Tasza
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 28 Październik 2011
- Postów
- 9 294
Witam Was po długiej nieobecności 

Gratuluję mamusiom pieluchowym i tym co jeszcze w dwupaku się turlają...
Haszitka cyckiem się nie przejmuj, grunt że wolno się rozwija. Moja mama miała w zeszłym roku jakiegoś zjadliwego piekielnie, który od dziwnego punktu na regularnej mammografii urósł prze 2 miechy do 50mm plus taki sam przerzut do wątroby. Chemia masakryczna i do teraz trochę pierniczy się z nadmiarem chłonki i kiespkimi wynikami wątrobowymi, ale dzielnie ćwiczy i nie poddaje się... więc wierzę że dasz radę i co najwyżej opóźnisz starania
Bionda a jakie długie masz cykle? Bo ja teoretycznie bez problemów z tarczycą - wyniki zawsze wporzo to mam 31 -35-38-42, ale to przez to pie...ne PCO i prolaktynę pewnie
Zuzanka81 gratuluję kwalifikacji na maluszkową mamę

ja tak sobie marzę po cichu że może kiedyś...
kok.o współczuję trudnego porodu, ale za to możecie już być razem
swoją drogą zastanawiam się czasem kiedy szybciej dochodzi się do siebie po cesarce czy sn?
Ani@k mega gratulacje, pilnuj się teraz
Kasica82, jeśli Adam był na antybiotyku i w trakcie choroby miał dużą temp, to żołnierzyki mogły dostać po głowie - a regenerują się 6 tyg pamiętaj. podpytaj się waszego androloga jaki to mogło mieć wpływ - może za jakiś czas każe powtórzyć badania; jak działaliśmy z IUI Paweł też nie miał najlepszych wyników, ale doktor kazał szprycować się proxeed plus - drogie piekielnie dziadostwo - ale poprawa była może warto spróbować
Caterina jesteś jak komunistyczna babka 300% normy
ale jak się lubi swoją pracę to może to być całkiem fajne...
Gatto, Katiuszka79 mam nadzieję że łatwo przejdziecie przez bramę porodową
a to już tuż tuż
Aleksis podziwiam twoje racjonalne i optymistyczne nastawienie, chyba sobie nie zdajesz sprawy nawet jak to podbudowuje tłum...;-)
A co u mnie? Dużo się działo, więcej minusów niż plusów, ale nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło- choć to trudne. W pracy kijowo z finansami i ludźmi - ale na to są już stosowne decyzje, w rodzinie dupowato bo rakowo-operacyjnie i pracoholicznie, z Pawłem w międzyczasie prawie się rozstaliśmy, ale od momentu kiedy temat sięgnął dna zaczyna się poprawiać. W lutym jedziemy na urlop, a potem od lipca a może wcześniej wracamy do machlojek bobasowych.
Podczytywałam was od czasu do czasu, niekiedy regularnie ale jakoś nigdy nie uważałam ze mam coś ciekawego do powiedzenia. Piszecie czasem o problemach z rodzicami uzależnionymi - zgaduję że od alkoholu. Ja też jestem uzależniona, może nie od alkoholu ani narkotyków, ale są to równie destrukcyjne rzeczy. W zasadzie nie pamiętam swojego życia na trzeźwo, zawsze coś się przypałętało. A to zapracowani rodzice nie mieli czasu dla dziecka - jedynaka żeby było śmiesznej. więc dół niskie poczucie własnej wartości, itp potem z 13 lat naprzemian anoreksji z kompulsywnym obżeraniem się zmieszane z pracoholizmem - bo takie wzorce z domu. W końcu obawa o problemy psychiczne - babcia miała schizofrenie i stresznie się jaj bałam jak była mała, że może podobnie, że jak tu się przyznać przed sobą, innymi, że wstyd itp...
Dalej tak mam, choć może inaczej zaczynam to sobie tłumaczyć, bardziej racjonalnie. Kiedyś moim jedynym marzeniem było przeżyć choć jedną chwilę jak normalny człowiek, teraz chciałabym żeby to była nie tylko chwila. trudno się z tego wychodzi ale myślę że w końcu dam radę, małymi krokami do przodu.
I wiecie co, najprostszym punktem kulminacyjnym przebudzenia było przejście się po jakimś empiku czy czymś z książkami. Szukałam czegoś dla siebie, pomijam że maniakalnie bo dalej stoi cała szafka nieprzeczytana - ale przyjdzie na to czas. To było przy poradnikach, dział z wszelakimi bodajże. i było tego multum chyba z 3 rosłe regały. I wiecie tak się zastanawiałam o czym ci ludzie piszą tyle, jakie nowe prawdy i filozofie? Żadne. W gruncie rzeczy każdy mówi o tym samym, może operuje innymi słowami, kontekstem. Ale problem nie polega na tym jaką drogę pójść, tylko żeby ją przejść i w niej wytrwać. I w sumie wygrywa życie ten kto potrafi zrozumieć proste zasady i dostosować się do nich - a łatwe to nie jest jak widać, bo inaczej na publikacjach by nie zarabiali.
Kiedyś jek sprzeczaliśmy się z ojcem co do działalności m.in. to padało choć w innym kontekście takie ładne żydowskie bodajże powiedzenie: "w dwóch rękach można nieść tylko dwa arbuzy"
przemądre, tylko zrozumieć i zastosować
To wam poopowiadałam... nie wiem jak to przyjmiecie, a wiem że ludziom z zewnątrz bywa bardzo trudno to zrozumieć. Mi jest ciężko a co dopiero komuś funkcjonującemu normalnie. Mi jest najtrudniej zaakceptować siebie z tymi psychicznymi niedociągnięciami. Nie mieści się to w ramy życiowego sukcesu... Nie cierpię bardzo z racji tych przykrych doświadczeń, bo wychodzę z założenia, że nie ma złych życiowych doświadczeń z których nie można wyciągnąć jakiejś mądrości. Szkoda mi tylko strasznie straconego czasu, którego już nie odzyskam, no ale cóż lepiej mieć go mniej niż w ogóle.
I tym optymistycznym akcentem kończę swoją spowiedź i życzę wam, żeby cieszyły was małe codzienne rzeczy - ja się tego dopiero uczę i zaczynam powoli łapać bakcyla


