Hej! Dawno tu nie zaglądałam

jutro o 21.18 moja Michalinka będzie miała tydzień

sam poród był dla mnie ciężki, miałam polecane skurcze już od rozwarcia na opuszek, jechaliśmy w nocy do szpitala a położyli mnie najpierw na patologię, bo choć skurcze były, to nic więcej. Dopiero po 13 skurcze miałam na tyle silne że poszłam na porodówkę, a tam tylko 2czm rozwarcia

do pełnego rozwarcia zeszło mi 8h tam na sali, byłam już tak bardzo zmęczona, bo skurcze nie dały mi spokoju już poprzedniego dnia, ale były nieregularnie i nie tak silne więc nie jechaliśmy nigdzie. Po zarwanej nocce, w bólach, chyba irytowalam nieco położne, nie były niemiłe ale dały mi odczuć że się ze sobą "pieszczę". No co ja poradzę jak boli, chyba każdego ma prawo boleć inaczej, mniej lub bardziej


tuż przed partymi wyprosilam męża, wstydziłam się

bo nie miałam lewatywy

byłam już naprawdę bez sił, jakby mnie ktoś wtedy spytał jak się nazywam chyba bym nie wiedziała. Parłam kilka razy, mąż mówił że jakby tam oprócz niego były inne ciężarne to po moich wrzaskach by pouciekały z traumą

niestety małej tętno zaczęło gwałtownie spadać i ekspresowo zrobili mi cc. Z początku Miśka była w złym stanie, ale ja odsluzowali i pobudziło jakostam pracę mięśni i szybciutko nadrobiła punkty do 10/10

teraz uczymy się wspólnego życia już w domu, nie jest lekko, ale już widzę jakaś poprawę i wizję poukładania życia na nowo. Hormony nie pomagają, mam takie zjazdy nieraz że ryczę i chce cofnąć czas

ale wiem że to wyplacze i wracam do siebie. Jak to w połogu
Już się biore za nadrabianie Waszych wpisów