reklama
Tofiś
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 21 Marzec 2010
- Postów
- 317
No to może i ja ;-)
Był czerwiec - czas egzaminów, dużo nauki ale moja koleżanka zorganizowała parapetówkę na którą zostałam zaproszona wraz z moim obecnym chłopakiem (nazwijmy go X - byliśmy ze sobą 4 lata z przerwami, miesiąc wcześniej poprosił mnie o rękę - ale ja odpowiedziałam że potrzebuję czasu i muszę się zastanowić). On niestety nie mógł dojechać a może nie do końca mu się chciało - a czy to teraz ważne;-)
Poszłam na imprezę sama, wcześniej od koleżanek słyszałam że będzie fajny facet którego nie znam (nazwijmy go Y) i kilka dziewczyn ostrzyło sobie na niego ząbki. Impreza była świetna, fajna zabawa - szaleliśmy na całego i w pewnym momencie Y wyciągnął mnie na zewnątrz budynku, tańczyliśmy w deszczu i w kałużach a cała reszta znajomych nuciła z okna deszczową piosenkę.
Impreza dobiegła końca, Y chciał numer telefonu, wykręciłam się jakoś - przecież byłam z X, następnego dnia miałam egzamin w innym mieście (gdzie mieszkał X) Przyjechałam na egzamin, spóźniłam się bo oczywiście zaspałam ale zdałam
Spotkałam się po egzaminie z X, spędziliśmy razem sobotę i niedzielę lecz ja byłam nieobecna, zmęczona, zamyślona, rozkojarzona...
Wróciłam w niedzielę wieczorem. W poniedziałek poszłam do pracy - z samego rana zadzwonił Y (moja koleżanka dała mu numer tel do pracy ) Poprosił o spotkanie - po usilnych namowach zgodziłam się spotkać z nim następnego dnia.
Spotkaliśmy się, rozmawialiśmy i rozmawialiśmy - powiedziałam mu że nie chcę się z nim spotykać bo nie jestem sama - mam kogoś od 4 lat na co on że nie podejrzewał że jestem sama i że będzie walczył o mnie i czekał jak długo trzeba
No to się narobiło pomyślałam - fajny facet, przystojny - zaczęło się robić groźnie. Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy - trwało to chyba 2 tygodnie - totalnie mnie zauroczył - nie byłam w stanie myśleć o X
Po tych 2 tygodniach postanowiłam że nie mogę tak dłużej - muszę porozmawiać z X i zakończyć ten związek- tak podpowiadało mi serce
Pojechałam, porozmawiałam - nie uwierzył że znam Y tylko 2 tygodnie. Wróciłam do siebie szczęśliwa. Powiedziałam Y że rozmawiałam z X i rozstaliśmy się - był bardzo szczęśliwy.
Miesiąc później pojechaliśmy nad morze - nasz pierwszy wspólny wyjazd - i właśnie tam Y oświadczył mi się
Ślub wzięliśmy po 10 miesiącach znajomości a teraz, po 10 latach małżeństwa czekamy na nasze pierwsze maleństwo;-)
I taka to moja historia ...
Był czerwiec - czas egzaminów, dużo nauki ale moja koleżanka zorganizowała parapetówkę na którą zostałam zaproszona wraz z moim obecnym chłopakiem (nazwijmy go X - byliśmy ze sobą 4 lata z przerwami, miesiąc wcześniej poprosił mnie o rękę - ale ja odpowiedziałam że potrzebuję czasu i muszę się zastanowić). On niestety nie mógł dojechać a może nie do końca mu się chciało - a czy to teraz ważne;-)
Poszłam na imprezę sama, wcześniej od koleżanek słyszałam że będzie fajny facet którego nie znam (nazwijmy go Y) i kilka dziewczyn ostrzyło sobie na niego ząbki. Impreza była świetna, fajna zabawa - szaleliśmy na całego i w pewnym momencie Y wyciągnął mnie na zewnątrz budynku, tańczyliśmy w deszczu i w kałużach a cała reszta znajomych nuciła z okna deszczową piosenkę.
Impreza dobiegła końca, Y chciał numer telefonu, wykręciłam się jakoś - przecież byłam z X, następnego dnia miałam egzamin w innym mieście (gdzie mieszkał X) Przyjechałam na egzamin, spóźniłam się bo oczywiście zaspałam ale zdałam
Spotkałam się po egzaminie z X, spędziliśmy razem sobotę i niedzielę lecz ja byłam nieobecna, zmęczona, zamyślona, rozkojarzona...
