Idiosynkrazja
Zaangażowana w BB
Kurczę, Nie szczepię,... Przede wszystkim to co piszesz na temat odporności jest bardzo ciekawe i widać, że się tym interesujesz. Nie umiem wyjaśnić mechanizmu przejmowania wirusów ponieważ nie jestem lekarzem, aczkolwiek zaciekawiłaś mnie i wdrożę się głębiej w ten temat.
Rozumiem, dlaczego nie możesz podejść obojętnie do tego tematu, ale dlaczego z góry zakładasz że osoby które szczepią dzieci uchylają się od odpowiedzialności i w podskokach biegną do pediatry na kłucie dziecka bo tak im wygodniej, lekarz zaszczepi a ja mam luzik. Nie jest tak. Interesuję się szczepieniami, wiem jakie mogą być powikłania, niektóre wywołują moje przerażenie (jak np. zapalenie mózgu przy szczepionce Priorix na świnkę-odrę-różyczkę). Jednak moja mama w dzieciństwie, kiedy miała 10 lat (i szczepiona na odrę nie była bo ta szczepionka jeszcze nie istniała) zachorowała na odrę i prawie umarła... Miała ponad 41 stopni gorączki ale dzięki Bogu udało się ją uratować... Więc w tym wypadku kieruję się zasadą wyboru mniejszego zła... Taką mam przynajmniej nadzieję.
Co do odporności na wirusy i zdrowego trybu życia... A co sądzisz np. o ospa-party, gdzie rodzice (głównie nieszczepiący właśnie) zabierają swoje dziecko, narażają je na chorobę a także inne dzieci? Czy mają do tego prawo? Zdają sobie przecież sprawę że dziecko chodzi do szkoły, może zarazić inne dzieci, a w niektórych przypadkach ospa potrafi być bardzo ciężka, np. tak było w moim wypadku. A po co właściwie to robią? Czy nie po to, aby ich dziecko zachorowało, nabrało odporności i aby mieli już tę chorobę "z głowy"? Bo innego wyjaśnienia nie widzę. Za każdym razem gdy moje dziecko jest szczepione, boję się co będzie później, jednak dla mnie (podkreślam, DLA MNIE) jest to sposób na ochronę jego zdrowia. Z czym oczywiście można się nie zgodzić, i ja to szanuję.
Rozumiem, dlaczego nie możesz podejść obojętnie do tego tematu, ale dlaczego z góry zakładasz że osoby które szczepią dzieci uchylają się od odpowiedzialności i w podskokach biegną do pediatry na kłucie dziecka bo tak im wygodniej, lekarz zaszczepi a ja mam luzik. Nie jest tak. Interesuję się szczepieniami, wiem jakie mogą być powikłania, niektóre wywołują moje przerażenie (jak np. zapalenie mózgu przy szczepionce Priorix na świnkę-odrę-różyczkę). Jednak moja mama w dzieciństwie, kiedy miała 10 lat (i szczepiona na odrę nie była bo ta szczepionka jeszcze nie istniała) zachorowała na odrę i prawie umarła... Miała ponad 41 stopni gorączki ale dzięki Bogu udało się ją uratować... Więc w tym wypadku kieruję się zasadą wyboru mniejszego zła... Taką mam przynajmniej nadzieję.
Co do odporności na wirusy i zdrowego trybu życia... A co sądzisz np. o ospa-party, gdzie rodzice (głównie nieszczepiący właśnie) zabierają swoje dziecko, narażają je na chorobę a także inne dzieci? Czy mają do tego prawo? Zdają sobie przecież sprawę że dziecko chodzi do szkoły, może zarazić inne dzieci, a w niektórych przypadkach ospa potrafi być bardzo ciężka, np. tak było w moim wypadku. A po co właściwie to robią? Czy nie po to, aby ich dziecko zachorowało, nabrało odporności i aby mieli już tę chorobę "z głowy"? Bo innego wyjaśnienia nie widzę. Za każdym razem gdy moje dziecko jest szczepione, boję się co będzie później, jednak dla mnie (podkreślam, DLA MNIE) jest to sposób na ochronę jego zdrowia. Z czym oczywiście można się nie zgodzić, i ja to szanuję.