Moja teściowa z kolei pojechała tramwajem zniecierpliwiona chwilę po terminie (wtedy chyba to budziło większy niepokój). Później mieszkali w okolicy szpitala, więc przy drugim dziecku z buta poszła. Moja mama jechała karetką na oba porody (i teraz jej zdaniem ja też powinnam, jak coś się będzie działo, a nie czekać aż mąż przyjedzie z pracy

).
Też boję się sama wychodzić

(38+3) Wczoraj miałam rozkminę, czy powlec się do biblioteki na osiedlu (niecały 1 km w obie strony). W końcu się wybrałam, bo szkoda było mi tak siedzieć/leżeć kolejny dzień, a pogoda ładna. W połowie drogi się zmęczyłam

ale jakoś dotarłam.
Lekarz mi tak powiedział, że może z tydzień i finał, ale coś nie widzę... Tzn. trochę się już uspokoiłam (m.in. dzięki rozmowom z wami) i teraz mnie naszła myśl, czy jednak nie przenoszę

w kółko jakieś myśli muszą być, to nie może być spokojny czas

mam co jakiś czas bóle jak na okres, ale takie delikatne. Mam bardzo dużo wydzieliny, ale to nie wygląda na czopa. Chyba, że to wychodzi jakoś stopniowo i trudno zauważyć... Ktoś mi ostatnio powiedział, że I ciążę się z reguły przenasza. To wszystko chyba zależy, nie?