U mnie najpierw zaczęło się od delikatnego kataru, potem brak, ale uczucie zapchanego nosa. Całkowita utrata zapachu po kilku dniach ( czego nigdy nie miałam przy najgorszym katarze, gdzie nic nie widziałam na oczy) w sumie bym nawet się nie zorientowałam gdyby nie fakt, że kupiłam przez neta perfumy i myślałam że trafiłam na oszusta bo nic nie czułam

. Biedakowi o mały włos by się dostało. Dobrze że dałam partnerowi się poskarżyłam

. Wtedy zwalilam na przeziębienie. Dwa dni później całkowita utrata smaku. Moim zdaniem przy jakiejkolwiek grypie, przeziębieniu nie ma całkowitej utraty, zawsze coś się czuje, bardziej tempo ale jest. Przez ten 1.5 tygodnia chodziłam do pracy. Po utracie smaku odizolowalam się. Po tygodniu życia bez smaku zaczęło odwalać psychicznie, sama nie wierzyłam że tak może być, wypiłam ocet i nic jak woda, mogłabym ***** z zamkniętymi oczami zjeść. Potem zaczął się dopiero stan podgorączkowy, największą temp to 37.5 ale ogólnie samopoczucie było do bani, cały czas bym spała, zmęczona, trudność z dojściem do łazienki, bóle mięśni, czyli już jak przy grypie, doszły potężne bóle głowy, nigdy tak nie miałam w grypie, ale porównywalne do migreny tyle że przez tydzień ( u mnie migrena 1-2 dni). Ogólnie gorączka niby niska ale nie reagowała na zbijanie totalnie, 3 tabletki dopiero wtedy. Lekarz kazał odpuścić przy takiej niskiej że organizm ma sam sobie poradzić, i reagować jak będzie powyżej 39 i będzie się utrzymywac przez 3 dni. Nie miałam żadnych boli gardla , kaszlu. Po kilku dniach z temperaturą doszedł ucisk klatki piersiowej, osłabiona na maksa. Dopiero teraz covid zaczął pokazywać na co go stać. Każdy ruch to wysiłek równy maratonowi. Idąc do łazienki zadyszka, brakowało powietrza, jak kucnelam to nie dość że zadyszka to zawroty głowy, kilka razy poleciałam. Lekarz mówił że dopóki nie łapie zadyszki odwracając się w łóżku na drugi bok nie ma po co do szpitala, trzeba przeczekać. Leci mi 5 tydzień z covidem, od 2 tygodni mam już tylko zadyszkę. Jest porównywalna do astmy. Kiedyś leczyłam się na to więc mam porownanie. W tym tygodniu poszłam do pracy, miałam pierwsze wejście na 1 piętro. Ja p. co za wyczyn. Nie dość że na dwa razy, zadyszka jak na 6 pietro , blada, zawroty głowy, myslalam że odjadę. Kupiłam sobie puszkę z tlenem, Polecam. Przy wysiłku typu odkurzanie, chodzenie (nie jestem przyzwyczajona do wolnych ruchow), kilka wdechów i zaczyna się normować. Zaczynam się zastanawiać na koncentratorem (koszt od ok 2.5k) mam nadzieję że mi już nie będzie potrzebny, ale jest jeszcze rodzina, rodzice grupa ryzyka. Mi lekarze mówią że to może trwać jeszcze kilka tygodni a nawet kilka miesięcy

muszę teraz ćwiczyć płuca. Są takie ćwiczenia dla astmatyków. Cały czas też czuje, jakbym miała cały czas na piersiach jakiś kamień . Co dziwne, w pracy nikt nie miał żadnych objawów, nie robili badań, badanie zrobiła sobie dziewczyna która ze mną siedziała w jednym biurze, też czysta. Teraz najważniejsze by niczego dodatkowego nie złapać, bo organizm mocno osłabiony. Jakieś zapalenie płuc czy oskrzeli to na antybiotyku już się nie skończy i to mnie przeraża teraz. Tak więc kto łagodnie przechodzi nie uwierzy jakie to *****.