Kurcze, ja już sama nie wiem, najchętniej zrezygnowałabym z całej tej imprezy. Zacznę od początku... Oboje byliśmy ochrzczeni (ale mało kto wtedy nie był) ale w tej chwili mamy tylko ślub cywilny, do kościoła chodzimy tylko na śluby i pogrzeby :-/ średnio nam zależy na tym sakramencie, a jeśli dziecko faktycznie będzie chciało to samo w każdej chwili będzie mogło do tego przystąpić (takie jest nasze zdanie) - to po pierwsze... ale tu pojawiają się problemy... rodzina... już kilka razy był poruszany ten temat i to nawet bez pytania czy zamierzamy, tylko to im się wydaje takie oczywiste, że po prostu chrzest będzie, mi to generalnie bez różnicy, do chrztu mogę dać, nie ma to dla mnie większego znaczenia, ale jeśli faktycznie... to tu pojawia się trzeci i czwarty problem... trzeci to brak kandydatów na chrzestnych... a czwarty.... hmmmm... sytuacja wygląda tak, że mam dwóch tatusiów (znaczy się ojciec i że tak powiem ojczym - mama nie żyje i ślubu z tym drugim nie miała) więc pewnie oboje chcieliby być zaproszenia (w sumie się nie dziwię) ale już raz mieli sposobność się spotkać (na naszym ślubie) i spotkanie to nie należało do najmilszych. Ale o ile na weselu było sporo gości i mogli się w miarę unikać to na chrzcinach mogło by być gorzej, bo ludzi będzie zdecydowanie mniej... no i już na samą myśl o tym odechciewa mi się organizowania czegokolwiek... mąż mówi, że nie powinnam się przejmować, to ich sprawa, ale ja tak nie umiem. I już sama nie wiem co robić... a wiem, że teściowa nie da nam spokoju, nawet gdyby to jej syn powiedział, że to on nie chce chrztu to i tak będzie na mnie, że nie potrafię przekonać do tego mojego męża (jej syna)
a tak na marginesie ja trafiłam na fatalnych chrzestnych, bo przez całe życie i do tej pory w ogóle się mną nie interesują, więc nie mam jakiś dobrych doświadczeń w tym temacie, więc i rola którą pełnia i ich znaczenia dla dziecka, ich obecność nie jest dla mnie jakieś megaważne