Heh, ja też maturę z historii pisałam, tylko mnie historyca nie lubiła ;-), z pisemnej miałam 4 (choć dowiedziałam się, że należała mi się 5

), ale na ustnej małpa jedna mnie sprowadziła na ziemię i dała mi odpuszczającą (jak mawiał jeden z moich nauczycieli, bo ta ocena wg niego odpuszczała niewiedzę

), czyli 2

. Chyba 5 godzin w domu ryczałam, bo uważałam, że niesłusznie ta ocena (no bo skoro z 3 pytań odpowiedziałam na pełne 2 i 3 takie wymęczone, to skąd 2

). No, ale tak życie się toczy, że praktycznie non stop mam do czynienia z historią w różnym wydaniu
Ech, a my w końcu zmywarę zakupujemy, już upatrzona, tylko czekam aż mężuś powie : bierzemy

,a to ponoć już na dniach, tak obiecuje ;-)
U mnie ze studiami to było dziwnie, bo przed maturą ubzdurałam sobie, że idę na kulturoznastwo, złożyłam papiery, zdałam egzamin (a było, o zgrozo, ponad 7 osób na miejsce

) i tak pierwszy rok poleciał...Ale później wzięłam dziekankę, wyjechałam do Irlandii, po roku wróciłam na studia, ale nie umiałam się wgryźć - nowi ludzie, problemy z zapisaniem się na fakultet, itd.Więc po dwóch miechach na II roku odpuściłam, poznałam J. i... już całkiem mi chęć na naukę przeszła

.
A teraz wzięłam się za pedagogikę resocjalizacyjną, kierunek ciekawy, no i jakieś perspektywy pracy są

. A do tego tak wiele można się o sobie dowiedzieć, że

. Tylko ta wszechobecna historia - na kulturoznastwie historia kultury, historia filozofii, teraz historia wychowania...

. No, ale jakoś to przeżyję ;-)
A oto moje nowe dzieło:
ŚPIĄCA OLIWKA W RÓŻNYCH ODSŁONACH :
