Hej laseczki, ja się tylko melduję że jeszcze żyję i biegnę pracować. Maks urządził mi pobudkę o 5.30, teraz zasnął dopiero o 19. A przede mną dużo pracy i to jeszcze jakiejś takiej koszmarnej - teksty o jakichś torowiskach, coś o pralni i prosektorium - nic tylko się pochlastać. Mąż wraca ok. 23. Jutro i w czwartek znów go nie ma.
Teść nie raczy się nawet zainteresować czy mamy co jeść, czy nie potrzebuję jakiejś pomocy przy Maksiu. Dla niego ważniejsze jest pranie firaneczek w garażu na święta. W dupie mam takie święta, za przeproszeniem, i w ogóle takie podejście że jakieś głupoty i porządki w pomieszczeniu do którego pies z kulawą nogą nie zajrzy są ważniejsze niż LUDZIE. Zresztą nigdy nie lubiłam Wielkanocy, zdaję sobie sprawę, że to niepopularny pogląd - w ogóle wszelkie święta i spędy ogólnorodzinne przy stole są dla mnie męczące. Dziś mam kryzys, chodzę i płaczę i zastanawiam się, po jaką cholerę to gadanie że dobrze że się sprowadziliśmy z powrotem, że dobrze że nie został sam po śmierci żony. On wcale nie szuka towarzystwa, wręcz go unika. Zdaję sobie sprawę że to dla niego tragedia. Ale jak zmarła moja mama 10 lat temu, to jakoś nikt się nade mną nie użalał - musiałam się szybko wziąć w garść, zaopiekować chorym na raka dziadkiem, wrócić do pracy i na studia. A on tylko chodzi, popłakuje, nie chce przyjść nawet na herbatę - i nawet się nie zainteresuje, czy synowa w 8. miesiącu z chorym dzieckiem w domu ma k...a chleb na kanapki!!
A jak poprosiłam czy w czwartek zostanie z Maksem na półtorej godziny bo ja mam echo serca rano - to powiem Wam, że nie był zadowolony. Tak mi przykro cholera jasna. Na szczęście patrzę teraz że mąż ma samolot w czwartek o takiej porze że możemy razem pojechac na to badanie a potem go odwioze na Okęcie. Nie będę się dopraszać o łaskę u teścia.
Już nie mówię o tym że jak do niego zejdziemy z Maksem z "wizytą" to ciągle jest "nie rusz, potłuczesz, zepsujesz, nie wolno". Ostatnio po prostu zabieram stamtąd Maksa po 5 minutach. Trudno.
Przepraszam, ale normalnie dziś mi hormony buzują. Moja rodzina też bardzo zajęta, każdy ma pracę, plany, narzeczonego, ból głowy i też zastanawiam się po co do jasnej cholery mówili że dobrze że wracamy! Otóż niedobrze - bo w Pile przynajmniej miałam fajną nianię, którą ZAWSZE mogłam poprosić o pomoc i szczerze mówiąc zdaję sobie sprawę, że była mi bliższa niż większość tej całej... rodziny pożal się Boże.
Aleksandra widzę że zastanawiasz się o co chodzi z tymi tygodniami. Jak jesteś w dwudziestym dziewiątym tygodniu to znaczy że skończyłaś 28 tygodni ciąży a lekarz wpisuje w kartę tę liczbę ukończonych tygodni ciąży, wszystko z nim w porządku pod tym względem nie martw się ;-)
Lecę do tych torowisk i prosektorium. Chyba się klienci zmówili, żeby mnie w depresję wpędzić.
Teść nie raczy się nawet zainteresować czy mamy co jeść, czy nie potrzebuję jakiejś pomocy przy Maksiu. Dla niego ważniejsze jest pranie firaneczek w garażu na święta. W dupie mam takie święta, za przeproszeniem, i w ogóle takie podejście że jakieś głupoty i porządki w pomieszczeniu do którego pies z kulawą nogą nie zajrzy są ważniejsze niż LUDZIE. Zresztą nigdy nie lubiłam Wielkanocy, zdaję sobie sprawę, że to niepopularny pogląd - w ogóle wszelkie święta i spędy ogólnorodzinne przy stole są dla mnie męczące. Dziś mam kryzys, chodzę i płaczę i zastanawiam się, po jaką cholerę to gadanie że dobrze że się sprowadziliśmy z powrotem, że dobrze że nie został sam po śmierci żony. On wcale nie szuka towarzystwa, wręcz go unika. Zdaję sobie sprawę że to dla niego tragedia. Ale jak zmarła moja mama 10 lat temu, to jakoś nikt się nade mną nie użalał - musiałam się szybko wziąć w garść, zaopiekować chorym na raka dziadkiem, wrócić do pracy i na studia. A on tylko chodzi, popłakuje, nie chce przyjść nawet na herbatę - i nawet się nie zainteresuje, czy synowa w 8. miesiącu z chorym dzieckiem w domu ma k...a chleb na kanapki!!
A jak poprosiłam czy w czwartek zostanie z Maksem na półtorej godziny bo ja mam echo serca rano - to powiem Wam, że nie był zadowolony. Tak mi przykro cholera jasna. Na szczęście patrzę teraz że mąż ma samolot w czwartek o takiej porze że możemy razem pojechac na to badanie a potem go odwioze na Okęcie. Nie będę się dopraszać o łaskę u teścia.
Już nie mówię o tym że jak do niego zejdziemy z Maksem z "wizytą" to ciągle jest "nie rusz, potłuczesz, zepsujesz, nie wolno". Ostatnio po prostu zabieram stamtąd Maksa po 5 minutach. Trudno.
Przepraszam, ale normalnie dziś mi hormony buzują. Moja rodzina też bardzo zajęta, każdy ma pracę, plany, narzeczonego, ból głowy i też zastanawiam się po co do jasnej cholery mówili że dobrze że wracamy! Otóż niedobrze - bo w Pile przynajmniej miałam fajną nianię, którą ZAWSZE mogłam poprosić o pomoc i szczerze mówiąc zdaję sobie sprawę, że była mi bliższa niż większość tej całej... rodziny pożal się Boże.
Aleksandra widzę że zastanawiasz się o co chodzi z tymi tygodniami. Jak jesteś w dwudziestym dziewiątym tygodniu to znaczy że skończyłaś 28 tygodni ciąży a lekarz wpisuje w kartę tę liczbę ukończonych tygodni ciąży, wszystko z nim w porządku pod tym względem nie martw się ;-)
Lecę do tych torowisk i prosektorium. Chyba się klienci zmówili, żeby mnie w depresję wpędzić.


