Kic, na pomidory za późno trochę mogą nie zdążyć zaowocować...no i musisz je do gruntu wysadzić, w doniczce to tylko te malutkie koktajlowe, ale dla celów eksperymentalnych możesz, czemu nie. Dla przyspieszenia owocowania mozesz je jakiś miesiąc po wysadzeniu do gruntu/dużej donicy ogłowić, czyli obciąć od góry, żeby im cały power szedł w zawiązywanie owoców a nie wzrost
Z tym, że tak jak pisałam, ja już nasion nie mam, bo wysiewałam w marcu wszystkie:-(
Renia, dzięki, dałam radę, dziś pojechaliśmy do Złotoryi, 30 km stąd, też ze mną w charakterze kierowcy...nagłe zainteresowanie prowadzeniem auta nie wynika z nudów, tylko z tego, że R pracę dostał! U sąsiada biznesmena, na tirach i busach będzie towar wozić, właśnie pojechał w pierwszą trasę, od razu na Słowację, wróci jutro wieczorem, więc ja jutro debiutuję jako słomiana wdowa i matka-terminatorka, bo rano muszę obie bachorki zwlec z wyra, wepchnąć do auta i tym autem dostarczyć do Lwówka...oczywiście boję się wściekle, ale jak nie ma wyboru to nie ma, najwyżej wyjedziemy o 5 rano i będziemy się toczyć 5 km na godzinę
Andula, dobrze, że nic się nie stało...myśmy też ostatnio mieli wypadeczek w kapieli: Flora tak intensywnie bawiła się z Sarą, że wepchnęła ją pod wodę, a ja akurat z łazienki wyszłam...była tak przerażona, że dopiero po chwili mnie zawołała, więc Sarulek z 10 sekund na bezdechu spędził...potwornie się przestraszyłam, ale od razu wyłowiłam topielca, przełożyłam przez kolano i docisnęłam, żeby z wody opróżnić
nic się nie stało, Sara nawet specjalnie nie zauważyła, że coś się stało, ale mi się to do tej pory śni po nocach i teraz nawet na sekundę ich w wannie z oka nie spuszczam....
zmykam, bo baby muszę zagonić do łóżka i pita rocznego w końcu zrobić...