To teraz moja historia :-)
W sumie to dosyć typowa bo poznaliśmy się w pracy :-)
Ja przyszłam do firmy we wrześniu 2006 a P. już tam pracował przeszło 2 lata. Pamiętam, że pierwszego dnia, koleżanka przedstawiała mi wszystkich i mówiła, że jeszcze tylko P. brakuje bo jest na urlopie, a ja zaczęłam się zastanawiać jaki on może być bo ma takie fajne imię ... no i wrócił po tym urlopie, ale wrażenie zerowe :-) tzn sympatyczny i w ogóle, ale wzrost nie ten, wygląd też jakoś nie w moim guście ... z początku o wiele bardziej spodobał mi się drugi kolega z zespołu, ale on mnie traktował tylko jak młodszą koleżankę (i bardzoi dobrze :-) ).
W każdym razie P. został moim szefem ... pracowało nam się bardzo dobrze, ale relacje były czysto koleżeńskie, w ogóle zero jakichś sygnałów (później się dowiedziałam, że on już od marca coś do mnie zaczął czuć ...). Dalej czas sobie płynął i nic się nie działo, dopiero pod koniec maja dostałam od niego moją ocenę, była super miła (tzn wiedziałam, że zasłużyłam na taką ocenę, a co! :-), ale treść była taka szczególnie miła, że aż mnie wzruszyła - co ciekawe starsi koledzy sobie kopiowali potem tą ocenę więc jeszcze dostałam dwie bardzo podobne i koleżanki też :-), ale widziałam kto był perwotnym autorem ...
Ta ocena jeszcze jakoś niewiele do mnie przemówiła, ale kilka dni później P. rozmawiał za szafą w pobliżu mojego biurka z jedną z menedżerek że za kilka miesięcy wujeżdża do Londynu ... a ja poczułam się strasznie, nagle spadła na mnie myśl, że strasznie ale to strasznie będzie mi go brakować i to nie tylko jako szefa projektów i kolegę z pracy :-). Tego dnia wracaliśmy razem z biura i spytałam po prostu czy to prawda i on powiedział, że tak po czym bardzo długo rozmawialiśmy ... Po jakichś kolejnych dwóch tygodniach po pracy pojechaliśmy na Stare Miasto na lody i znowu rozmawialiśmy i rozmawialiśmy :-) na odchodne pocałowałam go w policzek, tak po kumplowsku :-)
kolejnego dnia wychodziliśmy z pracy (to był piątek) i on już powiedział, że wczoraj było bardzo miło i moglibyśmy to powtórzyć (no rozpędzał się jak walec drogowy :-) ), a ja powiedziałam, że tak, że oczywiście ale ja muszę koniecznie napisać ten ostatni rozdział magisterki :-), byłam spóźniona już rok ... no i w weekend nie mogłam się zebrać do tego pisania, ale w niedzielę jak przysiadłam to pisałam do 5 rano i napisałam tyle że w poniedziałek byłam już dętka i prosto po procay poszłam spać do domu :-)
We wtorek pojechaliśmy znowu na jakiś spacer i rozmawialiśmy i rozmawialiśmy a na rozstanie dostałam cmoka w usta :-)
No i następnego dnia już była normalna pierwsza randka ... potem były urocze 3 miesiące randek i ukrywania się przed znajomymi w pracy po czym on wyjechał na 7 miesięcy do Londynu, co było absolutnie straszne dla takiego młodego związku ... zwłaszcza przy naszych wybuchowych charakterkach, ale przetrwaliśmy :-) a teraz będziemy mieli wspólne Maleństwo ....
strasznie długie i nudne to było za co przepraszam :-)