reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Bielsko-Biała

Jeden adres IP nie świadczy, że to jest jedna osoba. U mnie w firmie jest 300 komoputerów i każdy ma swój IP, ale widoczny tylko dla pracowników. Natomiast dla ludzi z zewnątrz jest widoczny jeden, stały adres IP firmy. I jak bym, z pracy pisałabym i jeszcze 5 innych koleżanek, z różnych komputerów to wy i tak widzicie jeden i ten sam adres ID. Po tym właśnie identyfikuje się firmę. Wystarczy, że one w jednej firmie pracują.
 
reklama
OK Fifi,mnie jednak najbardziej zastanawia to że zarówno tu jak i na tamtym forum studentka nagle przestała się odzywać.A na BB była wczoraj przynajmniej dwa razy.Obydwie zadałyśmy pytanie o męża a odpowiedzi 0,więc jakby nie patrzec coś tu jest nie tak.No chyba że studentka wpadnie i wszystko to wyjaśni.Czekamy!!!!
 
No tak Aneta masz rację. Ale myślisz, że ktoś odstawiłby taką szopke i do gazet poszedł:confused: Jeżeli obsmarowała szpital bez podstawnie to chyba jest to przestępstwo. A gdzie jest teraz jej mąż:confused: Czemu jej ni epomaga i nie wspiera, bo to chyba naprawdę depresja poporodowa i ciężki uraz psychiczny.
 
FIFI-Ludzie w depresji są zdolni do wszystkiego,nie patrzą na konsekwencje bo ich nie widzą,a jeżeli studentka jest w takiej depresji to nawet jakby się okazało że obsmarowała szpital bezpodstawnie to nic jej nie zrobią.
Mnie to zachowanie lekarzy,położnych o których pisała studentka nie zraziło było nawet zabawne(zresztą piasłam o tym w poprzednich postach)ale może dla niej te uchybienia były bardzo dotkliwe każdy ma inną wrażliwość.
Ja przy swoim porodzie w ogóle nie myślałam o sobie tylko o dziecku żeby z nim było wszystko OK.Nie chciałam znieczulenia,ani cesarki,chociaż dziecko było duże(chyba że poród naturalny zagrażałby dziecku no to wtedy wiadomo zgodziłabym się na cc)nie miało dla mnie znaczenia to co mi dali podczas porodu zdałam się na lekarzy którzy na pewno wiedzą co robią.Mąż był przy mnie do końca a ja pamiętam go tylko do momentu kiedy zaczęły się bóle parte potem już nie.

Niby mąż i rodzina powinna ją wspierać i być przy niej,a może oni po prostu tego nie widzą.

Mojej kuzynki najbliższa przyjaciółka po porodzie wyskoczyła z okna i nikt nie zauważył że z nią coś nie tak.Mąż siedział w pokoju ona poszła do sypialni nakarmić dziecko po czym wyskoczyła.Dziewczyna przeżyła ale ma połamane nogi,pękniętą czaszkę,uszkodzony kręgosłup jednym słowem kaleka do końca życia.
Czym się ma obsmarowanie szpitala do targnięcia się na własne życie.
 
Ostatnia edycja:
Przykro słyszeć pytanie - a gdzie był twój mąż? czmu się nie odzywał? dobrze że Wam miał kto pomóc, że miałyście wsparcie od swojego męża. fiti co do IP to my właśnie tak mamy.
 
dlaczego bez podstawnie????? Biuro Praw Pacjenta przy Ministrze Zdrowia przyznało rację Dyrektor szpitala przyznał rację Fundacja rodzić po Ludzku przyznała rację o czym tu w ogóle dyskutować?
 
Aneta jeżeli chciałaś rodzić w pełni samodzielnie to chwała Ci za to. Ja natomiast wolalabym znieczulenie, albo cc. Wiem, że zaraz posypią się w moim kierunku gromy, ale trudno taki jest mój wybór. Uważam, że o kobietę należy dbać podczas porodu tak samo jak o dziecko. A nie zignorować jej ból i potrzeby i zająć się tylko dzieckiem.(chyba, że w celu ratowania życia, komplikacji itd). Moim zdaniem studentka została potraktowana w bardzo przedmiotowy sposób....na zasadzie Nie przesadzaj wariatko, kobiety rodzą od dziesiątków tysięcy lat i nie potrzebująpecjalnych względów. Moim zdaniem potrzebują. To nie jest średniowiecze.Zresztą nie ma co dyskutować, bo są odopwiednie organy, które rozstrzygną, czy zostały naruszone prawa pacjenta, czy nie.;-):tak:
 
