pełno w środku i nie wiadomo o co chodzi

Krwiaka żadnego nie ma. Nie bardzo mnie pocieszyła, bo powiedziała, że to może być objaw poronienia, bo każde plamienie w ciąży jest niebezpieczne i a lekarze i tak nic nie zrobią, bo ciąża się albo utrzyma albo nie. No i dała mi do zrozumienia, że nie mam po co tam przyjeżdżać, bo oni i tak nic nie zrobią. Trochę się martwię, bo na usg widać dalej pęcherzyk ciążowy i żółtkowy i lekarka takim olewającym głosem powiedziała, zarodka nie widać. Pęcherzyk ciążowy trochę urósł, bo ma teraz 1,64cm, a żółtkowy 4mm. Może i to trochę za wcześnie na zarodek, ale niektóre z Was już w tym czasie widziały serduszko. Dziś już 24dpt i nie ma zarodka

Coś słabo się rozwija ten mój kropek. Boję się, że do środy nie będzie nic widać.