reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciężarówki z nerwicą

Tak ale mój wiek 42będzie i mnie już zaczyna przerażać i nerwica

Świadomie w tym wieku i jeszcze z nerwica mając juz dwójkę dzieci ja na trzecie bym sie nie zdecydowała
Ale to moja decyzja
Tak jak pisze Maja75 to juz Ty musisz sama wiedzieć czy podołasz i czy czujesz sie rzeczywiście na siłach
 
reklama
Mi na drugie cieżko było sie zdecydować a w tym roku skończę 31 lat ale nie chciałam by corka była jedynaczka zawsze marzyłam o rodzeństwie dla niej
 
Mi na drugie cieżko było sie zdecydować a w tym roku skończę 31 lat ale nie chciałam by corka była jedynaczka zawsze marzyłam o rodzeństwie dla niej
Witaj w klubie. Gdybym miala dwójkę juz bym raczej nie zdecydowała sie na ciążę. Mam tez córkę jedynaczke i jak Ty Kajaa86 nie chciałam zeby byla sama..tym bardziej ze córka marzyla o siostrze...i będzie ją miała:)
 
jak się czujecie? mi dziś zebralo się na wymioty; (( ogólnie wcale się dobrze nie czuje a tym drugim trymestrze; ((((
 
Hej, dziewczyny.
Jestem w 11 tc. To moja pierwsza ciąża i długo nie mogliśmy się z partnerem na nią zdecydować, głównie przez moją nerwicę i związane z nią epizody depresji.
Choruję od 14 lat i często jest mi ciężko, ale po początkowym buncie przywykłam i wiem, że takie zwyczajnie jest moje życie. Co kilka lat muszę wrócić do leków, a potem terapii, żeby doprowadzić się do porządku, a chociaż objawy towarzyszą mi przez niemal cały czas - przyzwyczaiłam się do nich i nauczyłam sobie z nimi radzić.

Niestety, jestem jedną z tych kobiet - a chyba niewiele ich tu jest, przynajmniej takie odniosłam wrażenie - które nie chcą być w ciąży. Tzn., nie zrozumcie mnie źle, bardzo chcę mieć dziecko, ale ciąża to dla mnie stan przerażający i okropny, czysto fizjologiczny i totalnie ograniczający.

Nie uważam, żeby to był stan "błogosławiony" i czuję się jak inkubator. Właściwie nie wiem nawet gdzie szukać wytchnienia. Wszędzie widzę radosne kobiety z brzuchem, które się po nim głaszczą. Każda tematyczna gazeta, czy artykuł to inwokacja "cudowności" ciąży, jakby to było coś niezwykłego, a nie biologia po prostu.

Nie chcę nikogo urazić, ale czuje się straszliwie samotna, kiedy po raz kolejny informuje znajomych, że nie mam "dzidzi/fasolki/kropeczki w brzuszku", tylko płód w macicy. Do szału - i znów uczucia osamotnienia - doprowadzają mnie pytania "Jak się dzisiaj czujecie?". Jezu, jacy "my"? Czy przypadkiem nie urosła mi druga głowa? Nie macie wrażenia, że te wszystkie "ciężarówki", "lipcówki" i inne "sierpniówki", tudzież "ciężaróweczki" i "lipcóweczki" (wstawcie sobie dowolny miesiąc), brzmią jakoś dziwnie obraźliwie i przedmiotowo? Nie przychodzi wam do głowy słowo "tirówki"/"tiróweczki", kiedy je słyszycie?

Jeszcze gorzej - i jeszcze bardziej samotnie, a przy tym naprawdę, naprawdę jak chodząca macica - czuję się ,kiedy idę do lekarza. Jeszcze dobrze nie powiedziałam o co chodzi, a już słyszę, że to trzeba będzie poczekać do końca ciąży. Jezu, ciąża trwa 9 miesięcy! Mnie zostało ponad 6. To 1/62 mojego życia!

Właściwie z dnia na dzień czuję się coraz gorzej i jestem coraz bardziej przybita. Niemal wszyscy moi bliscy uważają, że przesadzam i to przez hormony - żadne z nich nie bierze pod uwagę tego, że zanim zaszłam w ciążę miałam dokładnie takie same przemyślenia na ten temat i wtedy traktowali je poważnie, rozmawiali ze mną o moich obawach. Przedziwne, że zapłodnienie pozbawiło mnie w ich oczach wiarygodności, jakbym nagle zdziecinniała...

Mam wrażenie, że to wszystko tylko potęguje we mnie uczucie lęku i niepewności. Jest mi coraz trudniej i coraz mniej mam ochotę o tym z kimkolwiek rozmawiać, bo właściwie mam wrażenie, że moi bliscy nie akceptują tego, w jaki sposób odbieram ciążę. Nawet więcej - nie godzą się na to, żebym tak o niej myślała.

A ja cisnę to wszystko w środku. I wiem, że to bardzo źle, bo nerwica lubi właśnie takie sytuacje :(
 
Peppermint a nie myślałaś moze zeby udać sie do psychologa/psychoterapeuty porozmawiać na pewno poczulabys sie o wiele lepiej... a bierzesz jakieś leki skonsultuj sie z psychiatra na pewno sa leki które bedziesz mogła zażyć w trakcie ciąży po co sie tak męczyć ...
 
