Paulla chyba każda ciężarna się boi i jednocześnie się doczekać nie może porodu :-) ale po wszystkim jak widzisz to maleństwo to już zapominasz co przed chwilą się działo :-) mnie bardzo pomogła obecność męża w trakcie. mój poród był taki: otóż po całodziennych skurczach pojechaliśmy wieczorem do szpitala, lekarz po zbadaniu mnie kazał mi się przyjąć na oddział. to był czwartek ok 22.30

miałam rozwarcie 3cm i skurcze dochodzące do maxa na ktg (99) ale ich kompletnie nie czułam

w pt podczas obchodu rano mój gin powiedział, że ma dyżur we wtorek, więc wtedy mam rodzić, a ordynator stwierdził, że to 2tyg przed porodem i nic przyspieszać nie będziemy, potem mnie zbadał, podrażnił szyjkę, żeby szybciej się rozwierała, wtedy było ok 4cm, ale skurcze się wyciszyły. niestety przede mną był weekend, a w weekendy nie wypisują do domu, więc musiałam czekać do poniedziałku, bo chciałam wrócić na te 2tyg do domku :-( niestety w weekend skurczy dalej nie było, troszkę może w niedzielę, ale rozwarcie skoczyło do 6cm

a mnie nic kompletnie nie bolało! nikt nie był w stanie mi powiedzieć co ze mną będzie, każdy mówił co innego, niektórzy, że do domu mnie nie wypuszczą, bo za duze rozwarcie a ja nic nie czuję, więc mogę nie poczuć aż się zacznie i nie zdążyć przyjechac, jedna położna mnie pocieszyła, że bywa tak, że szyjka się obkurcza i wtedy by mnie wypisali. w poniedziałek dalej nic, ordynator mnie nie wypisał, powiedział, że nie wiadomo ile to może potrwać, tylko kiwał głową na prawo i lewo jak mąż był pytać czy mogę tam nawet 2tyg leżeć. we wtorek przyszedł wreszcie mój gin i wreszcie zrobił coś konkretnego. ok 10 dostałam oksytocynę i wreszcie pojawiły się upragnione skurcze

chociaż myślałam, ze ich też nie będę czuła... chodziliśmy po korytarzu, skakaliśmy na piłce, siedzieliśmy pod prysznicem, wszystko na nic. przy skurczach rzędu 40 ja wyłam z bólu

najlepiej mi było na leżąco, ale leżenie spowalnia akcję porodową a ja marzyłam tylko o końcu

a znieczulenia nie dostałam, bo miałam już taki postęp porodu jak się o nie zapytałam, że nie zdążyłoby zadziałać. w sumie urodziłam w 5h - o 14.48 wyciągnęli ze mnie dzidzię

i to naprawdę wyciągnęli, bo ja przeć nie umiem i lekarz musiał mi na brzuch z całej siły naciskać, żeby ją wyciągnąć. a wyszła na 4 skurczach

nacięcie mam na 3 szwy, więc malutkie
szczerze mówiąc wolę poród od połogu :-) wkurza mnie ten długi okres i pobolewanie krocza
misia92 no jak ten czas szybko leci :-) jeszcze niedawno zaczynałam ciążę dopiero... :-) btw. też w październiku się urodziłam
sylcia007 ale już niedługo mała będzie miała komplet ząbków :-) a deszczyk miła odmiana w ten upał, u nas pogrzmiało i pokropiło tylko trochę niestety, bez ulewy :-(
kasiuch zazdroszczę złapania przez burzę :-)
