Miałam być październikową mamusią, termin 18.10 ale 26.09 odeszły mi wody (36tydzieñ)w domu po sobotniej kąpieli

i raz dwa walizka i torebka w auto i na szpital. Tak lało I ciemno i ślisko a do szpitala kawał drogi mój kierowca(mąż

) miał 130km bo dla mnie to były tysiące km tak się bałam. Zero skurczy tylko wciąż chlupały wody a ruchów dziecka nie czulam już.
Na izbie przyjęć wyprosili męża za drzwi: (Panu dziękujemy tu Pan już w niczym nie pomoże -proszę przyjechać po żone w dniu wypisu)
Mase papierkow do wypelnienia, oni luz blues, wpadłam w ręce mlodego doktorka, na którego strzeliła ostatnia fontanna kiedy mnie badał

po ktg i badaniach postanowił, że cięcie robimy.Ale czekamy tą godzine do północy, bo po północy nie będzie już wcześniak(wiadomo kwestia godziny a ile później państwo w plecy-typu zniżki dla wcześniaków i inne przywileje.
Tak duszno tam było, a tu weź leż w masce jak burak czerwona zestresowana pić sie chce, jeść tymbardziej.Doktorek pozwolił wręcz kazał ściągnąć cytuje,,to" ale tam położna władze dzierżyła chyba razem z tym cewnikiem. Zafasoliła mi boleśnie i prosze za mna na sale operacyjną(,,maseczka cały czas proszę na ustach i nosie")
O 0.45 wyciągneli na świat malucha. Niestety nie widziałam jego reakcji I glosu bo w znieczuleniu ogólnym musiałam być operowana. Ale Bruno cały i zdrowy 10pkt 56cm i 3320 waga. Gdyby urodzil sie w terminie to na bank ponad 4 by miał

a I tak jest co dzwigać bo beczy non stop a matka jeszcze ma zespół cieśni nadgarstka wiec razem ze szwem, który okropnie ciągnie i ból sutków( brak pokarmu przez 4 dni od cc wiec nauczył się z butli I mnie tak samo tylko kawałek łapie i gryzie i wyczekuje na butelke bo sie cycem nie najada,mamy komplet bólu wraz problemami brzuszkowymi malucha.
Koniec