P
Pająk
Gość
Ja sie melduje, ale...
męczę się cała nocAle jestem pewna, że to już to, bo mam juz skurcze co 13-11 minut, ok minuty i boli jak cholercia
I własnie pozegnałam reszta czopa, bo juz mamy troszke krwi;-)
Wiec chyba jednak bedzie 10.01...
Mąż puszcza mi własnie wode do wanny, tescie juz w gotowaci by przyjechac do Paulinki... zaraz zjem sniadanko i czekam na czestsze skurcze
jak dam rade to napisze, że jedziemy... :-)
CHyba bede miec obie niedzielne córy![]()
Moje skurcze zaczeły sie ok 22.00 i były co 3,5 min ;-), potem sie wydłuzyły do takich co 4-5 min i tak przez cała noc. Ok. godz 1.00 w nocy zaczął mi odchodzic czop ze swieżą kwrią, ok 5.00 to było go baaardzo dużo, po tym na badaniu o 5.30 miałam juz rozwarcie na 6 cm. O godz. 7.30 było rozwarcie na 9,5 cm. o 8.25 Staś lezał juz na moim brzuszku.
I wiecie co? urodził sie z owinietą 3x pępowiną .
Ale jestem pewna, że to już to, bo mam juz skurcze co 13-11 minut, ok minuty i boli jak cholercia
żeby nie ten tekst mojej doktorki "wszystko gotowe do porodu, w każdej chwili się może zacząć akcja.." to bym może lepiej znosiła te ostatnie dni czy tygodnie. :-( ale ja tak czeeekam i czeeeekaaam.. i nic się nie dzieje :-( a to jest najgorsze :-(
....Mnie juz zadna brednia przeczytana w necie chyba nie zdziwi....Nie wiem kto opowiada takie historie ale polecam mu najpierw zapoznac sie z anatomia czlowieka ....
ciekawe jakby ona się czuła gdybym jej wysyłała takie smsy tylko że w tym problem nie jest w ciąży i nie ma jeszcze dzieciaczka co nie wie jak to jest pod koniec czekać...