reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Bycie rodzicem to codzienna przygoda pełna wyzwań, ale też pięknych chwil. Chcemy poznać właśnie te momenty, które sprawiają Ci największą radość! Napisz w kilku zdaniach , co najbardziej cieszy Cię w rodzicielstwie, a możesz wygrać atrakcyjne nagrody ufundowane przez Bella Baby Happy 💛<

reklama

Listopadowe mamy 2016

Dzień Dobry ale tu cisza dziś

ja też się boję porodu ale staram się o tym nie myśleć

kurde miałam tragiczną noc przez tego pieska :/ i na nogach już jestem od 6:30
 
reklama
Dzień dobry.
Witam się po weekendzie. W sobote mielismy wesele, a ja jak jestem niewyspana to gorzej niż na kacu, więc wczoraj leżałam większość dnia z masakrycznym bólem głowy.:sad: Ale na weselu czułam się o niebo lepiej niż się spodziewałam:blink:.

Mamo-czwórki co do akcji teściowej to ja bym jednak tak łatwo nie wyszła ze zgodą:angry:. Daj palec, a wezmą całą rękę.
A nie myśleliście o sprzedaży domu i kupnie mieszkania? Taki układ jak Wy macie to by mnie wykończył nerwowo, ale ja to w ogóle jestem nerwowa.
A kościół to jeśli masz wybór to znajdź najbardziej przystępny. Ja nie chodzę ostatnio do swojej parafii w ogóle, bo tam wiecznie problemy z siedzeniem. Chodzę gdzie indziej, i ławek tam dużo i fajny chłodek, a i Zuza jakaś tam spokojniejsza. Nawet na majówkach byłyśmy w zeszły piątek.

Aob omdlenie się nie powtórzyło, ale może też dlatego, że nie prowokuję sytuacji. Do spożywczaka się już nie planuję wybierać. Jak wstępuję na shopping to tylko do galerii, bo tam jest klima i jakby co wszechobecne ławki i zawsze można chwilę odsapnąć. W zeszłym tygodniu zrobiłam już zakupy online i tak to będę już częsciej praktykować:tak:.

Wiklinka nie martw się, dwa miesiące szybko zleci. U mnie zleciało już prawie 5 i to nie wiem kiedy. Jeszcze tylko 5 tygodni, a bez tego to tylko 4... :yes:

Mój mąż pojechał dzisiaj rano, bo wczoraj oglądał jakiś mecz wieczorem i chyba pierwszy raz się cieszyłam, że mecz w tv leci ;)

Wracając do cyców, to nie każdy gin się na tym zna. W rodzinnej miejscowości chodziłam do takiego, który od tego rozpoczynał wizyte, a ten do którego chodzę tutaj, to ani razu nie zaproponował, a od koleżanki wiem, że się po prostu na tym nie zna i dlatego jak idę to do specjalisty.:nerd:

Swój poród Wam zaraz tu wkleje, jak tylko go znajdę.

Priinceseczka toxo się nie przejmuj, Na prawdę trzeba mieć pecha żeby zachorować nie zmieniając radykalnie trybu życia. Jak widać taki pech się czasem zdarza, ale nie ma się co martwić na zapas. Mój gin uważa, że lepiej nie mieć z toxo w ogóle do czynienia, niż się cieszyć, że mam przeciwciała.

Keejti ja z moją teściową też nieraz gadam, ale raczej stosunki takie nijakie. Najlepiej jak jest daleko. Np. w środę mam wizytę, ale ona prawdopodobnie Zu się nie zajmie, bo jadą we wtorej na wieś (i raczej na pewno wracają w środę, ale wieczorem, a ja wizytę mam ok.17) i więc pewnie pojadę do gina z Zu i poproszę kolegę, którego ona dobrze zna, żeby tam też przyjechał, bo mieszka niedaleko i żeby z nią poszedł na spacer czy coś po okolicy.

A z tą plamą to może kwasek cytrynowy... Jak to od żelazka, to może przez kamień czy coś.


