Hmmm...widzę, że nawet jak się byczę do siódmej, to i tak pierwsza jestem
Kasia, wygląda na to, że Twoje zęby zaraźliwe

Mojego M od wczoraj tak bolą, że dziś w trybie pilnym gna do dentysty, choć zwykle preferuje metodę na przeczekiwanie bólu i omijanie lekarza szerokim łukiem

A i mnie już coś zaczyna ciągnąc, więc chyba też w końcu pójdę...
Kamu, współczuję frustracji finansowych - chyba wszystkie co jakiś czas je przerabiamy:-( ale ja cały czas sobie powtarzam, że mając gdzie mieszkać, co jeść a nawet czym jeździć plasujemy się w 10% najbogatszych ludzi świata, więc nie ma co narzekać, choć oczywiście cudownie by było móc żyć bez nerwowego sprawdzania konta co drugi dzień

Pomysł z 5-złotówkami bardzo fajny, choć u nas nie wyszedł, bo mając świadomość, że w domu leżą (i się marnują

) pieniądze, nei byłam w stanie ich nie wydać...bo u nas to ja jestem ta rozrzutna:-)
Tosika, tyś chyba jakieś tabletki dla patologicznych grubasów kupiła?:-) Ale to mnie pocieszyłaś, bo z tych norm wynika, że w zasadzie jestem szczupła jak łania


Mimo to daj znać, jak zadziałały, bo moje lustro jednak mówi co innego
Post, no wiadomo, jako posiadaczka jednego niemowlaka i drugiego w drodze, jesteś na prostej drodze do patologii społecznej, bo kto to widział się na tyle dzieci w tak krótkim odstępie decydować


:-):-):-)
Kate, napiszę to jeszcze raz, ale strasznie Cię podziwiam, że z tak ciężką pracą sobie radzisz! Ale super, że mały współpracuje i grzecznie daje się zabawiać opiekunom jak mama pracuje
Julia, ale zazdroszczę wyjazdu! Wyślij nam wirtualną kartkę!
Madzia, no nieźle Cię fryzjer skasował


To chyba akonto ślubu sobie 100% ekstra policzył, ale oby w sobotę poszło lepiej....zwłaszcza za takie pieniądze

Zresztą widziałam Cię w sukni na zamkniętym i wyglądasz tak cudnie, że mogłabyś się i na łyso ogolić i nic by efektu nie zepsuło:-)
Nam się wczoraj wyprawa w zasadzie udała tylko pierońsko zimno było - ani chybi Tosika za wcześnie nasze słońce podkradła:-) Ale w pociągu mała bawiła się szampańsko, uznała, że to jakaś nowa zabawa i rechotała w głos, zaczepiała podróżnych i generalnie chętnie by się przejechała aż do Poznania

Ale clou wyjazdu i tak nei był pociąg, ani wizyta u cioci i Laury tylko.....odwiedziny w szmaciarni

Posadziłyśmy dziewczynki przy koszu z zabawkami i dzieci odpłynęły...wrzask był jak już trzeba było wychodzić

Co ciekawe, takie same czy podobne zabawki w domu wcale nie budzą dzikiego entuzjazmu, wiec wychodzi na to, że małe odziedziczyły po mamusiach pasję do wyszukiwania lumpeksowych okazji
Dziś znowu drepczemy na rehabilitację...pani poleca jeszcze logorytmikę zbiorową, a ja mam odruch wymiotny jak muszę tam znowu iść

Mam tak serdecznie dość tego dreptania po przychodniach:-(
A jeszcze przedtem przychodzi sąsiadka, która w padła w jakąś sektę sprzedaży sieciowej i chce mnie koniecznie zwerbować...nie było się jak wykręcić, bo od miesięcy naciska, sugerując, że skoro w kryzysie kiepsko z pracą to nie możemy zmarnować takiej okazji, ale ja się kurczę do tego kompletnie nie nadaję, no i mierzi mnie lekko fakt wciskania ludziom kołder za 5 tys. czy innego cuda... no nic posłucham grzecznie i najwyżej się obrazi, że nie skorzystam, albo zacznie mnie podejrzewać o chowanie dolarów pod podłogą, skoro pracy nie potrzebuję
No i last but not least:
Blu, Julciu - wszystkiego naj, dziewczynki!