No to jestem....moje dziecko bogatsze o wiedzę zdobytą wczoraj u psychologa (a że słuchało ze zrozumieniem, niby się bawiąc, to wiem, bo się sama potem wygadała

) urządziło dzisiaj rano piękną pokazówkę buntu

Było wedle wszelkich zaleceń w podręcznikach dla dwulatków, ale wiedza chyba na coś się przydała, bo po 3 kwadransach wycia przyszła do mnie sama i oznajmiła "juś jestem gziećna i się ubiolę i pójdę do źłobka"
Madzia, terapii nie będzie, bo nie dzieje się nic złego, w sensie wymagającego leczenia czy prostowania z pomocą specjalisty...pan za nas nie nauczy młodej konsekwencji i karności, bo musiałby ją adoptować...a widziałam po tym jak mnie słuchał, że w duchu sobie coraz bardziej gratuluje , że się jeszcze na nierozważny krok posiadania dzieci nie zdecydował:-) Generalnie, główne wytyczne, to konsekwencja do krwi ostatniej, ale w ramach rozsądku, czli jak za 5 siódma jest nadal awantura, że ma tata ubierać a nie mama, to odpuszczać, a nie dożynać siebie i ją psychicznie (dzis taty nie było, stąd może i awantura). Ale poza tym pozwalać się wyryczeć, nawet z wymiotowaniem i sikaniem pod siebie...i nie ustępować. Oprócz tego, pan niejako potwierdził, że młoda wybiła rozwojem intelektualnym przed psychiczny i fizyczny (pytał, czy próbuje już kółka rysować, a chwilę później młoda pokazała mu namalowanego całkiem składnie misia...mina psychologa bezcenna

) i że w związku z tym należy uczyć ją emocji i radzenia sobie z nimi, czyli częste rozmowy o tym co czuje ona, mama, tata etc. i nazywanie emocji...
A i najważniejsze: pan powiedział, ze wychowujemy dobrze, większych błędów nie robimy i to nie nasza wina, że dziecko się buntuje;-)
No więc jedziemy dalej z konsekwencją, pan niestety nie powiedział, jak matka ma sobie ze swoimi emocjami radzić...tzn. powiedział, że muszę wytrzymać, bo nie mam wyboru

Czyli będę Wam tu nadal marudzić, jakie mam niegrzeczne dziecko

A i pocieszające jest, że pan twierdzi, ze nie ma cyklicznej niegrzeczności, jak mi jedna koleżanka straszyła, czyli, że na każde półtora roku (2,5; 3,5 itd.) dziecko zmienia się w demona, czyli jest nadzieja, że do pokwitania będzie względny spokój
Tosika, no to ja już się nie dziwię, ze nie masz dla nas czasu, ale.... cośmy się namartwiły to nasze, więc dbając o nasze serca i nerwy (zwłaszcza tych wiekowych lipcówek) jednak czasem się odzywaj;-) No i super, że sklep internetowy otwierasz! Ja jeszcze przed zakupami wiosennymi dla młodej, więc na pewno do Ciebie zajrzę
Kicrym, Ty to jednak masz zdolności pedagogiczne....może Cię wynajmę, żebyś poszła i z Flo do dentysty?

Choć my to w sumie, tak jak Madzia bardziej do pedodonty, bo mloda po tatusiu wystającą szczękę odziedziczyła i muszę w końcu iść i się dowiedzieć, kiedy to należy zacząć korygować...
My walentynek nie obchodzimy programowo, więc niczego nie robiliśmy, zresztą wczoraj po psychologu padliśmy na twarz jeszcze przed Młodą
Kasia, no to widzę, że u Was podobnie jak u nas: ciocia Pat stara się, z dzieciakami bawi, prezenty kupuje, a Bogiem i tak jest wujek Romek

choć mnie się udało zachować status bóstwa u najstarszej siostrzenicy...w czwartek w związku z tym wraca z powrotem do nas na ferie, bo podobno u cioci jest najfajniej na świecie...cioci średnio to na rękę, bo jest w środku dużego projektu, no ale bóg ma jednak pewne obowiązki wobec wyznawców
Kamu, szkoda, że z sklepem tak sobie wychodzi, ale może spróbujesz jeszcze z tym internetowym? Teraz może dobry moment jest bo wiosna idzie, ludzie chętniejsi do kupowania nowych ciuchów
to się opisałam, przy okazji ciśnienie po awanturze wyrównałam i czas do pracy;-)