hej dziewczyny
dziekuje kochana za troske jade wlasnie do szpitala prawdopodbnie bede sie dzis zegnac z coreczka...:-(
tak strasznie sie boje ale wiem ze.tak musi byc.
Bardzo Wam współczuję... Potwornie trudna decyzja...Cokolwiek postanowicie zostaniecie tak naprawdę z tym sami. Z jednej strony oszczędzicie dziecku cierpienia, z drugiej strony ciągle w uszach mam słowa księdza, który na pogrzebie znanego mi dziecka wygłosił mowę pożegnalną....powiedział "już nie cierpi"...Znałam to dziecko, wiedziałam ile jest w nim radości, ile miłości, choć było upośledzone i chore... robiliśmy wszystko by nie cierpiał ...i chyba nam się udawało...przynajmniej tak się Jędruś zachowywał....przybiegał do nas szczypiąc w policzek..pytając "ciociu kochasz mnie??? "...pamiętam też dzieci które nie mogły mówić, poruszyć się, dzieci którym tylko łzy leciały po policzku... Praca z takimi dziećmi uczy pokory wobec życia, wobec wyborów, wobec decyzji...Julia, przytulam mocno...nigdy się nie obwiniaj, nie myśl "a gdyby"...bo wtedy można zwariować...Po prostu żyj i kochaj całą sobą.
Jak Sylwia? Minęło jej chorubsko? O kurczę to nie ładnie się mąż załatwił, a jak teraz, minęło? Czy biedna sama ogarniasz pracę i gromadkę chorowitków?
dużo zdrówka dla Was
cieszę sie niezmiernie, że dzidzia się pokazała
teraz dużo zdrówka i mało stresu dla Ciebie i maleństwa życzę
Kasiulka - Jak przeczytałam to, aż mnie zmroziło... kochana bardzo mocno wierzę, że poradzisz sobie z tym paskudztwem
Przecież nie potrafię udawać że mi nie zalerzy i dać na luz