Dziewczyny wy piszecie na akord ?

normalnie taka produkcja że z godzinę nadrabiałam
My przeżyłyśmy wczorajszy dzień

Tosią pięknie się spisała na dniu babci i dziadka

ani razu się nie pomyliła, trochę się wygłupiała, zasłaniała buźkę, ale ona po prostu nie lubi jak jej się zdjęcia robi

Strasznie jestem z niej dumna

Ucieszona, że i moi rodzice i rodzice Luki przyszli (choć teść dla mnie mógł się nie pojawiac :/) Później basen zaliczyłyśmy

już ładnie oswoiła się z wodą i zasuwała sama
Spróbuję poodpowiadac na kilka wątków, które poruszałyście - wybaczcie że nie imiennie odpisuję ale się pogubiłam już
Wizyty w szpitalu - już pisałam wcześniej, że tym razem nie życzę sobie nikogo oprócz Lukasza. Jemu już to zapowiedziałam. Po urodzeniu Tosi przyjechała moja siostra, która nie powiem bardzo mi pomogła, wykąpać się i w ogóle. Ale myślę, że tym razem sobie poradzę sama

Teściowie przyjechali dzień po porodzie. To był grudzień, zimno na polu, katar im leci ... ja rozmemłana, na szczęście byli chwilę, ale dałam radę. Wtedy nie miałam odwagi zakazać im odwiedzin, teraz wali mnie to trochę co pomyślą. No i przyjechała wtedy też babcia i dziadek Lukasza. Hmmm z nimi to było zamieszania ... bo pojechali do zupełnie innego szpitala najpierw i mnie szukali po oddziałach

ale w końcu dotarli. Babcia trochę potiutiała, myślałam, że Tosi rączki wyrwie

i pojechali. Moi rodzice nie przyjechali bo i tak u nich byliśmy 2 tyg po porodzie.
Łóżeczka - my mamy po Antosi, ładne drewniane. Pościel też mamy, ale na początku w ogóle się nie przyda.
Poród - ja jestem przekonana, że znów będzie Sn

Pierwszy poród był dośc ciężki

Skurcze zaczęły się o 6 rano, o 10 pojechaliśmy do M1 po pampersy

później szpital, z którego chciałam uciekać bo miałam wrażenie, że mi przeszło

Łukasz się ze mnie śmiał tylko

Wszystkie koietki rozwalone na krzesłach i głośno sapią, a ja ?? stoję

Łuka patrzy na mnie i tekst : no nie mów, że Ci przeszło

Ja mina jak kotek ze shreka i odp : nooo wracamy

Ale lekarka mnie wywołała

zbadała 3 cm rozwarcia i już odwrotu nie było

Później o 15 odeszły mi wody, i się zaczęło

Znieczulenie zewnątrz oponowe nie zadziałało

skurcze macicy jakoś strasznie nie bolały, mnie bolały kości ... Ja czułam jak mi się wszystko rozchodzi. Porodów było dużo. I ja z Tosią już prawie między nogami przechodziłam przez korytarz na salę do porodu, a wchodząc na fotel, pani salowa jeszcze podnóżki przecierała

Sam moment rodzenia był szybki, choć ja byłam bardzo zmęczona. Ale jak tylko Tosia wyskoczyła to normalnie taka ulga, samo rodzenie łożyska w ogóle nie bolało. Z perspektywy czasu, wydaje mi się, że podczas tego pierwszego porodu, dla mnie osobiście, najgorsza była lewatywa ... Ja wiem, że to dla dobra dziecka, że to ułatwia poród, ale mnie to bardzo krępowało. Za każdym razem jak położna czy lekarka mnie badała, to ja przepraszałam, że możliwe że coś mi tam jeszcze wyleciało

Ale personel super, no oprócz jednej pani doktor. Ale generalnie ok. No i tym razem nie wyobrażam sobie porodu bez Luki

W pierwszym porodzie straaaasznie mi pomógł. Masował, pomagał wstać, przytulał, rozśmieszał. Nie dałabym rady bez niego. On co prawda do tej pory się śmieje, że już nie będzie taki głupi, że wie już jak to wygląda i mam sobie radzic sama

ale wiem że to tylko takie przekomarzanie. Nigdy nie zapomnę jego dumy po porodzie Tosi

Miałam wrażenie, że on myśli że nie wiem urodziłam dziecko ze złota albo diamentów

A teraz ?? jak będzie syn ??
Kochane współczuję relacji z rodzinką. Ja mam dwójkę rodzeństwa ... i bywa różnie. Tzn zawsze możemy na siebie liczyc, Ale czasem bardzo się wkurzamy na siebie

Nie ma między nami dużej różnicy, bo oni są ode mnie dwa lata młodsi (bliźniaki - Jaś i Małgosia

) I to że ja jestem starsza, niewiele ale starsza, to zawsze im matkowałam trochę

Nie wtrącamy się teraz do swoich spraw, ale spinki niejednokrotnie się zdarzają.
MatkaEwa i Natis - powodzenia dziewczynkom życzę.
Zaciskam z całych sił kciuki za dzisiejsze wizyty - kochane będzie