Ciąża coś wspaniałego? :eek: ale bajek się nasłuchałyście :szok: hahaha
 
Oto mój poród. Miłej lektury ;-)

Będąc już ponad tydzień po terminie, powoli zaczęłam tracić nadzieje, że ktokolwiek zacznie "coś" ze mną robić. Leżąc w szpitalu przynajmniej nie czułam się osamotniona, bo na trakcie porodowym leżało nas już 6 po terminie.
Do szpitala trafiłam w niedzielę 16 lutego, ponieważ słabiej czułam ruchy dzidzi. Dzięki Bogu było wszystko OK, a na badaniu okazało się, że nareszcie coś delikatnie "ruszyło" i jest rozwarcie na palec. W poniedziałek był to już tzw "luźny palec", który nie powiększył się aż do czwartkowego "półtora palca". Zrobiono mi amnioskopię - wody czyste.
W czwartek wieczorem miałam już gęsto i wysoko skurcze, dochodzące do ponad 100, ale rozwarcie stało. Z czwartku na piątek rano skurcze były już silniejsze, ale badanie po ktg pokazało, że wszystko dalej stoi. Podobnie z piątku na sobotę. W sobotę ok.23 skurcze były już naprawdę silne i w tym samym czasie jeszcze dwie dziewczyny z mojej sali miały jakieś oznaki porodu, ale u nich odwrotnie - skurczy nie było, a rozwarcie się zrobiło. Byłam już zła na to wszystko, bo to ja miałam skurcze, a one poszły rodzić, a mnie pani doktor po badaniu odesłała spać.
O 3:00 dzidzia się zaczęła jakoś mocniej ruszać, co mnie zbudziło. Jak usiadłam na łóżku, to usłyszałam i poczułam jakby tompnięcie. Ekspresem poszłam do wc biorąc po drodze wskaźniki pH. W WC trzy mocne chluśnięcia jak z wiadra - pH nie musiałąm sprawdzać - to były wody. Od razu poszłam na porodówkę zgłosić, że wody mi odeszły. Położna zadzwoniła po doktorkę, która mnie wieczorem badała i jak jej powiedziałam, że spałam i nagle się obudziłam, to była w szoku, że z tymi wieczornymi skurczami dałam radę. Podłączyli ktg. Na skali było max 126, więcej ten aparat nie wyciągał, ale były już troszkę częściej niż wieczorem. Po badaniu 2 palce - kazali się przenieść na porodówkę. Napisałam mężowi żeby się zbierał. Powoli do mnie docierało, że to już, Bez wód skurcze były dość bolesne, ale obiecałam dziewczynom z oddziału, że w nocy ich nie pobudzę i wrzask zamieniałam na oddech. Z czasem skurcze były silniejsze i częstsze. Wydaje mi się, że wszystko ładnie postępowało. Do 4 palców doszło już w 3 godziny, które bardzo szybko zleciały. Potem prawie 5 no i 5. I tu się zaczęło...
Po 7 połóżne powiedziały, że wg nich do 9 będzie już dawno po wszystkim, ale to teraz zaczęły się schody. W pewnym momencie miałam już w dole brzucha jakieś dziwne uczucie - niby parcie niby nie. Z każdym badaniem położnej słyszałam tylko "główka wysoko"... potem znowu... i znowu... Badanie na skurczu to horror. Położna zadzwoniła po lekarza. Potem po kolejnego... Kazali zmieniać pozycje, a ból był coraz gorszy. Przyszedł nowy lekarz dyżurny, któremu mojego bólu nigdy nie zapomnę. Zbadał mnie i mówi - wszystko ok - rodzimy. A od godziny przecież wszystko stało w miejscu i tylko ból się nasilał. Jeszcze się mnie burak zapytał co ile mam skurcze, jakbym nie miała co robić, tylko mierzyć czas. Powiedział, żeby włączyć oksytocyne. Ciekawe do ilu sięgałyby moje skurcze jakby mieli odpowiednią skalę żeby je zmierzyć. Jak można włączać oksy jak wszystko już porozwierane i są takie skurcze... W pewnym momencie pomyślałam, że to właśnie tak wygląda piekło. Już nie wytrzymywałam... Parcia nie było, tylko ciągle coś dziwnego. Otworzyłam płuca i zamiast przeć - wrzeszczałam ile fabryka dała. Myślałam, że każdy kolejny skurcz mnie po prostu zabije i pytałam czemu nie zrobią cesarki. Położna mówiła czekamy na obchód. Mąż pyta kiedy obchód - a ja na to, że przecież niedziela, więc dopiero o 9. Ale w końcu są, Kilka minut przed 9. Było ich mnóstwo i kilku z nich ręka do środka na skurczu... Mąż mówi, że jeden to stał przerażony i nawet nie śmiał mnie dotkąć. Aż nareszcie znajmoy głos - mój gin. Zbadał mnie ekspresem i mówi, pani Joasiu albo cesarka, albo nie urodzę i po co ta oksy... ile tego zleciało... co tu się dzieje...
Potem już wszystko wyglądało jak w filmie. Szybko papiery. Łóżko pędem na salę operacyjną. W końcu coś na zatrzymanie skurczy i słodki głos anastezjologa "zrób kotka" (kurcze, igła w kręgosłup - pomyślałam). Trafił za pierwszym razem i za chwilę już mój gin mnie rozcinał i wyciągał mojego słodziaka. Godzina 9:15, 3470g. 55cm. 9 pkt - jeden odjęty za skórę - była strasznie sucha i popękana, ponoć przenoszone dzieci często tak mają.
Nawet nie chcę sobie wyobrażać co by było, gdyby mój gin wtedy się nie pojawił. Mój mąż mówi, że nie zapowiadało się, żeby ktokolwiek podjął jakąś odważną decyzję. Gin po otwarciu powiedział, że nie było szans na to żebym urodziła sn. Mała się źle wstawiła. Jak mnie zszywał to czułam ogromy spokój. Było on i ten "przerażony" doktor, którego w sumie też bardzo lubię i dopiero wtedy czułam się bezpieczna.
Po wszystkim jak już leżałam na oddziale w głowie miałam mnóstwo pytań... Do kiedy by czekali... Czy do czasu, aż zanikło by tętno i dziecko byłoby niedotlenione... Czemu nie zrobili usg...I gdzie ten sk&#@$ który kazał podłączyć mi oksy.... Miałałam ochotę (nie no mam ciagle ochotę) walnąć go młotkiem poniżej pasa - tak ze 100 razy z całej siły :wściekła/y:

