reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

a ja juz nie chcę tego ratować

Dołączył(a)
13 Czerwiec 2009
Postów
2
Jako 35 letnia kobieta czuję sie spełniona jako matka i kobieta tzw. sukcesu. natomiast kompletnie nie jestem szczęśliwa a małżeństwie. Jedynym powodem dla którego żyję z mężem jest 9 letnie dziecko. Mam wielką obawę że nie zaakceptuje mojej decyzji o odejściu od męża. Wiem że będzie ciężko. Może jest tu pani która stała przed takim dylematem i ma doświadczenie
 
reklama
Ja miaam podobna sytuacje jakies 3 lata temu kiedy podjełam decyzje o rozwodzie majac 2 dzieci i nie patrzylam wtedy na to ze zabieram im ojca bo wiedzialam ze ja dam z siebie wszystko aby im go nie zabraklo mimo ze wiadomo co ojciec to ojciec ale akurat ich tatus nie spelnial sie w tej roli bo malo go dzieci obchodzily wiec nie czuly braku kiedy juz zniknal z naszego zycia a odwiedzal ich moze przez pierwszy rok raz na miesiac po 10 min a potem tylko w drzwiach dawal paczki i szedl w swoja droge takze nie zaluje podjetej decyzji bo widze jak nas kochal. Teraz mam 2 meza wspanialego i ojca mamy wspolna coreczke i jestesmy prawdziwa rodzina. Drugi raz podjelabym taka sama decyzje bo warto walczyc o wlasne szczescie!!!!!!dzieci dorosna i pojda w swoja strone a nam tez sie cos nalezy w koncu lepiej samemu ale w szczesciu wychowywac dzieci niz udawac rodzine a dzieci to czuja. Nie chcialam urazic ostatnim zdaniem..
 
Jako 35 letnia kobieta czuję sie spełniona jako matka i kobieta tzw. sukcesu. natomiast kompletnie nie jestem szczęśliwa a małżeństwie. Jedynym powodem dla którego żyję z mężem jest 9 letnie dziecko. Mam wielką obawę że nie zaakceptuje mojej decyzji o odejściu od męża. Wiem że będzie ciężko. Może jest tu pani która stała przed takim dylematem i ma doświadczenie
nie miałam takiego dylematu, ale mam wrażenie, że ty też nie masz;-)chyba jesteś już zdecydowana co chcesz zrobić
 
minisia ma racje dzieci kiedy dorosną a ty zostanioesz sama z facetem którego nie kochasz i w wieku 55 lat nie będzie ci się chciało brać rozwodu (tak jak ten dowcip :90 letnie małżeństwo przychodzi do sądu po rozwód, sąd sie pyta dlaczego teraz? czekaliśmy jak dzieci pomrom).
Córce będzie ciężko tego nie ma co kwestionować, ale kiedyś to zrozumi dorośnie do tego. Przez to może szybciej zacząć się buntować i zrobić coś głupiego więc uważaj na nią teraz szczególnie.
Życze szczęścia na nowej drodze życia:-)
 
Ja miaam podobna sytuacje jakies 3 lata temu kiedy podjełam decyzje o rozwodzie majac 2 dzieci i nie patrzylam wtedy na to ze zabieram im ojca bo wiedzialam ze ja dam z siebie wszystko aby im go nie zabraklo mimo ze wiadomo co ojciec to ojciec ale akurat ich tatus nie spelnial sie w tej roli bo malo go dzieci obchodzily wiec nie czuly braku kiedy juz zniknal z naszego zycia a odwiedzal ich moze przez pierwszy rok raz na miesiac po 10 min a potem tylko w drzwiach dawal paczki i szedl w swoja droge takze nie zaluje podjetej decyzji bo widze jak nas kochal. Teraz mam 2 meza wspanialego i ojca mamy wspolna coreczke i jestesmy prawdziwa rodzina. Drugi raz podjelabym taka sama decyzje bo warto walczyc o wlasne szczescie!!!!!!dzieci dorosna i pojda w swoja strone a nam tez sie cos nalezy w koncu lepiej samemu ale w szczesciu wychowywac dzieci niz udawac rodzine a dzieci to czuja. Nie chcialam urazic ostatnim zdaniem..

Witam, ja też mam dylemat, moze mi coś doradzicie... Mam córunię, która pojutrze skończy roczek i druga, która lada dzień przyjdzie na świat... mam podobny problem z mężem... i tez się zastanawiam czy od niego nie odejśc.. mieszkamy teraz z jego rodzicami, którzy strasznie uprzykrzają mi życie. Cały czas sie wtrącają, a on to akceptuje i jeszcze podbuntowany przez swoją matkę kłóci się ze mną. od grudnia założyl wlaśną działalnośc gospodarczą, ale cienko przedzie, bo za maj dostał 200 z niecałe i żąda ode mnie cudów... ilez mogę żywić rodzinę! wystraczy, że zawsze wszystko jest ugotowana, posprzątane, a on mi w nioczym nie pomaga i tylko rozkazuje, co by tu zrobić... jest bardzo nieodpowiedzialny. Założył rodzinę i nie umie jej utrzymać. zaczynam mieć tego dosyć i na powaznie zastanawiam się czy go nie zostawić i odejść od niego... co wy na to ? co byscie zrobiły na moim miejscu... mediowac z nim? postawić ultimatum, aby się wziął do roboty? bo mam dość... jeszcze to szczucie i nastawianie tesciowej! dosć mam? co zrobić?
 