Wróciłam w niedzielę wieczorem. W poniedziałek poszłam do pracy - z samego rana zadzwonił Y (moja koleżanka dała mu numer tel do pracy ) Poprosił o spotkanie - po usilnych namowach zgodziłam się spotkać z nim następnego dnia.
Spotkaliśmy się, rozmawialiśmy i rozmawialiśmy - powiedziałam mu że nie chcę się z nim spotykać bo nie jestem sama - mam kogoś od 4 lat na co on że nie podejrzewał że jestem sama i że będzie walczył o mnie i czekał jak długo trzeba
No to się narobiło pomyślałam - fajny facet, przystojny - zaczęło się robić groźnie. Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy - trwało to chyba 2 tygodnie - totalnie mnie zauroczył - nie byłam w stanie myśleć o X
Po tych 2 tygodniach postanowiłam że nie mogę tak dłużej - muszę porozmawiać z X i zakończyć ten związek- tak podpowiadało mi serce
Pojechałam, porozmawiałam - nie uwierzył że znam Y tylko 2 tygodnie. Wróciłam do siebie szczęśliwa. Powiedziałam Y że rozmawiałam z X i rozstaliśmy się - był bardzo szczęśliwy.
Miesiąc później pojechaliśmy nad morze - nasz pierwszy wspólny wyjazd - i właśnie tam Y oświadczył mi się
Ślub wzięliśmy po 10 miesiącach znajomości a teraz, po 10 latach małżeństwa czekamy na nasze pierwsze maleństwo;-)
I taka to moja historia ...
paulinka109
Fanka BB :)
Jejciu ale milutko się tutaj zrobiło Cieszę się, ze ten wątek się rozkręca ))
Tofiś - widać Twój Y bardzo był zdeterminowany skoro tak szybciutko Ci się oświadczył I bardzo zakochany Jak widać dzisiaj to był dobry wybór!!
Kasia_B - i mamy w końcu jakiś romansik w pracy )) bardzo się cieszę że z takim pozytywnym finałem
Violett - tak tak... Ja też lepszych zaręczyn nie mogłabym sobie wymarzyć )))
Tofiś - widać Twój Y bardzo był zdeterminowany skoro tak szybciutko Ci się oświadczył I bardzo zakochany Jak widać dzisiaj to był dobry wybór!!
Kasia_B - i mamy w końcu jakiś romansik w pracy )) bardzo się cieszę że z takim pozytywnym finałem
Violett - tak tak... Ja też lepszych zaręczyn nie mogłabym sobie wymarzyć )))
Tofiś - super historia :-)
U mnie fakt, romansik w pracy :-), ale wszyscy się dowiedzieli jak P. już jechał do Londynu i już de facto razem nie pracowaliśmy, po powrocie już nie mieliśmy razem projektów a na dziecko zdecydowaliśmy się jak już zmienił pracę :-)
ale tak sobie myślę, że takich związków "pracowych" musi być więcej tylko się nie ujawniają :-), w końcu chyba ze 20% związków rodzi się w pracy jak nie więcej ...
U mnie fakt, romansik w pracy :-), ale wszyscy się dowiedzieli jak P. już jechał do Londynu i już de facto razem nie pracowaliśmy, po powrocie już nie mieliśmy razem projektów a na dziecko zdecydowaliśmy się jak już zmienił pracę :-)
ale tak sobie myślę, że takich związków "pracowych" musi być więcej tylko się nie ujawniają :-), w końcu chyba ze 20% związków rodzi się w pracy jak nie więcej ...
Meryan
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 22 Marzec 2010
- Postów
- 664
ale tak sobie myślę, że takich związków "pracowych" musi być więcej tylko się nie ujawniają ..
oj taaaaak...
mój M. był moim szefem,a że pracujemy w dużej korporacji i zważywszy na to,że między nami mi jest duża różnica wieku, to trzeba to było przez bardzo długi okres ukrywać, na szczęście tylko do momentu ślubu, potem i tak przeszłam do innej struktury, więc ploty się uspokoiły
Moja historia jest dłuuuga i trochę skomplikowana, ponieważ oboje z P. jesteśmy po tzw. przejściach.
Oboje nie mamy pojęcia kiedy się poznaliśmy, chyba jakieś 9-10 lat temu. Był chłopakiem mojej koleżanki ze studiów. Ja w tym czasie również byłam w związku.
