reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

czy ze mną jest coś nie tak?

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Część z tych rzeczy już robię:
- zdecydowanie nie sprzątam dzień w dzień ani nie latam ze ścierką, bo po prostu nie mam na to czasu,
- obiad robię na 3 dni, ale na ogół znika w 1 (bo pan domu zje sobie 3 porcje), więc następnego dnia znów mam gotowanie,
- dziecko uczę prac domowych od małego (z tym że jak wspomniałam ma 6 lat, więc po jej pomaganiu jest też sporo sprzątania),
- weekendy niestety odpadają jeśli chodzi o tego typu sprawy, bo mam wtedy dziecko w domu plus jeszcze facet, więc teoretycznie powinnam spędzać 2 dni przy garach, a prócz tego jeszcze mam przecież pranie jego ubrań i normalne sprzątanie, dziecko trzeba zaprowadzić do szkoły polskiej weekendowej (na 3 godziny, więc w tę i z powrotem), staram się minimum raz na 2 tygodnie zabrać dziecko na wycieczkę albo chociaż do kina.
Ale co do samego zamysłu, żeby robić 1 zadanie jednego dnia, to dziękuję i spróbuję. Niby już próbowałam ale nic z tego nie wyszło, ale zrobię drugie podejście ;)

Dlaczego się nie leczy - nie odebrałam tego jako pytania, i dlatego nie odpowiedziałam. Napisałam, że jest osobą psychicznie chorą, to nie jest katar który łatwo wyleczyć. Otóż kwestia leczenia przymusowego osób psychicznie chorych wygląda tak, że... jej nie ma, o ile osoba nie stanowi zagrożenia dla otoczenia. Tak było w Polsce, podejrzewam że jest też tak w Anglii ale szczerze mówiąc to się nawet nie orientowałam, bo jego stan się poprawia, a mi szczerze szkoda czasu na latanie po sądach.
 
reklama
Moim skromnym zdaniem, masz trzecie wyjście - przekwalifikować się, zmienić zawód i poszukać pracy , która będzie na miejscu, "od-do" .
Eks- partnera nie liczę w ogóle w tym równaniu, skoro sama piszesz, że już eks. W ogóle nie mozna na niego liczyc, chyba, że go zmusisz do leczenia. Nie może tak być, byś miała uparte drugie dziecko, na którym w dodatku nie można polegać i które trzeba obsługiwać...
W ogóle to jakieś dziwne układy- niby eks, ale cały czas piszesz, jakbyście byli razem i kwestia rozstania w ogóle nie wchodziła w grę. A to istotne, bo skoro chcesz być "panią swego zycia i czasu", nie może byc tak, że ktoś ci połowę tego czasu "kradnie". A kradnie. Bo musisz wszysto robić sama, dbać o dom itp. Z Twojego opisu wygląda to tak,że nie masz na nic czasu, bo wiecznie chodzisz i sprzątasz po wszystkich.
Mała Zosia dała ci bardzo dobre rady , co do organizacji czasu i życia.
6 godzin to naprawdę dużo .
Do sklepu nie musisz przeciech chodzić codziennie na godzinę, to strata czasu. Trzeba robić zakupy raz w tygodniu , a na bieżąco ewentualnie swiezy chleb kupic- my tak robimy i to się sprawdza. godzina dziennie na zakupy to 7 godzin z tygodnia- obłęd jakiś! Po co codziennie tracic czas na to samo?
To samo z praniem- tez mam małe dziecko, i to w dunskim przedszkolu,gdzie "wygania się" dzieci na dwór w kazdą pogodę, więc wraca ubłocona od stóp do głów jak budowlaniec pracujący w wykopach. Ale nie piorę codziennie - raz, dwa razy w tygodniu posortuję na kupki według kolorów i temperatury prania i wtedy jazda . Tez musze "wyprawić " dziecko do przedszkola, czyli rano dac śniadanie, przypilnowac by zjadła, pomóc się ubrac i uczesać (sporo już sama robi, ale z niektórymi rzeczami jeszcze sobie nie radzi) , w międzyczasie przygotować jej i spakować lunch i podwieczorek do przedszkola, bo u nas nie ma wyzywienia, dzieci przynoszą z domu. W tym czasie też "ogarniam" łazienkę, kuchnię , zmywam. Od momentu jej wstania do wyjazdu do przedszkola mija 1,5 godziny.