Witam, ja też mam dylemat, moze mi coś doradzicie... Mam córunię, która pojutrze skończy roczek i druga, która lada dzień przyjdzie na świat... mam podobny problem z mężem... i tez się zastanawiam czy od niego nie odejśc.. mieszkamy teraz z jego rodzicami, którzy strasznie uprzykrzają mi życie. Cały czas sie wtrącają, a on to akceptuje i jeszcze podbuntowany przez swoją matkę kłóci się ze mną. od grudnia założyl wlaśną działalnośc gospodarczą, ale cienko przedzie, bo za maj dostał 200 z niecałe i żąda ode mnie cudów... ilez mogę żywić rodzinę! wystraczy, że zawsze wszystko jest ugotowana, posprzątane, a on mi w nioczym nie pomaga i tylko rozkazuje, co by tu zrobić... jest bardzo nieodpowiedzialny. Założył rodzinę i nie umie jej utrzymać. zaczynam mieć tego dosyć i na powaznie zastanawiam się czy go nie zostawić i odejść od niego... co wy na to ? co byscie zrobiły na moim miejscu... mediowac z nim? postawić ultimatum, aby się wziął do roboty? bo mam dość... jeszcze to szczucie i nastawianie tesciowej! dosć mam? co zrobić?

Najważniejsze pytanie brzmi - czy Ty go jeszcze kochasz? Najpierw na to pytanie powinnaś sobie odpowiedzieć. Bo może jest tak, że ciężar problemów który na Was spadł trochę Was przerósł przez co odsunęliście się od siebie.... małe dziecko, drugie w drodze , rodzice czy teściowie, problemy finansowe - to paradoksalnie może odsunąc ludzi od siebie. Odejść zawsze można - tylko najpierw warto zadać sobie pytanie czy nie ma w was już uczuć, które można a nawet trzeba ratować? Czesto jest tak że brak nam sił albo odwagi do szczerej rozmowy - trzeba sie przemóc, spróbować... powiedz mężowi o swoich zmartwieniach, o problemach z jego rodzicami, o tym, że nie czujesz w nim wsparcia... na drastyczne kroki jest zawsze czas...
 
Najważniejsze pytanie brzmi - czy Ty go jeszcze kochasz? Najpierw na to pytanie powinnaś sobie odpowiedzieć. Bo może jest tak, że ciężar problemów który na Was spadł trochę Was przerósł przez co odsunęliście się od siebie.... małe dziecko, drugie w drodze , rodzice czy teściowie, problemy finansowe - to paradoksalnie może odsunąc ludzi od siebie. Odejść zawsze można - tylko najpierw warto zadać sobie pytanie czy nie ma w was już uczuć, które można a nawet trzeba ratować? Czesto jest tak że brak nam sił albo odwagi do szczerej rozmowy - trzeba sie przemóc, spróbować... powiedz mężowi o swoich zmartwieniach, o problemach z jego rodzicami, o tym, że nie czujesz w nim wsparcia... na drastyczne kroki jest zawsze czas...
Kocham GO!! wyszłam za niego z miłości.. moja pierwsza miłość. Chciałaby to uratować, ale ileż można walczyć z wiatrakami, próbuję rozmawiać, mediować, a spotykam się z odpowiedzią, że ja się nie umiem dogadać bo mam zły charakterek i w ogóle, to już odbiera chęci do rozmowy :-( nie rozumie, że ja mam jakies problemy, bolączki... co do braku wsparcia... on powie że pracuje... niby tak ale z tego nie ma efektów... 200 zł za tyranie to ja dziękuję,,, jestem na zwolnieniu, a tak pracuje jako kasjerka w hipermarkecie, więc kokosów nie zarobię... a musi być świeże pieczywo, warzywa, owoce w domu... nawet nie o mnie choć jestem w ciązy, tylko o małą, bo chciałabym aby jadła świeże owoce i warzywka :tak:
szczerze? nieraz o tym z nim rozmawiam, ale spala wszystko na panewce, bo mam zły charakter i nie potrafię się dogadać i cieszyć z tego co mam... i koniec rozmowy... i jak tu można rozmawiać, czasami to naprawdę brakuje mi sił i na powaznie coraz częściej rozważam odejście od niego... przyjdzie na dniach drugie dziecko i się zapierdzielę, on nawet mnie woła aby Julince pieluchę zmienić czy coś, nic nie zrobi, a co to będzie jak będzie dwójka? dwa etaty dwójka dzieci, dom kolejny, a on to chyba ze trzy kolejne... litości, nie mam siły
 
ewunia jak dla mnie to powinniscie si udac do poradni malzenskiej, z tego co zaobserwowalam u znajomych to dopiero w takim miejscu faceci dopiero zaczynaja widziec to czego nei widzieli wczesniej.....
 
reklama
Muszę poszukac czy u nas istnieje taka instytucja... zaczyna mnie to wkurzać wszystko... tak jak wczoraj... wrócił do domu po 12 h dyżuru, to zamias zająć się małą, to siadł przed komputerem i gadał z jakimś kumplem przez 3 h przez skype!! aż się mała nie doczekała i usnęła... a on jak gdyby nigdy nic... krew mnie już zalewa!!!
 
Do góry