Kochane teraz mam dopiero chwilke na bb, z rana cos probowałam skrobnac ale sie nie udało.
Wielki Dzien minął, chrzciny mamy za sobą, w łozeczku śpi aniołek

:-):-):-)
Ksiadz jej lał po głowie, a ona mu cap za te naczynka, prawie mu wylała, potem tacka i krzyżmo, a ona rece do tacki wyciaga, jeszcze cały czas probowała sasiednie dzieciatko złapac i pomacac a to był taki maluszek, miesieczny gdzies, wiec strach w oczach, ławke zjesc, ogólnie nie płakała tylko demolke robiła dopiero podczas komunii sie dziko poryczała, upał straszny był wyszłam do zakrystii pic jej dałam i na błogosławienstwo wrociłam

powinnam wogule zaczac od tego, ze w nocy snilo mi sie, ze zapomniałam o chrzcinach i przypomniałam sobie juz po

obudziłamn sie cała w nerwach brrr
potem do cukierni po tort, tam poł godziny debat, jak zmiescic ozdobhe na nim bo napis był za duzy

dotarłąm do koscioła o 9.40 a ksiadz juz nie spowiada potem miał byc przed 11 a go nie ma

ja w japonkach i starych ciuchach(włosy i makijaz juz maiłam na szczescie) a chrzest o 11.30 wiec sprint do domku przebrałam sie była 11.20 jak wpadłam do kosciola a konfesjonały puste

wiec do zakrystii ksiedza błagam, zeby wyszedł spowiadac no i zdazyłam uffff .....siedze a tu nie ma szatki


przypomniałam sobie ze dałam Tomkowi do potrzymania, ale nie ma Tomka, wyslałam Mariusza na poszukiwania wraca bez szatki wiec ja znow sprinty po kosciele, no i znalazłam me dziecie i szatke w ostatniej chwili przed rozpoczeciem mszy, nerwow sie przez te 30 min najadłam jak za rok
ale wsio sie udalo

Dobra to tyle mojej litanii, wybaczcie ;-)