Nie jestem samotną matką, ale charakter pracy mojego M. zawsze był taki, ze duzo był poza domem. Więc musiałam radzić sobie sama , nie miałam pomocy rodziny- ani mieszkając w Polsce, ani tym bardziej teraz tu, w Danii. No, odkąd córeczka chodzi do przedszkola, czasem spędza popołudnie u koleżanki,ale "coś za coś", więc czasem i ja mam jej koleżanki w domu pod opieką. Owszem, na odebranie z przedszkola w "awaryjnej " sytuacji mogę liczyc, mogę poprosić jakąś inną mamę . Ale nie nadużywam tego . M., gdy jest w domu, pomaga- odkurzy, czasem pozmywa , razem robimy zakupy raz w tygodniu. Ale bez przesady z ta pomocą - gdy go nie ma, bo akurat mu wypada wyjazd , też muszę poradzić sobie sama, włącznie z "męskimi" zajęciami.

Podsumowując- powinnaś uporządkować w jakiś sposób swoją sytuację z "partnerem", eks-partnerem- bo nie wiem, co o tym waszym związku myśleć. Myslę, że przez to się tak miotasz. To takie , sorry za wyrażenie, "ni pies, ni wydra" . Niby partner eks, ale cały czas piszesz, jakby był częścią Waszego życia. Trzeba zdecydować- wóz albo przewóz. Albo on się leczy i stara , albo mówisz bye-bye i niech sobie radzi sam, a ty ogarniasz swoje życie. Owszem, można się opiekować chorym człowiekiem, to bardzo chwalebne. Ale w zamian za tę opiekę, on tez powinien coś z siebie dać i zacząć leczenie. Bez uporządkowania tej sprawy, nie posuniesz się do przodu i wciąż będziesz się tak miotać.
 
Moim skromnym zdaniem, masz trzecie wyjście - przekwalifikować się, zmienić zawód i poszukać pracy , która będzie na miejscu, "od-do" .
Eks- partnera nie liczę w ogóle w tym równaniu, skoro sama piszesz, że już eks. W ogóle nie mozna na niego liczyc, chyba, że go zmusisz do leczenia. Nie może tak być, byś miała uparte drugie dziecko, na którym w dodatku nie można polegać i które trzeba obsługiwać...
W ogóle to jakieś dziwne układy- niby eks, ale cały czas piszesz, jakbyście byli razem i kwestia rozstania w ogóle nie wchodziła w grę. A to istotne, bo skoro chcesz być "panią swego zycia i czasu", nie może byc tak, że ktoś ci połowę tego czasu "kradnie". A kradnie. Bo musisz wszysto robić sama, dbać o dom itp. Z Twojego opisu wygląda to tak,że nie masz na nic czasu, bo wiecznie chodzisz i sprzątasz po wszystkich.
Mała Zosia dała ci bardzo dobre rady , co do organizacji czasu i życia.
6 godzin to naprawdę dużo .
Do sklepu nie musisz przeciech chodzić codziennie na godzinę, to strata czasu. Trzeba robić zakupy raz w tygodniu , a na bieżąco ewentualnie swiezy chleb kupic- my tak robimy i to się sprawdza. godzina dziennie na zakupy to 7 godzin z tygodnia- obłęd jakiś! Po co codziennie tracic czas na to samo?
To samo z praniem- tez mam małe dziecko, i to w dunskim przedszkolu,gdzie "wygania się" dzieci na dwór w kazdą pogodę, więc wraca ubłocona od stóp do głów jak budowlaniec pracujący w wykopach. Ale nie piorę codziennie - raz, dwa razy w tygodniu posortuję na kupki według kolorów i temperatury prania i wtedy jazda . Tez musze "wyprawić " dziecko do przedszkola, czyli rano dac śniadanie, przypilnowac by zjadła, pomóc się ubrac i uczesać (sporo już sama robi, ale z niektórymi rzeczami jeszcze sobie nie radzi) , w międzyczasie przygotować jej i spakować lunch i podwieczorek do przedszkola, bo u nas nie ma wyzywienia, dzieci przynoszą z domu. W tym czasie też "ogarniam" łazienkę, kuchnię , zmywam. Od momentu jej wstania do wyjazdu do przedszkola mija 1,5 godziny.

