Dziewczyny, witam się rozpakowana i proszę o rady. Nie jestem w stanie teraz nadrobić całego wątku, ale może coś pomożecie. Sprawa wygląda tak:
W szpitalu mały nie chciał w ogóle złapać cyca, nie umiał go zassać, bo mu było za płytko. Podobno mam dość płaskie brodawki, a maluch ma cofniętą dolną wargę i przez to też może gorzej chwytać. Karmienie w szpitalu wspominam jak koszmar, nie mogłam go wcale przystawić, udało się może 2 albo 3 razy jak mi któraś położna pomogła mu wepchnąć brodawkę do buzi.
Wczoraj wróciliśmy do domu, pierwsze co to sięgnęłam po laktator żeby spróbować coś odessać i wyciągnąć trochę sutki, Z wyciągnięciem się udało, z odessaniem gorze - może gdzieś z 1,5 łyżeczki do herbaty.
Teraz mały już bez problemu chwyta cyca, czuję jak ssie, ale nie czuję żeby mleko płynęło albo żeby połykał. Nie słychać też tego połykania. Ja mam cały czas tylko siarę i czekam na nawał jak na zbawienie. Młody wczoraj wcale nie zrobił kupy, dzisiaj do tej pory też nie. Mam nawet wrażenie, że mało sika, bo nie ma ciężkich pampersów. Mógłby w kółko spać i nie jeść wcale, a w ogóle nie płacze - nie wiem co jest nie tak. Teraz go przystawiam jak tylko chce ciumkać, do jedzenia jest budzony, pomagam sobie laktatorem, ale tam dosłownie tylko kilka kropel wylatuje. Dziś już kupiliśmy sztuczne mleko, żeby go dokarmić bo mocno spadł na wadze w szpitalu (wychodził w 2 dobie z 3820, a urodzeniowa 4180). Pomóżcie proszę co robić! Kiedy będzie nawał? Kiedy skończy się siara, a zacznie prawdziwe mleko? Dlaczego to spływa tylko kroplami, kiedy coś się zacznie dziać? Błagam pomóżcie, bo ja już świruję
