A ja wpadam tylko na chwilę się wypłakać :-

frown:

, a nadrabiać będę, jak dojadę do domu.
Mieliśmy w piątek razem z M. lecieć do mojej przyjaciółki do UK i zrobić wyprawkę. Wrócić mieliśmy w poniedziałek wieczorem. Wylot zaplanowany od miesięcy, od miesięcy M. ma złożony wniosek urlopowy, a tu dzisiaj d..pa. Prezio go potrzebuje w piątek i poniedziałek. M. tłumaczy, że w piątek ok, lecimy wieczorem, więc będzie, ale poniedziałek - wracamy wieczorem. No to prezes dramat, płącz, zgrzytanie zębów, nie może przecież tak firmy zostawić!!! On mu zwróci za bilet, ale ma zostać. Ja załamka, ale znalazłam mu bilet powrotny na niedzielę - 300 zł. Skoro ma mu zwracać za bilet, niech mu zwróci za bilet na powrót w niedzielę. M. do prezesa, a ten... "wie pan, jednak potrzebuje pana też w sobotę". No żesz @#$%^*!




I lecę sama. Ale płakać mi się chce normalnie, a to znaczy, że jest bardzo źle, bo ja nie płaczę prawie nigdy. Czuję, że ktoś nam coś pięknego odebrał, bo mieliśmy wyprawkę wybierać razem. A tak... To już nie to samo.
Jedyne, marne jak diabli, pocieszenie, że dzisiaj w przerwie między spotkaniami wpadłam w biegu do lumpka, wydałam 100 zł i nakupowałam cudnych ciuszków, w większości, o ile nie wszystkich, nowych. Lumpek drogi, jak na lumpek, ale ciuszki - śliczne. Jakbym miała czas, to bym pewnie jeszcze 2 razy tyle śliczności znalazła. Pochwalę się na odpowiednim wątku po powrocie do domku!