Nie jestem samotną matką, ale charakter pracy mojego M. zawsze był taki, ze duzo był poza domem. Więc musiałam radzić sobie sama , nie miałam pomocy rodziny- ani mieszkając w Polsce, ani tym bardziej teraz tu, w Danii. No, odkąd córeczka chodzi do przedszkola, czasem spędza popołudnie u koleżanki,ale "coś za coś", więc czasem i ja mam jej koleżanki w domu pod opieką. Owszem, na odebranie z przedszkola w "awaryjnej " sytuacji mogę liczyc, mogę poprosić jakąś inną mamę . Ale nie nadużywam tego . M., gdy jest w domu, pomaga- odkurzy, czasem pozmywa , razem robimy zakupy raz w tygodniu. Ale bez przesady z ta pomocą - gdy go nie ma, bo akurat mu wypada wyjazd , też muszę poradzić sobie sama, włącznie z "męskimi" zajęciami.

Podsumowując- powinnaś uporządkować w jakiś sposób swoją sytuację z "partnerem", eks-partnerem- bo nie wiem, co o tym waszym związku myśleć. Myslę, że przez to się tak miotasz. To takie , sorry za wyrażenie, "ni pies, ni wydra" . Niby partner eks, ale cały czas piszesz, jakby był częścią Waszego życia. Trzeba zdecydować- wóz albo przewóz. Albo on się leczy i stara , albo mówisz bye-bye i niech sobie radzi sam, a ty ogarniasz swoje życie. Owszem, można się opiekować chorym człowiekiem, to bardzo chwalebne. Ale w zamian za tę opiekę, on tez powinien coś z siebie dać i zacząć leczenie. Bez uporządkowania tej sprawy, nie posuniesz się do przodu i wciąż będziesz się tak miotać.


Dokładnie! Wpis godny pochwały :)

Dodam jeszcze, że zrozumiałam, że Twój chłop ma chorobę psychiczną. Ale napisałaś, że mimo diagnozy się nie leczy. Super, że stan sie poprawia ale powinien być pod opieką terapeuty, stale. Chodzić na terapię, brać leki jeśli potrzeba. By stan był stabilny. Poza tym właśnie też się zastanawiam czy on jest nadal czy eks? Czy Ty jesteś zmuszona sądownie się nim opiekować?? Poza tym osoby chore psychicznie można zmusić do leczenia - wystarczy, że będa miały opinię osoby ubezwłasnowolnionej i wtedy opiekun decyduje o takiej osobie. Oczywiście taka osoba musi być kompletnie niesamodzielna i bezradna. A z tego co piszesz Twój eks tak miewa (gdy jest źle). A nigdy nie wiesz kiedy to nastąpi bo się nie leczy.

Powiem, że bałabym się być z kimś chorym, który nie jest pod opieką lekarza, nie leczy się, nie chodzi na terapię.
 
My się własnie tak umówiliśmy, że skoro on znalazł pracę i dużo mu ona daje (poprawił się jego stan) to on będzie spłacał mi pieniądze które jest mi winien, a ja w zamian za to wezmę na siebie jego, dom i dziecko, a dzięki temu będę miała czas na swoje sprawy - lekarzy, sprawy sądowe, robieine tutejszych kwalifikacji (karty BHP i prawa jazdy). Wszystko to mam rozgrzebane i w trakcie, np. niby doczekałam się na hepatologa i rehabilitację, ale nadal tam chodzę.
Z (eks)partnerem sytuacja wygląda tak, jak cały czas piszę - jest osobą chorą, wymagającą opieki. Już nie pierwsza osoba mnie pyta jak to z nami jest i przyznam że dla mnie to dziwne pytanie. Mam wybór: albo pomogę mu się ogarnąc (i to się dzieje, ale w tempie które jest mi trudno znieść), albo zostawię go samego z dzieckiem, ryzykując że dziecko trafi do domu dziecka, i będąc pewną że dziecko na tym ucierpi, bo ze mną np. przez cieplejsze pół roku chodzi prawie codziennie do parku, a on nie znosi aktywnosci fizycznej. Gdyby to był łatwy wybór to dnia by mnie tutaj nie było. Przekwalifikowanie nie wchodzi w grę, po pierwsze lubię swój zawód, a po drugie stety-niestety jestem osobą ambitną, więc nie będę pracować fizycznie za marne pieniądze dopóki nie mam noża na gardle, a póki co nie mam.

