O ja pierniczę. Kukam na Rozmowy w toku ostatnio, no i dzisiaj o kobietach, które się wiele razy rozwodziły. Normalnie szok

Jak można tyle razy wierzyć, że kolejny będzie lepszy?
Ale do rzeczy...
Tosika, a ja Ci już ofertę przygotowywać zaczęłam... Pochwal się jaki kraj, jaki hotel, jaki termin... No i zazdroszczę taaaaakiego klienta, który przyszedł i dla 30 osób wakacje kupił. Normalnie chyba bym sobie wekend w Zakopanym zafundowała z tej okazji. I powiedz no, skąd żeś Ty wzięła taką ilość kasiastych znajomych? MY mamy problem znaleźć kogokolwiek do towarzystwa, bo wszyscy wkoło oszczędzają na przyjemnościach... No i jeśli można, to też poproszę o pomysły na reklamę.
Beaa, widziałam kiedyś w telewizji, jak kobieta pokazywała tą metodę... Niemniej wydaje mi się ona tak samo bolesna jak i depilator. Zatem żyleta moją jedyną przyjaciółką w tej dziedzinie. I pewnie kolejny sezon taki będzie. Starsznie boleściwa w tym temacie jestem. Nawet wyrywanie brwi mnie boli, do tego stopnia, że chodzę do kosmetyczki, żeby mi robiła woskiem
Survivor, kurde, może mała przetrwa bez cyca, co? Je modyfikowane, czy nie? Marzenie normalnie... Do TYmka jak oduczaliśmy go jedzenia w nocy wstawał Michał i jak tylko dostanę zielone światło na "głodzenie" Julci (czyli jak będzie przybierać ok), to też wybiorę taki czas, żeby mi się pracą nie zasłaniał. U TYmka chyba trwało to tydzień, coś czuję, że z Julcią nie będzie tak łatwo.
Mamabartka, zdrowia Wam życzę. I cierpliwości. Tymek miał zwyczaj gorączkować w niedzielę - i stąd mamy swoją prywatną panią doktor, do której czasem możemy zadzwonić konsultacyjnie, a nie tylko zamówić wizytę. Ale wkuzrające to było, zwłaszcza, że M zarabiał wtedy dużo mniej.
U nas dzisiaj pięknie. Z Julką poszłam na spacer po Tymcia, po buty dla niego, spokój, słonko, luz. PO tym jak przez ostatnie dwa dni w biegu do domu wracałam (chcąc na przykład zaliczyć regulację brwi, tak żeby mama nie skumała, że mnie dłużej nie ma), to dziś było naprawdę super.
No i napiszę Wam w ramach przyznania się do swej słabości, że dzisiaj rano prawie przemoc w domu była. Noż kurde, jak nie wyjść z siebie, kiedy JUlka o 4.30 chce zacząć dzień, próba usypania jej kończy się płaczem, a obok TYmek próbuje zasnąć. W takich momentach nie jestem w stanie nad sobą panować

Na dodatek M mnie wkurzył, bo wrócił wczoraj z pracy, poszedł się położyć (nawet mi to pasowało bo oglądałam TV), potem poleżał, zjadł, no i poszedł do kompa. Ja wziełąm Tymka i chciałam z nim prezent na urodziny kuzynki zrobić, Julka zaczęła marudzić, mówię, żeby podgrzał jej zupę, a ten ją postawił i siadł przy kompie. NO więc Tymi poszedł do Julii ją zagadać, a ja do tej zupy. Karmiłam ją jednocześnie prawie robiąc z nim kwiatki (takie ze struganych kredek, więc wymagały sporej delikatności). A on siedział przy kompie i pewnie pracował. POtem wykąpał Tymka, oczywiście krzycząc na niego, a ja zrobiłam kolację. A jak bym serial, to miał czas siedzieć. No ale zemsta będzie słodka - już mu powiedziałam, że skoro on mi nie pomaga (ale się oburzył), to mnie nie interesuje to, czy on jutro będzie robił akcje reklamową. Wiem, że ma dużo pracy, ja się kładę, on prawie zawsze jeszcze siedzi, ale gdyby pracował wtedy, kiedy jest na to czas, to nie byłoby problemu.
Teoria była taka, że wszystko się da pogodzić (jak otwieraliśmy interes), a wychodzi na to, że sobotnie sprzątania biorę na siebie, po pracy idzie do biura, a ja z dziećmi sama. A jak już wraca, to zamiast pomóc, to on ma potrzebę rozmowy biznesowej - wychodzi na to, że patrzę na Julkę, odpowiadam na pytania Tymka, robię kolację i jednocześnie odpowiadam na trudne pytania. NOrmalnie wolę jak wraca później.