hej, Kobitki
kasiawidle - pod okiem lekarza (a właściwie lekarz
y) to ja zaczęłam łysieć, tak więc już mam pogląd jak to działa i wiem, że albo sama zacznę coś robić, albo nic się nie zmieni na lepsze; wszystkie badania np. tarczycy robiłam z własnej kieszeni, wizyty były prywatne, bo przecież na nfz to nawet do lek.pierwszego kontaktu ciężko się dostać, że o skierowaniach nie wspomnę; zresztą, niezależnie od rodzaju łysienia, najskuteczniejszym i nie powalającym cenowo preparatem jak dotąd jest loxon - 2% bez recepty, a na receptę 5% (zalecano mi go już dawno, ale bez badań, więc postanowiłam jednak najpierw poszukać przyczyn, a nie tylko zaleczać objawy); rzecz jasna, zacznę tym 2% i oczekuję zadowalających efektów; już mi się o tym pisać nie chce, bo doła łapię, sorki; niby tylko włosy, ale... no właśnie; ratuje mnie wyłącznie to, że są puszyste i kręcone, więc wydaje się ich więcej:/ ale o przedziałku na środku głowy mogę od dawna zapomnieć; ble ble bleeeee
k
asiawilde - diagnoza choroby zakaźnej przez tel.+wypisanie recept

wow!
mamoMATIEO - no to faktycznie kiepsko z tym autem; że też musiał się rozwalić akurat teraz:/ no i współczuję pozostania samej z Matim - rozłąki są okropne;
a nie mówiłam Wam, ale w drodze na święta mieliśmy tez przygody - auto odmówiło posłuszeństwa i w pewnym momencie (na autostradzie, mniej wiecej w połowie trasy) M. nie mógł jechać szybciej jak 120/h - cisnął na gaz, a tu dupa; po konsultacji tel. z kolegą padło podejrzenie, że to przez turbinę, dostaliśmy radę by jechać max 80/h i tak dowlec się do celu, jednocześnie obserwując czy się nie fajczymy z tyłu

nie musze chyba mówić na jakim gardłościsku jechałam przez ponad 3 godziny dalszej trasy? dzieciom buty od razu ubrałam, żeby w razie ewakuacji było szybciej

no i musieliśmy zjechać z autostrady i tłuc się opłotkami; na szczęście okazało się, że to nie turbina (koszt naprawy to min. 3000) tylko jakieś wężyki popękane - udało się zmieścić w 400 zł i auto chodzi bez zarzutu
moja Ninka wczoraj powiedziała, że chciałaby zamieszkać w stajence, obok Jezusika, Maryi i Józefa

pośród krówek i osiołków i Murzynków kiwających głowami

taka przejęta była mówiąc mi to - pełna powaga, argumentacja co jak i dlaczego
trasiu - i jak - dajecie radę z tym niezbyt smacznym antybiotykiem? a mozna to z czymś zmieszać - jakimś syropem klonowym czy coś?
ojej, zapomniałam jeszcze napisać, że tej nocy - a właściwie o 4:30, Leo spadł nam z łózka!!! przewracam się na bok i nagle wielkie łup

nie mam pojęcia co się stało, podejrzewam, że spał głową w nogach i oparł się o mnie, a gdy ja się ruszyłam, to zlecial bezwładnie w dół:/ padł na twarz, ale chyba zdążył rączki podstawić, bo nos cały, śladów guza nie ma; zakrzyknął 2 razy, rozejrzał się ospale po pokoju, pokazał rączką na podłogę mówiąc "bam", po czym przytulił się do mnie i zasnął; grozą powiało!