No właśnie "my robimy raz w tygodniu". Ja robię sama, mam chory kręgosłup, nie mam samochodu, więc nie przywlokę na raz rzeczy na cały tydzień, zwłaszcza że przy mężczyźnie w domu to potrzebuję dziennie np. pół kilo mięsa mielonego dziennie, albo kurczaka dziennie, a prócz tego przecież ziemniaki, kasze, jajka, wędliny, 7 litrów mleka tygodniowo nam schodzi. Do tego jeszcze ubrania, książki i zabawki dla dziecka, tym bardziej że w szkole potrafią w poniedziałek po południu powiedzieć że dziecko potrzebuje być w czwartek przebrane za pszczółkę, więc spędzam 2 dni na lataniu po sklepach w poszukiwaniu przebrania pszczółki. Owszem, zdarza mi się, że jestem w sklepie raz w tygodniu po takie większe zakupy, bo resztę zamawiam online, ale nie da się wszystkiego zamówić online. On przez te 1,5 roku wracał codziennie koło polskiego sklepu i nawet chleba nie kupował, ja musiałam tan specjalnie chodzić.
Z praniem to szczerze nie ogarniam jak to robisz że mieścisz się w dwóch pralkach. Szkolne mundurki + rzeczy w podobnych kolorach to jedna pralka, biale rzeczy raz na 1,5 tygodnia (dziecko musi mieć w szkole białą koszulę), raz w tygodniu jego robocze rzeczy, raz na 2 tygodnie jasne kolorowe rzeczy, raz na 2 tygodnie ciemniejsze kolorowe rzeczy, no i pralka tygodniowo innych rzeczy (np. płaszcz ktory trzeba prać osobno, swetry, narzuty, zasłony itd.). Za każdym razem mam pełną pralkę i wychodzi mi 5-6 pralek tygodniowo.
 
Ostatnia edycja:
Wiesz, Twoja sytuacja jest tak zagmatwana, że trudno coś z tego zrozumieć. Sama jesteś bardzo chaotyczną osobą.

Z tego rozumiem, że Ty masz prawa odebrane? Bo dlaczego dziecko ma trafić do domu dziecka, przecież z Tobą może zostać. Co do przekwalifikowania to wybacz ale albo zawód albo dziecko. No musisz się na coś zdecydować. Życie to sztuka wyboru i czasami trzeba zrezygnować z czegoś w imię czegoś innego jeśli się nie da pogodzić tych dwóch spraw.

Nadal nie rozumiem dlaczego ten chłop (eks jak piszesz) nie jest pod opieką specjalisty. Jest chory i co z tego, że jego stan jest lepszy jak zaraz może być gorszy?? Dziwne to dla mnie takie tłumaczenie. Choroba psychiczna ZAWSZE powinna być prowadzona pod okiem specjalisty. Terapia, leki. Kompletnie nie rozumiem Twojego podejścia.

I tak jak poprzedniczka pisze ma się wrażenie, że Ty ciągle chodzisz i sprzątasz po wszystkich. Uważam, że masz życie na jakie się zdecydowałaś. Jesteś schorowana ale masz sporo czasu na swoje sprawy ale organizacja kuleje. Co do weekendów i dziecka w domu to ja nie widzę problemu z podokańczaniem spraw z tygodnia. Co Ci dziecko przeszkadza? Czy chłop, który nic nie robi? Uważam, że to wymówki.

Nie mnie oceniać Twoje życie. Każdy żyje jak uważa i podejmuje decyzje oraz wybory jakie uważa za słuszne.

Spróbuj realizować powoli zamierzenia tak jak pisałam - poświęcając jeden dzień na nie. Ewentualnie spisać listę i powoli wedle niej realizować plan tygodniowy. W ostateczności wynająć jakąś pomoc domową, która Cię odciąży. Przyjdzie 2 x w tygodniu - posprząta, poprasuje, zrobi co jej zlecisz. Sama zostawisz sobie pranie a zakupy te większe możesz zamówić przez internet. Drobne robić po drodze do szkoły czy po drodze ze szkoły żeby nie tracić niepotrzebnie czasu.

