Witam wszystkie mamy i pszyszłe mamy.
Mam 20 lat jestem zonata mam córcie 2 letnią i jestem w 5 miesiącu ciąży.
Chciałam wam opowiedzieć moją historię.
Męża znam 5 lat w 2008 roku ozeniliśmy się jak byłam w 3 miesiącu ciąży. Potem urodziła się córcia. Byliśmy super małżeństwem.
Wszędzie razem, zawsze staliśmy za sobą murem, w ogień bym za nim skoczyła.
3 miesiące temu moj maz zaczą palić Marihuane i9 wszystko się popsuło. Zaczeły się kutnie wychodzenie z domu do kolegów, zostawianie nas w domu. Widywałam go tylko pszez godzine dziennie, bardzo tęskniłam bo wcześniej nie wychodził był z nami.
Zaczeły się gorsze kłopoty. Brat męża siedzi w więzieniu i mógł wyjść na 6 godzin więc do niego pojechał z teściem, dwoma kolegami i nieznajomą.
Po drodze pił palił papierosy i marihuane zaczoł pszytulać nieznajomą i całować. Spędził z nią cały dzień.
Mi nic nie powiedział mówił ze mnie kocha pszytulał i td..
Na drógi dzień był dziwny pisał ciągle esemesy i za nic w świecie nie chciał mi pokazać telefonu. Pisał z nią ale nie jak z koleżanką jak z osobą którą się kocha. Pisał z nią tak pszez miesiąc a między nami było coraz gorzej. Tydzień temu w nocy zajrzałam do jego telefonu i były esy od niej. Zdenerwowałam się zaczełam się pakować, lecz nie wyszłam mąż mnie zatrzymał nie pamiętam co powiedział ale wkręcił mi jakąś bajeczke ze był pijany i ją poznał.
Zostałam. W nocy napisałam jej w nerwach że jest głópią dziwką, że rozwala nam małżeństwo. Dłógo pisałyśmy. W końcu napisała że go zostawi w spokoju, uspokoiłam się. Chciałam ratować nasz związek. Na drógi dzień znowu pisał, znowu nerwy, pakowanie się.
Ale tym razem wyszłam z dzieckiem z rzeczmi poszłam do mamy, z tamtąd pojechałam na wieś do rodziny, jemu powiedzialam ze ide sie zabic. Próbowałam się zabić ale myśl o moich dzieciach mi na to nie pozwoliła. Na początku nic do niego nie pisałam zeby się martwił. Lecz po godzinie gdy juz byłam u rodziny napisałam ze poszłam do lasu się zabić. Pisał ze idzie mnie szukać, ze mnie bardzo kocha a ja tylko lubi. Całą noc pytał gdzie jestem i szukał mnie po lesie (podobno) a ja lezałam z córeczka w łóżku i płakałam. Do tego wszystkiego pisała do mnie ta dzi... ze niby się martwi i nie chce zebym pszez nią się zabiła.
Rano wróciłam bo obiecał mi ze się zmieni ze będzie tak jak wcześniej, Uwierzyłam wróciłam i poprawiło się ale tylko to ze wracał o tej godzinie o której powiedziałam lecz esemesy były dalej. Dzisiaj rano napisałam mu ze albo kończy z nią albo ja kończe z nami. Napisał ze juz nie bedzie do niej pisał. Daje mu tydzień na zmiane jak się nie zmieni to nie wiem co zrobie napewno odejde ale nie wiem czy będe potrafiła bez niego zyć, on jest dla mnie całym światem...
Pszez te 3 miesiące zauwazyłam ze się dziwnie zachowuje, napewno po tych narkotykach (marihuanie).
Śmiał się ciągle nawet jak nie było do śmiechu. Był jakiś nieobecny, zamyślony, poddenerwowany, agresywny. Mówił od rzeczy i nie na temat.
Nie wiem morze to wszystko pszez te narkotyki.
Nie wiem co myśleć, mówi ze mnie kocha a mimo to mnie rani.
Nie wiem co robić, żyć się nie chce...
Kiedyś było tak wspaniale a teraz mi się świat wali...
Dziecko w brzuszku nie rośnie pszez te nerwy, jest bardzo malutkie. Martwie się o mojego dzidziusia. Chcem zeby było dobrze on mówi ze mnie kocha zobaczymy jak to będzię. Jak będzie tak jak jest to nie wiem co zrobie bo nie mam szkoły nie utrzymam 2 dzieci, a dzieci mu nie oddam. Nie mam gdzie mieszkać w co dziecka ubrać bo pieniędzy ostatnio tez nie ma bo wydaje na narkotyki. Czasem coś pszyniesie ale to na pampersy i mleko dla dziecka. A ubrania i td.,? Na reszte musze drać od mojego kochanego taty który zawsze mi pomoże, lecz nie w sprawie mieszkania bo u niego nie ma gzie. Mieszka z moimi 2 siostrami w domu 3 pokojowym. Jedna siostra ma męża i 2 dzieci oraz 3 w drodze.
Poradzcie mi bo nie wiem co robić, lecz wiedzcie ze go bardzo kocham nad zycie i nie wyobrazam sobie zycia bez niego.
Poczekam ten tydzien i zobacze jak to dalej będzie. Pozdrawiam