Wchodzę juz trzeci dzień z rzędu i moze w końcu uda mi sie napisać i wysłać posta... Bo zawsze coś i muszę lecieć, a po czasie jak sobie przypomnę co robiłam 2O minut wcześniej posta mi zjada:/
A u nas po staremu....czekamy i tylko to nam pozostało... Teraz w czerwcu będziemy pisali znowu o przedłużenie wizy....bo sie nam kończy...zobaczymy jak to wyjdzie
A tak to u nas chorubska panują, MAri ma 2 tydzień katar, z soboty na niedziele wysypalo jej pokrzywke na calyh nozkach ty żalą niemiłosiernie, bo ja to swedzialo... Do 1:30 w nocy oglądała bajki ( pozwolilam jej żeby sie nie drapala, a skupia na czymś innym bo aż jej te całe nóżki spuchly strasznie) aż po prostu padła..dostała wapno i witamine c i rano na szczęście było ok... A w niedziele mnie strzelilo grypsko i wstalam dopiero w poniedziałek wieczorem z łóżka... Ale juz powoli dochodzimy do siebie
Cieszę sie, ze weekendy sie Wam udały...
Zapomną nio super ze w pracy Ci sie podobało, oby tak zawsze

Reniu dla mnie NY to było i jest odwieczne marzenie i mam nadzieje, ze jak juz jestem po tej stronie oceanu i względnie tak blisko, to sie ono spełni

Także zazdraszczam
Ok uciekam do broja buziole laseczki:*