Powodzenia :)
 
Obawiam się, że nie ja jestem chaotyczna, tylko po prostu znowu nieuważnie czytasz :) Dziecko nie zostanie ze mną, bo dziecko nie może np. co 3 miesiące lub 2 tygodnie zmieniać szkoły, bo mama pracuje więc jest ciągle w trasie. Samo też nie może zostać np. na miesiąc ani tydzień, bo ma 6 lat. Dlatego jej ojciec musi być zdrowy by się nią zająć. Nie jestem osobą która łatwo się poddaje, więc nie będę wybierać między dzieckiem a pracą (praca=pozycja zawodowa, ale też zarobki, a więc w perspektywie własny dom).
Ja też kompletnie nie rozumiem Twojego podejścia, tak piszesz jakby to ode mnie zalezało. Jeśli uważasz, że zależy, to proszę, przedstaw mi co mam zrobić. Bo ja jestem w tej sytuacji od ponad 5 lat i już wszystkie ścieżki zeszłam (w Polsce), tu też prosiłam o pomoc opiekę społeczną ale uznali że skoro on się leczyć nie chce to nie ma na to sposobu. Mój eks jest osobą pełnoletnią, ubezwłasnowolnienie w Polsce wymagałoby ode mnie przede wszystkim przedstawienia opinii lekarza czy jego stan jest na tyle zły że musi byc ubezwłasnowolniony, on do lekarza nie pójdzie, a ja go nie jestem w stanie zmusić. Sama diagnoza choroby psychicznej nie jest podstawą do ubezwłasnowolnienia, jedyny lekarz u którego był (tylko dlatego ze wezwałam do niego policję i pogotowie, jak mial jeden z ataków autoagresji), uznał że nie stanowi on zagrożenia dla otoczenia, więc nie może być leczony przymusowo. Naprawdę, gdyby to było takie łatwe jak Tobie się wydaje to już dawno byłoby po problemie, i kto wie, może bylibyśmy nawet parą.


Jeśli chodzi o rzeczowe uwagi na temat mojej organizacji czasu to jestem naprawdę bardzo wdzięczna, potrzebuję kopa w d... ewidentnie. Bo mi się też już zaczyna jego niechciejstwo udzielać i wszystko mi kuleje. Dzięki ;)
 
Ostatnia edycja:
Tolu, wybacz, ale to Ty czytasz nieuwaznie :)
Nigdzie nie napisałam, że mam "2 pralki", a że piorę raz-góra dwa razy w tygodniu , gdy nazbiera mi się odpowiednia ilośc rzeczy wspólnych pod względem koloru i temperatury. Jeśli chcesz, prosze bardzo, oto moje "wsady pralkowe" ;)
- białe 60'
--białe i jasne 40'
- czarne
-czerwone i różowe
- niebieskie i zielone
- kurtki , kombinezony, śniegowce, rękawiczki itp. córki z przedszkola (mam kilka kompletów do przedszkola, "do ciochrania" i jeden "czysty" , którego do przedszkola jej nie daję, nie da się tu inaczej, większość rodziców tak robi ;-)).
- koce, narzuty, zasłony, szmaciane dywaniki itp- od czasu do czasu, na pewno nie co tydzień- w miarę potrzeb.

Jak widzisz, "wsadów " w tygodniu mam co najmniej 6 , ale nie rozdrabniam się na codzienne pranie . Zazwyczaj w weekend, jak jestem w domu, to pranie robi się w międzyczasie, gdy ja zajmuję sie innymi rzeczami w domu.
Co do zakupów- NIE WIERZĘ, że nie ma możliwości zamówienie PRAKTYCZNIE WSZYSTKIEGO do domu. Kto ci każe dźwigać te siaty z kaszą , cukrem i mąką???
Wiem, że moje znajome w Danii zamawiają duże zakupy również z Polski, ze sklepu "dodomku.pl" . Nie wiem, w jakim kraju mieszkasz, ale wręcz nieprawdopodobnym wydaje mi się, że nie ma rozwiniętej sieci sklepów internetowych, gdzie można kupić praktycznie wszystko, a na pewno produkty trwałe , typu sypkie, dalej- mleko- może być UHT przecież , chemia domowa, przetwory- to wszystko można kupić "na zapas" , nawet odżałowując na taksówkę z supermarketu. Jest MNÓSTWO sposobów zrobienia zakupów, nie tracąc codziennie godziny . A pieczywo możesz kupować przecież przy okazji odprowadzania czy przyprowadzania córki ze szkoły- oczywiście, torba na kółkach w Twoim przypadku nie tylko zalecana, a wręcz nieodzowna.

