Przepraszam za przydługi post, jak ktoś chce mogę zrobić wersję okrojoną
Ogólnie w sierpniu miałam histeroskopię, usunęli mi mięśniaka i polipa, którego nie było na USG. Potem miałam odstawić tabletki antykoncepcyjne, poczekać na krwawienie i zacząć estrofem, żeby wejść na sztuczny cykl.
Mój organizm miał inny plan. Mój organizm udaje, że jest płodny i zaczął sobie cykl naturalny bez krwawienia

więc 26.11 mieliśmy transfer na cyklu naturalny - beta 0.
Zamówiłam wtedy suple dla męża, dla siebie już pod kątem kolejnej stymulacji. Zapisałam się w klinice na listę na styczeń, żeby rozpocząć kolejną stymulację. Ten ostatni zarodek chciałam po prostu wytransferować, żeby mieć czystą drogę do kolejnej procedury.
Wtedy pojawiły mi się takie dziwne dolegliwości - coś jak szumy uszne, wibracje w głowie, nie wiem, brzmi śmiesznie, ale czułam się, jakbym postradała zmysły. Miałam okropny czas, narobiłam błędów w pracy i wtedy postanowiłam z tym iść do lekarza. Podejrzewał u mnie tężyczkę i kazał brać końskie dawki magnezu. Czy to ten magnez sprawił, że coś zaskoczyło? Nie mam pojęcia.
I potem udało się wejść na cykl sztuczny, w 13dc moje endometrium było piękne jak idealny obrazek z google. Nie pamiętam, żebym miała takie na naturlanym. Czy to sztuczny cykl był kluczem? Może.
Przyszedł dzień transferu, o którym nie powiedzieliśmy nikomu - wiedziałam tylko ja i mąż. Szłam tam jakbym szła do rossmana po mydło - wchodzę, wychodzę. Po tym transferze nawet o nim nie gadaliśmy za bardzo. Żyłam normalnie, jedyne co wyklczyłam to ćwiczenia z ciężarami i ograniczyłam się do jednej kawy dziennie. Poza tym nic nie zmieniłam. Byłam bardzo spokojna, bo nie miałam nadziei.
Zrobiłam 4 dpt wieczorem test ciążowy i był biały. Ale po kilku minutach spojrzałam i był cień.
Kolejnego dnia rano zrobiłam kolejne testy i wyglądały tak:
Zobacz załącznik 1727023
Wy pewnie nic nie widzicie, ale musicie uwierzyć, cienie tam są

Poszłam na betę i była zawrotne 6,9
No i long story short - robiłam betę kilka razy, przyrosty są w normach, wartości nie są zawrotne, ale też nie nieskie, więc czekam i cieszę się z momentu w którym jestem.