Korzystając z okazji, że temat jest na tapecie, to ja trochę jednak rozumiem jak facet ma opory przed oddaniem nasienia. Porównałabym to do tych rozmów jakie tutaj nie raz się toczyły na temat seksu czy masturbacji. Czy z prawdziwymi znajomymi w rozmowach też jesteście takie otwarte? Wiele z was/nas pewnie nie. A tutaj facet musi iść, zmasturbować się do kubeczka, bo inaczej tego nasienia nie wyciągnie, potem to gdzieś komuś dać. I w tej głowie sobie pewnie myśli, że ta babka wie co on robił 5 minut temu... I może go to krępuje. Druga opcja to pewnie strach przed wynikami. I tu staraczki weteranki powiedzą, że to przecież wspólny problem pary. A ja to porównam do karmienia piersią. Ja nie mogłam tego robić i byłam w takim otoczeniu, w oczach którego byłam gorszą matką, gorszą kobietą. W babybluesie czy ogólnie w swoim depresyjnym podejściu do życia ja w to uwierzyłam. Dopiero po czasie doszłam do tego, że to nieprawda. Dlatego facet też powinien dostać ten czas, aż sam zrozumie, że pani od badania dostaje kilkanaście kubeczków dziennie i nie rusza jej to jak być może w pierwszych dniach jej pracy. A oddanie nasienia to jest tylko jeden mały krótki punkt w całej drodze do tacierzyństwa.