To tyle... Na wypisie mam napisane. Brak postępu porodu. Wysokie proste stanie główki. Dysproporcja płodowo-miednicza.
 
Joasia1986 dzięki za historie. Juz wiem że nigdzie rodzić nie ide hehe
To co odpisałaś to coś okropnego, z każdym zdaniem zbierała mnie coraz większą złość sama wzięła bym młot i przywaliła dla lekarza tam gdzie najbardziej go boli. Nie wspominając już o bólu jaki przeszłaś, gorszy był właśnie strach o dziecko i pytania po wszystkim co by było gdyby twój zbawienny ginekolog się nie pojawił. Nie znam się na medycynie położniczej zwlaszcza ale dziwi mnie dlaczego tak bardzo męczą kobiety aż do ostatniego dzwonka i dopiero cesarka
Czasami ta cesarka przychodzi za późno...
Odnośnie wesela to zazdroszczę dobrego samopoczucia, ja nie dała bym rady wytrzymać na weselu dłużej niż godzina.
Długo byłaś tam? Ból głowy pewnie z niewyspania.

Dzisiaj pierwszy raz od dawna wygodnie spałam, plecy przestały boleć cud. Patrze przez okno słońce - na termometr 16 stopni już o ósmej rano czyli w południe upał. Dziś na 13 ide do fryzjera coś zrobić z kolorem na włosach bo mam taki psi no to blond ni to rudy. Mam nadzieje że w salonie maja klime bo w aucie mi wysiadła muszę nabić bo w srodku jak w piekarniku.
 
Koalka wyszliśmy tuż przed oczepinami, bo miały być dosyć długie, a szkoda było tam siedzieć. I tak byliśmy dlugo jak na nasze obecne możliwości, a byliśmy z Zu. Ona spała gdzieś od 21:30 w wózku.
 
