Nie wiem jak to jest z porodem siłami natury, znaczy znam to tylko z opowiadan :-) i wsród moich koleżanek wszystkie odbyły sie spokojnie, szybko, bez komplikacji :-) i Wam tez takiego porodu zycze... ja wybrałam po raz drugi CC i moze sie niektorym wydaje ze ide na łatwizne, ze CC to nie porod...:-( mozecie mi wierzyc ze jest to ogromne przezycie, w czasie porodu w organizmie zachodza zmiany ktore przygotowuja do bycia matka, w czasie CC poprostu wyjmuje sie dziecko i zszywa rany :-( organizm nie jest przygotowany, dlatego matki czesto nie maja na poczatku pokarmu, psychika tez kuleje...i fakt CC samo w sobie nie boli, w koncu jestes znieczulona/uspiona ale pozniej....moze to nie jest bol jakis koszmarny, jak dla mnie da sie przezyc( jestem dosyc odporna ) ale jest ciezko...pierwsze dwie, trzy doby miałam wrazenie ze mi wszystko popęka...pozniej jeszcze w szpitalu miałam problemy ze wstaniem i wejsciem na łóżko ( przy moim 1,50 cm łóżko szpitalne jest poprostu koszmarem )....jak juz wrociłam do domu to moj mąż miał 2 tygodnie L4 na mnie, a pozniej jeszcze 3 tygodnie urlopu dobrał i gdyby nie on to nie wiem co by było....ogromnie mnie wspieral....pomagal ze wszystkim, zajmował sie małym, kapał go, przewijał, pomagał mnie w nocy podniesc sie z łóżka zeby nakarmic małego....jak przestałam kamic piersia to sam karmił w nocy małego.....opatrywał moja rane po CC, robił mi opatrunki.....jednoczesnie pracując na telefon w serwisie i w tym czasie konczył studia, pisał prace inż...jestem mu bardzo za wszystko wdzieczna i mysle ze te kilka dni bardzo nas do siebie zblizyło..zreszta zobaczycie same jak to jest, jezeli wasi panowie stana na wyskosci zadania....:-)