reklama
Dzień dobry ! ktoś usunął linka więc kopiuję tekst z gazety Metro Złośliwości, przykre komentarze i brak reakcji na prośby o pomoc. Kobieta, która urodziła dziecko pół roku temu, do dziś nie może zapomnieć, jak została potraktowana w publicznym szpitalu Joanna (imię zmienione) jest studentką IV roku medycyny. Ma 27 lat, w listopadzie ub.r. w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej urodziła synka. Swój poród do dzisiaj wspomina jak koszmar. Opisała go w liście, jaki przysłała do naszej redakcji. "Mój poród był bardzo ciężki. Nie z powodu bólu, ale dlatego, że podczas pobytu w szpitalu złamano moje prawa. W sali było obecnych wiele osób (m.in. dwie położne, starsza i młodsza, lekarz i jeszcze jednak kobieta). Nie wiedziałam, kto z personelu jest za mnie odpowiedzialny, czułam się zdezorientowana i zawstydzona. Nie informowano mnie o przebiegu porodu. Młodsza położna śmiała się i patrzyła, jak jęczę z bólu... A pani doktor miała pretensję, że nie odpowiadam szybko na jej pytania, tylko krzyczę. Zlekceważono moją prośbę o poród w wannie. Błagałam, żeby pozwolono mi rodzić w kucki. Wiedziałam, że mam takie prawo, a ból będzie w tej pozycji łatwiejszy do zniesienia. - W takich pozycjach to tylko kobiety w buszu rodzą - usłyszałam od lekarza. Zostałyśmy wychowane na opowieściach o tym, że rodząca musi znieść wiele przykrości i bólu, że to personel decyduje o tym, jak poród powinien przebiegać. Ale tak nie powinno być. Wszystko w Waszych rękach, przyszłe Mamy. Jeżeli to Wy nie będziecie się domagać swoich praw, to polska porodówka nigdy się nie zmieni!". Joanna o swoich przejściach napisała także do Biura Praw Pacjenta przy Ministerstwie Zdrowia. Po jego interwencji dyrekcja szpitala w Bielsku-Białej wyjaśniła, że decyzje lekarzy podejmowane podczas porodu podyktowane były jego szybkim przebiegiem (poród trwał zaledwie godzinę) i bezpieczeństwem dziecka (urodziło się pięć tygodni przez terminem). Ale przyznała jednak, że uwagi kierowane wobec Joanny były niewłaściwe. - Dyrektor szpitala wyciągnie konsekwencje wobec lekarza, który dopuścił się tych nieetycznych stwierdzeń - mówi Krystyna Kozłowska, dyrektor Biura Praw Pacjenta. Podkreśla, że każdej pacjentce przysługuje prawo do intymności, do informacji, świadomej zgody na interwencję medyczną i do kontaktu z osobami bliskimi. Ale okazuje się, że łamanie tych praw jest w polskich szpitalach niechlubną normą. Jak wynika z informacji fundacji Rodzić po Ludzku, co piąta kobieta trafiająca na porodówkę spotyka się z nieżyczliwym i aroganckim zachowaniem personelu, a niemal co czwarta nie jest informowana o przebiegu porodu. Z Urszulą Kubicką-Kraszyńską z fundacji Rodzić po Ludzku rozmawia Anita Karwowska Jaka była pani pierwsza myśl po przeczytaniu tego listu? - Przede wszystkim - że to nie jest historia jednostkowa. List Joanny ilustruje podstawowy problem polskich porodówek - brak indywidualnego podejścia do pacjentki. Kobieta wchodzi do szpitala i zaczyna być traktowana jak jego własność. Jej emocje, potrzeby i oczekiwania przestają być ważne. Czy rzeczywiście złamano prawa Joanny? - Oczywiście. Pacjentka ma prawo otrzymywać na bieżąco pełną informację o przebiegu porodu i procedurach, którym jest poddawana. A lekarz powinien uwzględniać jej potrzeby, np. to, w jakiej pozycji chce rodzić. Badania naukowe udowodniły przecież, że pozycja kuczna jest dla dziecka bardziej korzystna niż leżąca. To wszystko wskazuje na brak profesjonalizmu. Czym tłumaczyć taką postawę personelu? - Wciąż zbyt często zwycięża po prostu rutyna. W wielu placówkach personel trzyma się starych procedur, bo tak jest po prostu wygodniej. Źródło: Metro Moim marzeniem jest uchronić inne kobiety przed takim traumatycznym przeżyciem. Kobietę rodzącą powinno sie traktować indywidualnie, a nie jak przedmiot w jakiejś fabryce,który jedzie na taśmociągu. Bardzo mi zależy, chciałabym aby Każda Kobieta rodziła po Ludzku, aby w końcu Kobiety dowiedziały się jakie prawa Im przysługuja na sali porodowej
 
Do góry