Wrocilam dopiero do domku i jak narazie mam czekac..., ale zaczne od poczatku.
Krew byla jasno czerwona, swierza bez zadnego sluzu i na poczatku nic nie bolalo, po pewnym czasie doszly skurcze, ale bardzo nieregularne i bolalo w dole brzucha. Tak jak pisalam wczesniej po telefonie na porodowke nic nie kazali robic bo to normalne ze sie krwawii... Polozna wlaczyla swoj telefon dopiero po osmej i po krotkiej rozmowie i telefonie do szpitala wyslala mnie na badania. Zrobili KTG (z dzidziusiem wszystko wpozadku, co jest najwazniejsze), zmierzyli moj puls/cisnienie/ temperature i na koncu pierwszy raz w calej ciazy zbadali ginekologicznie. Po konsultacji z innym lekarzem wyslali mnie do domu, nie wiem dlaczego wystapilo krwawienie, czy mam jakies rozwarcie... mam wrocic (ale najpierw zadzwonic) gdy skurcze sie nasila, gdy odejda wody lub gdy bede mocniej krwawic...
Skurcze nadal nieregularne, ale mocniejsze. Pozostalo mi czekanie, ale wychodzi na to ze cos zaczyna sie dziac i po "intuicji" czuje ze to juz niedlugo. Gdy lezalam w szpitalnianym pokoiku zaczelo docierac do mnie ze to juz za moment moze sie zaczac i pomimo ze to moja druga ciaza boje sie tak samo jak te 6 lat temu.