Gratuluję mamusiom pieluchowym i tym co jeszcze w dwupaku się turlają...

Haszitka cyckiem się nie przejmuj, grunt że wolno się rozwija. Moja mama miała w zeszłym roku jakiegoś zjadliwego piekielnie, który od dziwnego punktu na regularnej mammografii urósł prze 2 miechy do 50mm plus taki sam przerzut do wątroby. Chemia masakryczna i do teraz trochę pierniczy się z nadmiarem chłonki i kiespkimi wynikami wątrobowymi, ale dzielnie ćwiczy i nie poddaje się... więc wierzę że dasz radę i co najwyżej opóźnisz starania

Bionda a jakie długie masz cykle? Bo ja teoretycznie bez problemów z tarczycą - wyniki zawsze wporzo to mam 31 -35-38-42, ale to przez to pie...ne PCO i prolaktynę pewnie
Zuzanka81 gratuluję kwalifikacji na maluszkową mamę



kok.o współczuję trudnego porodu, ale za to możecie już być razem

Ani@k mega gratulacje, pilnuj się teraz

Kasica82, jeśli Adam był na antybiotyku i w trakcie choroby miał dużą temp, to żołnierzyki mogły dostać po głowie - a regenerują się 6 tyg pamiętaj. podpytaj się waszego androloga jaki to mogło mieć wpływ - może za jakiś czas każe powtórzyć badania; jak działaliśmy z IUI Paweł też nie miał najlepszych wyników, ale doktor kazał szprycować się proxeed plus - drogie piekielnie dziadostwo - ale poprawa była może warto spróbować
Caterina jesteś jak komunistyczna babka 300% normy