Ja wlasnie obudziłam sie z kołataniem serca gorąco mi jak diabli poszłam spac przed północą nie ma jeszcze drugiej a ja juz dwa razy tak sie przebudziłam i na siusiu wstać musiałam czuje sie troche tak jakbym juz conajmniej pol nocy przespała :-/ teraz bedzie mi cieżko zasnąć bo sie denerwuje cały czas ehhh
 
peppermint.rozumiem Cię Bo nie każdy czuje ciaze w różowych barwach. dużo czytałam o odbieraniu ciazy w taki sposob jak ty i uwierz mi ze masa jest takich dziewczyn.. pytanie tylko czy dasz rade to przetrwać.. na jakis czas niestety musisz się do tego stanu przyzwyczaić i go zaakceptować. bo to nie jest kilka dni tylko ładne pare miesięcy. jeśli kompletnie sobie z tym nie radzisz to tak jak zasugerował kaja warto może udać się do psychiatry po leki i do psychologa. rozmowa tez dużo pomaga. sama chodzę cały czas zeby jakoś ten czas przerwać. a jestem nieco dalej od ciebie 16tydzien.
 
reklama
Hej, dziewczyny.
Jestem w 11 tc. To moja pierwsza ciąża i długo nie mogliśmy się z partnerem na nią zdecydować, głównie przez moją nerwicę i związane z nią epizody depresji.
Choruję od 14 lat i często jest mi ciężko, ale po początkowym buncie przywykłam i wiem, że takie zwyczajnie jest moje życie. Co kilka lat muszę wrócić do leków, a potem terapii, żeby doprowadzić się do porządku, a chociaż objawy towarzyszą mi przez niemal cały czas - przyzwyczaiłam się do nich i nauczyłam sobie z nimi radzić.

Niestety, jestem jedną z tych kobiet - a chyba niewiele ich tu jest, przynajmniej takie odniosłam wrażenie - które nie chcą być w ciąży. Tzn., nie zrozumcie mnie źle, bardzo chcę mieć dziecko, ale ciąża to dla mnie stan przerażający i okropny, czysto fizjologiczny i totalnie ograniczający.

Nie uważam, żeby to był stan "błogosławiony" i czuję się jak inkubator. Właściwie nie wiem nawet gdzie szukać wytchnienia. Wszędzie widzę radosne kobiety z brzuchem, które się po nim głaszczą. Każda tematyczna gazeta, czy artykuł to inwokacja "cudowności" ciąży, jakby to było coś niezwykłego, a nie biologia po prostu.

Nie chcę nikogo urazić, ale czuje się straszliwie samotna, kiedy po raz kolejny informuje znajomych, że nie mam "dzidzi/fasolki/kropeczki w brzuszku", tylko płód w macicy. Do szału - i znów uczucia osamotnienia - doprowadzają mnie pytania "Jak się dzisiaj czujecie?". Jezu, jacy "my"? Czy przypadkiem nie urosła mi druga głowa? Nie macie wrażenia, że te wszystkie "ciężarówki", "lipcówki" i inne "sierpniówki", tudzież "ciężaróweczki" i "lipcóweczki" (wstawcie sobie dowolny miesiąc), brzmią jakoś dziwnie obraźliwie i przedmiotowo? Nie przychodzi wam do głowy słowo "tirówki"/"tiróweczki", kiedy je słyszycie?

Jeszcze gorzej - i jeszcze bardziej samotnie, a przy tym naprawdę, naprawdę jak chodząca macica - czuję się ,kiedy idę do lekarza. Jeszcze dobrze nie powiedziałam o co chodzi, a już słyszę, że to trzeba będzie poczekać do końca ciąży. Jezu, ciąża trwa 9 miesięcy! Mnie zostało ponad 6. To 1/62 mojego życia!

Właściwie z dnia na dzień czuję się coraz gorzej i jestem coraz bardziej przybita. Niemal wszyscy moi bliscy uważają, że przesadzam i to przez hormony - żadne z nich nie bierze pod uwagę tego, że zanim zaszłam w ciążę miałam dokładnie takie same przemyślenia na ten temat i wtedy traktowali je poważnie, rozmawiali ze mną o moich obawach. Przedziwne, że zapłodnienie pozbawiło mnie w ich oczach wiarygodności, jakbym nagle zdziecinniała...

Mam wrażenie, że to wszystko tylko potęguje we mnie uczucie lęku i niepewności. Jest mi coraz trudniej i coraz mniej mam ochotę o tym z kimkolwiek rozmawiać, bo właściwie mam wrażenie, że moi bliscy nie akceptują tego, w jaki sposób odbieram ciążę. Nawet więcej - nie godzą się na to, żebym tak o niej myślała.

A ja cisnę to wszystko w środku. I wiem, że to bardzo źle, bo nerwica lubi właśnie takie sytuacje :(
Cześc nie jestes samotna w tym co myślisz o ciąży ja dowiedziałam sie o ciązy w 4 tygodniu byl to dla mnie taki szok i zaskoczenie chociaż staralismy sie z mezem o dziecko że myslalam ze nie dam rady myślałam czy nie lepiej było by poronić, myslałam nawet czy się nie zabić. A kiedy wszyscy w około pytali się jak się czujesz odpowidałam 'Jak kur... w ciąży" nie miałam sił do tego wszystkiego.
Miesiąc lezałam i nic nie robiłam. Trwało to tak do około 13 albo 14 tc. Uspokoiło mi się wsystko chyba po prostu sie przyzwyczaiłam do tego. Teraz mam prawie 23 tc i od około ponad tygodnia znowu gorzej chociaż nie jest to juz tak bardzo jak na poczatku.Byłam nawet u psychologa aletylko gorzej sie poczulam bo znowu ze wszystkiego musialam sie tlumaczyc a psycholog i tak nie zalapala o co mi chodzi.... Mam nadzieje ze znowu mi to przejdzie i bede sie cieszyla jak jeszcze ponad tydzien temu z tej ciazy.
Peppermint chcialabym miec jakis namiar na ciebie np na faecebooku. Bo na prawde to co napisalas to tak jak bys o mnie pisala.Chcialabym bym miec z toba jakis kontakt i moze pomogly sobie nawzajem jakos
 
Do góry