Renia, no to masz jakąś nadzieję, że koteczka jeszcze żyje i ma się dobrze...może w końcu znajdzie drogę do domu

My od dziś mamy ten sam problem, bo nasz kot też poszedł w długą:-( Miejski głupek pewno dał się zeżreć psom albo nie umie do domu trafić:-( Znalezienie go na wsi graniczy z cudem, bo jest milion miejsc gdzie mógł pójść - R drogę obszedł sprawdzić, czy pod auto nie wpadł, ale śladu nie ma. Żal mi kota, bo 8 lat ze mną był, R twierdzi, że trzeba bylo w domu trzymać i na dwór nie puszczać, ale to było najpiękniejsze pół roku w życiu tego kota, jak w końcu na dworze pobył, myszy połapał na trawie się powylegiwal, więc warto było, nawet jak to życiem w końcu przypłacił ..ale mam nadzieję, że może jednak jeszcze wróci....
wycieczka wczoraj bardzo udana: pięknie w górach, dziewczynki bardzo zadowolone, tak się ekspedycją podjarały, że po powrocie spać poszły o północy

Sarulek zaliczył swoją pierwszą trasę turystyczną i pobyt w knajpie - oboma była bardzo ukontentowana:-) A Florcia waliła zdjęcia jak japoński turysta, ale coraz lepiej jej idzie i już w co najmniej 50% zdjęć w kadrze znajduje się to, co chciała sfotografować
A dziś już wstrętna szaruga za oknem, 120 stron w tydzień do przewalenia, żałoba po kocie, czyli proza życia...
Flora kaszle jak potępieniec, ale gardlo czyste, oskrzela czyste, podobno jakiś wirus złośliwy, znowu w domu do środy conajmniej siedzi, na szczęście z ojcem, bo ja w robocie na okrętkę

Ale z basenu w piątek być może znowu nici, czyli w tym miesiącu zasililiśmy pana instruktora darowizną, bo na zajęciach była tylko raz
sory, ze tylko o sobie, nawet Was nie doczytałam, ale robota gromkim glosem wzywa
