Sorga, no to ciągle mam nadzieję na spotkanko.
Wiecie co, tak się dziś wkurzyłam, że się popłakałam. Całe życie słyszałam mądre myśli od mojej własnej rodzinki, że dzieci - ile by ich nie było - muszą być identycznie traktowane i żadne nie powinno być faworyzowane. Z całego serca staram się tak robić, a dziś moja rodzina pokazała jak "jednakowo" traktuje Weronikę i Magdę. Weronika zawsze była ukochana i uwielbiana, bo pierwsza i bardzo wyczekiwana. A Magda - może przez to że z uwagi na nasz konflikt widują ją rzadziej - trochę mniej. Ale zawsze jak Ją widzą to mało za przeproszeniem w majtki nie zrobią z radochy. Może wyjdę na materialistkę, ale posłuchajcie jak moje dzieci zostały obdarowane z okazji Dnia Dziecka. Z rzeczy na podobnym poziomie: Weronika dostała bluzkę i spódnicę - Magda sukienkę i rampersika. Weronika dostała książeczkę a Magda teletubisia (piszczącą maskotkę wielkości ok. 10 cm). Weronika dostała laleczki Barbi Mariposa (czy jakoś tak) a Magda kulkę FP z pływającą w takich kuleczkach kaczuszką. No i dla Madzi to wszystko, natomiast Weronika dostała jeszcze: sandałki, komputer (ten edukacyjny oczywiście) i dwie duże maskotki z Ulicy Sezamkowej. No rzesz k*****, ja dziecku nie żałuję, ale przepraszam o czym to świadczy czy czego to ją uczy???? Że jest lepsza? Bardziej kochana przez nich i wszystko się jej należy??? Uważam że albo się kupuje tak samo prezenty wszystkim dzieciom, albo wcale, skoro kogoś nie stać. Gdyby nic nie dostały, albo dostały po jednym skromnym prezencie byłabym zadowolona. A tak, to było mi tak potwornie przykro, że siedziałam i ryczałam. I nie chodziło o prezenty jako takie, ale o to, że Magda jest mniej kochana i traktowana jak jakieś gorsze dziecko. Nie wiem, czy oni chcą Ją ukarać za to co było między nami? Jestem tak wściekła, że szczerze mówiąc, to mam ochotę to wszystko zapakować i przy najbliższej okazji im to oddać. Dobrze że Weronika ma dobre serduszko i zawsze mówi że wszystkie zabawki są wspólne i zawsze Magdzie daje swoje rzeczy. Teraz też oddała jej jednego z tych pluszaków. Moje sześcioletnie dziecko ma w małym palcu u nogi więcej dobra i mądrości niż cała moja rodzina wzięta razem do kupy. No i znowu się rozkleiłam cholera.
Sory że smędzę, ale musiałam się wygadać.