Hej hej - widzę, że temat dietowania drążony.
Więc i ja mam na koncie mały grzeszek - przed chwilką zjadłam łyżke takiej masy czekoladowej do wafli



... aż mi głupio przed samą sobą.
Z drugiej strony czuję się nasycona.
Rano porobiłam brzuszki a teraz taka skucha
No cóż do końca dnia nie jem już żadnych takich słodkich rzeczy.
Kupiłam sobie dziś owoców i warzywek - wracając z targu rozmyślałam co będę jeść.
Nie no trzeba się wziąć za siebie z kopyta.
Kaka ja też chyba zrezygnuję z makaronów, ziemniaczków, słodyczy.
To chyba najlepsze - no i pozostaje kwestia chleba - nie umiem się obejść bez niego a te styropianowe to mi przez gardło nie chcą przejść

Od paru miesięcy kupuję tylko i wyłącznie ciemne pieczywko a najlepiej z ziarnem słonecznika.
Staram się zjadać rano 2-3 kromki i później unikam chleba.
Ale właśnie tak jak
Maksiowa otworzę lodóweczkę i zobaczę kabanoski, szyneczkę to .... już dalej wiecie.
Dlaczego moja silna wola mnie opuściła

:-(
Poproszę kopa mocnego i grożący palec nade mną.
Evelajna ratunku ;-)
A tak łatwo pisać, że można rozpocząć dietkę, bez słodyczy, z ćwiczeniami i racjolanym żywieniem a tu proszę .... moje słowa a ciężko wcielić w życie