Po oczepinach to zazwyczaj już wszyscy zdrowo podpici więc rodzice z dziećmi a tymbardziej mamy ciężarne nie maja czego szukać o tej porze.

Idę dziś włoski trochę rozjasnic zastanawiam się czy sobie maseczki nie kupić żeby farby nie wdychac czy wyjde na przewrażliwioną ?
 
Witam ...

Joasia masakra jakąś z tymi poród ami u nas i współczuję oxy miałam przy jednym i przy kolejnych za nic w świecie bym się nie zgodziła ból nie do wytrzymania ... ja z ostatnim byłam tydzień wczęściej , bo po terminie i wieczór przed porodem poszłam na ktg małemu tętno zanikalo lekarz dyżurny kazał wrócić na ktg ze słowami ze maja zrobić tak żeby było dobre , leżałam podłączona przez 2 godziny w prawdzie co jakiś czas lekarz zaglądał bo w różnych pozycjach mi robili na koniec usłyszałam ze mam spać na plecach bo w innych pozycjach dziecko przyduszam wiec noc nie przespać no bo jak to zrobić jak przez sen się nie kontroluje na szczęście rano ordynator zaczął działa i wywoływać :) mały urodziła się z popekanymi naczynkami na policzkach

Koalka a jak u ciebie dziś ?
możesz być pewna na 100 ze to nie był czop , bo raczej do dziś byś juz urodziła :)
 
Hej wszystkim.
Joasia- wolałabym domu jednak nie sprzedawać. Może uda nam się mieszkanie od miasta dostać i wtedy problem byłby rozwiązany. Nie chcę sprzedawać domu, bo mamy jednak 4 dzieci i piąte w drodze. Kiedyś te dzieci, jak już dorosną gdzieś będą musiały mieszkać. Ani mężowi ani mnie nikt nie dał mieszkania i musieliśmy długo mieszkać z teściami, a ja chciałabym im jakiś start w dorosłe życie zapewnić. Najstarsza córka będzie miała mieszkanie po mojej babci, syn dostanie mieszkanie, to w którym obecnie mieszkamy, a pozostałych gdzieś trzeba będzie też rozlokować. Dom jest duży, bo go wyremontowaliśmy i podnieśliśmy. Teraz ma prawie 200 m2 plus poddasze. Myślę , że spokojnie kiedyś w przyszłości 2 dzieci z rodzinami mogłoby tam mieszkać, ewentualnie oni sobie sprzedadzą i kupią jakieś małe mieszkanka. To takie moje myślenie życzeniowo- długoterminowe:rolleyes:, a jak będzie w rzeczywistości to czas i życie pokaże...

Koalka- ha ha Ja też mam na 13 do fryzjera:laugh2: U mnie będzie ścięcie z ułożeniem

Ja już nie mogę się doczekać dzidziusia.Cierpliwość niestety nigdy nie była moją mocną stroną. Jestem tak- pisząc brzydko zajawiona na dziecko, jak chyba w żadnej ciąży, a biorąc pod uwagę moje samopoczucie ostatnio tym bardziej chciałabym żeby ciąża szybko zleciała. Porodu się nie boję, ale u mnie pewne cc więc mogę sobie cwaniakować.:-p

Na 13 lecę do fryzjera, a o 15 moje myszki mają występ i festyn w przedszkolu z okazji dnia matki i dziecka.Od tygodnia go przeżywały. Poszły rano do przedszkola i wystrojone i przeszczęśliwe:happy:
 
reklama
Joasia ja bym ich tam podusila... Wspolczuje przeżyć. :*

Co do wesela w czerwcu mam dwa w tym jedno swoje a w lipcu kolejne i raczej z żadnego nie wyjdę szybciej niż o 4. Tylko to jedno jest bez tańców.

Głowa mi pęka to chyba jakaś nagonka na ciężarówki. ;)

Wysłane z mojego Lenovo TAB 2 A8-50F przy użyciu Tapatalka
 
Do góry