Przeleciałam pobieżnie, to co naklikałyście od rana. Ale Wam fajnie, siedzicie, klikacie, a ja zachrzaniam w tym samym czasie z jakimiś raportami, wskaźnikami KPI, do tego coaching, inwentaryzacja sprzętu IT, odblokowanie Tokena, ubezpieczenie grupowe, logistyka, drukarka, cele tygodniowe, w międzyczasie milion maili, refreshing baz, szkolenie telemarketera, test wiedzy i wreszcie 16.... ufff. Proszę o łączenie się w bólu z kobietą pracującą między 9 a 16 :-) Jak się nagapię w komputer przez 7 godzin, to mi się już nawet marchewek nie chce sadzic na CityVille...
Wróciłam, zjedliśmy obiadek i poszliśmy na spacerniaka do parku. Artek już nie chce jeździc tyłem do kierunku jazdy, bo musi wszystko widziec. Siedzi i się rozgląda, dziś biegaliśmy za psami. Psy padnięte, ja padnięta, bo mi cycki prawie zęby wybijały w każdym podskoku, ale Artek uszczęśliwiony z ogromnym zacieszem na buziaku :-)
Dałam kilka ogłoszeń na mieście o oddaniu psa. Takie buraki i idioci dzwonią, że dziś wszystkie pościągałam... Nawet szkoda opisywac... eh... Jeszcze mi weterynarz problemy robi żeby sukę wysterylizowac...
Jutro w planie pracy wyjazd do Torunia, może Chłopaki ze mną pojadą, jak będzie ładna pogoda :-)
Zmykam, buziaki :-)