Dziewczyny, żegnamy się ze smokiem. Jakoś okropnie bałam się tego momentu, ale od jakiegoś czasu Weronika przegryzała smoczki. Gdy zaczęła to robić z trzecim z rzędu, postanowiłam że będzie on służył do końca, aż się rozpadnie i wtedy zrobimy papa. No i w nocy z czwartku na piątek smoczek dokończył swego żywota. Był już na tyle nadgryziony, że zapewne śpiąc na nim próbowała go wyciągnąć i w ręku został tylko plastik z niewielką końcówką silikonu. Ta noc była przepłakana. Ponad 2 godziny płaczu przerywanego snem 5 minutowym. W końcu uspałam ją na rękach. W dzień drzemka - masakra. 45 minut płaczu, uspokajała się tylko na rękach. Dziadek, który był przy tym w drugim pokoju, już się łamał i chciał iść do sklepu po smoczek. Po drzemce co chwila pokazywałam jej zepsuty smoczek, mówiłam że Wercia jest dużą dziewczynką i nie potrzebuje juz smoczka. Że wszyscy śpią bez, chwaliłam babci, tacie, wujkowi, że w dzień spała bez smoczka. Wieczorem, po mleczku mała zaczęła wyliczać kto śpi bez smoka, na końcu dodała Niunię :-) zabiła mocno brawo i bez krzyków i protestów poszła spać. Jedynym jej wymogiem było zasypianie w naszym łóżku. Nocka też była piękna, pobudka dopiero o 4.20, chwila skomlenia i spanie do 6.15. W dzień też większych niż zawsze problemów nie było :-) Mam nadzieję, że tak już zostanie. Dodatkową przeszkodą jest to, że wszystkie 3 wychodzą - 1 już się przebiła... Ale powiem szczerze, że w ciągu dnia nawet słowem nie wspomni o smoku, a częstojej się zdarzało prosić o niego.