Co do pracy i dziecka- cóż, Twój wybór. Nie będę komentowac, każdy ma prawo do takich wyborów życiowych, jakie uważa za najlepsze dla siebie. Więcej nie napiszę, bo i tak nie ma to sensu.
Jednego pojąć nie mogę- człowiek chory, NIEPRZEWIDYWALNY , raz ma pracę, raz może jej nie mieć, bo na przykład nie daje rady wstać z łóżka przez tydzień. I ty na kimś takim opierasz i budujesz swoją przyszłość??? Pal sześć ciebie- jestes dorosła, Twoje życie, Twój wybór.
Ale dziecko zmuszone do życia w tak niestabilnym srodowisku? Zastanawialaś się kiedyś nad tym, jak sytuacja w domu wpłynie na córkę? Jaki będzie miala "wzorzec mężczyzny", wzorzec rodziny?
Generalnie po tej wymianie postów stwierdzam, skoro pytasz- tak, to z Tobą jest "coś nie tak".
Ale nie dlatego, że nie jesteś "perfekcyjną panią domu" , bo to jest naprawdę nieistotny szczegół. Wiele dziewczyn ma czasem w domu bałagan, zabawki mogą leżeć 2 dni w salonie, a łożko w sypialni może być niepościelone - świat się od tego nie zawali- ale są szczęśliwe .
Twoim problemem jest "nieogarnięcie całościowo sytuacji", a rozdrabnianie się na nieistotne szczegóły.
 
Haha, faktycznie, masz rację :) zrozumiałam że pierzesz dwie pralki w tygodniu, bo napisałaś że pierzesz dwa razy w tygodniu ;) To już tak naprawdę nie robi różnicy, czy wstawiasz 6 pralek w 2 dni, czy 6 pralek w 6 dni, i tak i tak trzeba to włożyć do pralki, powiesić i poskładać :) Po prostu zdziwiło mnie to, bo zrozumiałam, że pierzesz tylko 2 razy (2 pralki) tygodniowo, mnie by brud zasypał jakbym tak robiła, chociaż pralkę mam dużą.

Jakbym zamawiała takie rzeczy jak jajka, wędliny, mięsa, czy nawet żarowki, to płaciłabym minimum 2x tyle niż płacę w sklepach stacjonarnych. Poza tym dostawa do domu jest dopiero jak się wyda np. 25 funtów, a nie jestem w stanie tyle wydać co tydzień, ani przechować np. mleka na 2 tygodnie.

Tak jak pisałam, robię zakupy tylko przy okazji odprowadzania dziecka, tylko że dziecko ma szkołę daleko, stąd się bierze ta godzina którą liczę na zakupy.

Naprawdę nie miałam intencji prosić o radę w sprawie moich życiowych wyborów, i tak ani nie zrozumiecie, ani ja się nie mam ochoty wdawać w szczegóły. Nie mam zwyczaju się poddawać, chociaż wiem że to niemodne.

PS. Żeby nie było: szanuję Twoje zdanie i za takie uwagi też jestem wdzięczna.
 
Ostatnia edycja:
Zgadzam się z Happybeti.

Co do pracy i córki to skoro kariera jest dla Ciebie ważniejsza a za tym dom dziecka dla córki bo jak widzę innej opcji nie ma to ja już nic nie napiszę. Nie chcę być nieuprzejma. Ale aż nóż się w kieszeni otwiera.

A facet chory psychicznie i do tego się nie leczy jest nieprzewidywalny czyli może być zagrożeniem dla otoczenia.

Ja bym zagroziła, że jeśli się nie będzie leczył to mu nie pomogę, odejdę. Leczenie zwiększa szanse na stabilną sytuację i zmniejsza na gwałtowne reemisje choroby. No ale to ja. Dla mnie to rodzina jest priorytetem. Jej bezpieczeństwo, zdrowie i szczęście. Oczywiście razem ze mną:) Żadna ze mnie matka polka. Mam też swoje sprawy, pasje i cenię swój czas. Ale rodzina dla mnie jest na pierwszym miejscu.

Pozdrawiam.
 
reklama
Wypowiadacie się na temat o którym nie macie pojęcia, ale nie mam o to pretensji, nikt nie jest alfą i omegą.
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry