Macie racje trzeba pisać coś, co nam doda wiary i otuchy, za dużo przemyślamy, niektóre mają z nas duży bagaż poprzednich doświadczeń, a trzeba się cieszyć, że te małe serducha rosną.
U mnie na początku z apetytem było nad wyraz dobrze ;-), podczas obiadu łypałam na ziemniaki męża i pytałam czy dojada ;-), narobiłam ogórków, bo chciało mi się kwasoty i soliłam wszystko na potęgę. Potem przyszedł ok 6 tyg i odwrotny stan, mega mdłości bez wymiotów, prawie cztery tygodnie leżenia, bo nic nie mogłam zrobić i jako wegetarianka nie mogłam nawet na warzywa patrzeć ;-). Wczoraj od dawna pochrupałam marchewkę, dziś nawet mam ochotę obiad ugotować :-)