Gatto, Katiuszka79 mam nadzieję że łatwo przejdziecie przez bramę porodową


Aleksis podziwiam twoje racjonalne i optymistyczne nastawienie, chyba sobie nie zdajesz sprawy nawet jak to podbudowuje tłum...;-)
A co u mnie? Dużo się działo, więcej minusów niż plusów, ale nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło- choć to trudne. W pracy kijowo z finansami i ludźmi - ale na to są już stosowne decyzje, w rodzinie dupowato bo rakowo-operacyjnie i pracoholicznie, z Pawłem w międzyczasie prawie się rozstaliśmy, ale od momentu kiedy temat sięgnął dna zaczyna się poprawiać. W lutym jedziemy na urlop, a potem od lipca a może wcześniej wracamy do machlojek bobasowych.
Podczytywałam was od czasu do czasu, niekiedy regularnie ale jakoś nigdy nie uważałam ze mam coś ciekawego do powiedzenia. Piszecie czasem o problemach z rodzicami uzależnionymi - zgaduję że od alkoholu. Ja też jestem uzależniona, może nie od alkoholu ani narkotyków, ale są to równie destrukcyjne rzeczy. W zasadzie nie pamiętam swojego życia na trzeźwo, zawsze coś się przypałętało. A to zapracowani rodzice nie mieli czasu dla dziecka - jedynaka żeby było śmiesznej. więc dół niskie poczucie własnej wartości, itp potem z 13 lat naprzemian anoreksji z kompulsywnym obżeraniem się zmieszane z pracoholizmem - bo takie wzorce z domu. W końcu obawa o problemy psychiczne - babcia miała schizofrenie i stresznie się jaj bałam jak była mała, że może podobnie, że jak tu się przyznać przed sobą, innymi, że wstyd itp...
Dalej tak mam, choć może inaczej zaczynam to sobie tłumaczyć, bardziej racjonalnie. Kiedyś moim jedynym marzeniem było przeżyć choć jedną chwilę jak normalny człowiek, teraz chciałabym żeby to była nie tylko chwila. trudno się z tego wychodzi ale myślę że w końcu dam radę, małymi krokami do przodu.
I wiecie co, najprostszym punktem kulminacyjnym przebudzenia było przejście się po jakimś empiku czy czymś z książkami. Szukałam czegoś dla siebie, pomijam że maniakalnie bo dalej stoi cała szafka nieprzeczytana - ale przyjdzie na to czas. To było przy poradnikach, dział z wszelakimi bodajże. i było tego multum chyba z 3 rosłe regały. I wiecie tak się zastanawiałam o czym ci ludzie piszą tyle, jakie nowe prawdy i filozofie? Żadne. W gruncie rzeczy każdy mówi o tym samym, może operuje innymi słowami, kontekstem. Ale problem nie polega na tym jaką drogę pójść, tylko żeby ją przejść i w niej wytrwać. I w sumie wygrywa życie ten kto potrafi zrozumieć proste zasady i dostosować się do nich - a łatwe to nie jest jak widać, bo inaczej na publikacjach by nie zarabiali.
Kiedyś jek sprzeczaliśmy się z ojcem co do działalności m.in. to padało choć w innym kontekście takie ładne żydowskie bodajże powiedzenie: "w dwóch rękach można nieść tylko dwa arbuzy"
przemądre, tylko zrozumieć i zastosować

To wam poopowiadałam... nie wiem jak to przyjmiecie, a wiem że ludziom z zewnątrz bywa bardzo trudno to zrozumieć. Mi jest ciężko a co dopiero komuś funkcjonującemu normalnie. Mi jest najtrudniej zaakceptować siebie z tymi psychicznymi niedociągnięciami. Nie mieści się to w ramy życiowego sukcesu... Nie cierpię bardzo z racji tych przykrych doświadczeń, bo wychodzę z założenia, że nie ma złych życiowych doświadczeń z których nie można wyciągnąć jakiejś mądrości. Szkoda mi tylko strasznie straconego czasu, którego już nie odzyskam, no ale cóż lepiej mieć go mniej niż w ogóle.
I tym optymistycznym akcentem kończę swoją spowiedź i życzę wam, żeby cieszyły was małe codzienne rzeczy - ja się tego dopiero uczę i zaczynam powoli łapać bakcyla