Na ostatnim roku studiów P. z koleżnką wzięli ślub, oczywiście ja razem z narzeczonym byliśmy na ich weselu i świetnie się bawiliśmy :-) Rok później my wzięliśmy ślub i oni również bawili się na naszym weselu do białego rana :-)
Później spotykaliśmy się od czasu do czasu we czwórkę. Moje małżeństwo szybko się rozpadło ale z nim i jego żoną nadal byłam w kontakcie. W zasadzie to bardziej z jego żoną jak z nim. Zazdrościłam koleżance, że ma takiego męża, widziałam jak ją traktuje, jak o nią dba, jak o niej mówi, itp. Dla mnie to był idealny facet na męża i ojca i cieszyłam się ich szczęściem, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedykolwiek moglibyśmy być razem. Mąż koleżanki to dla mnie świętość i nigdy nie spojrzałam na niego jak na potencjalnego partnera. Po jakimś zaczęłam nowy związek i kontakt nam się urwał na kilka miesięcy i niespodziewanie w styczniu ubiegłego roku P. odezwał się do mnie na gg. Rozmawialiśmy średnio raz w tygodniu, opowiedzial mi, że jego małżeństwo się rozpada, ja go pocieszałam, że to na pewno tylko kryzys i namawiałam do walki o rodzinę. Jednak w lipcu wszystko się rozpadło i wyprowadził się od żony. Dalej rozmawialiśmy tylko na gg, ja nadal byłam w związku, toksycznym z resztą. W końcu w listopadzie rozstałam sie i P. wyciągnął mnie na kawę. Poszłam jak na spotkanie ze starym kumplem. Gadaliśmy do zamknięcia knajpy, odwiózł mnie do domu, po godzinie dostałam smsa, że dawno tak miło nie spędzil wieczoru i może kiedyś to powtórzymy. I powtórzyliśmy, zaczęły się nocne zimowe spacery Nowym Światem. Ja nadal uważałam, że to tylko po koleżeńsku, nawet jak zaczął mi rozgrzewać zmarznięte ręce i mnie przytulił :-) I pewnie, gdyby któregoś razu nie postawił mnie przed sobą i nie pocałował w usta nadal nie wiedziałabym, że to coś więcej, no bo przecież jak facet, którego od lat uważam za ideał mógłby chcieć ze mną być
Po roku postanowiliśmy razem zamieszkać, a w ostatni dzień starego roku zaręczyliśmy się.
Z koleżanką nie mam kontaktu, nie wiem czy o nas wie, po tym co mu zrobiła, nie chcę jej znać. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że kobieta może być tak podła. Przez ostatni rok przeżyliśmy przez nią tyle nerwów, że chyba już nic ani nikt nie jest w stanie dokopać nam bardziej.
Oboje nie mamy pojęcia kiedy się poznaliśmy, chyba jakieś 9-10 lat temu. Był chłopakiem mojej koleżanki ze studiów. Ja w tym czasie również byłam w związku.
Na ostatnim roku studiów P. z koleżnką wzięli ślub, oczywiście ja razem z narzeczonym byliśmy na ich weselu i świetnie się bawiliśmy :-) Rok później my wzięliśmy ślub i oni również bawili się na naszym weselu do białego rana :-)
Później spotykaliśmy się od czasu do czasu we czwórkę. Moje małżeństwo szybko się rozpadło ale z nim i jego żoną nadal byłam w kontakcie. W zasadzie to bardziej z jego żoną jak z nim. Zazdrościłam koleżance, że ma takiego męża, widziałam jak ją traktuje, jak o nią dba, jak o niej mówi, itp. Dla mnie to był idealny facet na męża i ojca i cieszyłam się ich szczęściem, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedykolwiek moglibyśmy być razem. Mąż koleżanki to dla mnie świętość i nigdy nie spojrzałam na niego jak na potencjalnego partnera. Po jakimś zaczęłam nowy związek i kontakt nam się urwał na kilka miesięcy i niespodziewanie w styczniu ubiegłego roku P. odezwał się do mnie na gg. Rozmawialiśmy średnio raz w tygodniu, opowiedzial mi, że jego małżeństwo się rozpada, ja go pocieszałam, że to na pewno tylko kryzys i namawiałam do walki o rodzinę. Jednak w lipcu wszystko się rozpadło i wyprowadził się od żony. Dalej rozmawialiśmy tylko na gg, ja nadal byłam w związku, toksycznym z resztą. W końcu w listopadzie rozstałam sie i P. wyciągnął mnie na kawę. Poszłam jak na spotkanie ze starym kumplem. Gadaliśmy do zamknięcia knajpy, odwiózł mnie do domu, po godzinie dostałam smsa, że dawno tak miło nie spędzil wieczoru i może kiedyś to powtórzymy. I powtórzyliśmy, zaczęły się nocne zimowe spacery Nowym Światem. Ja nadal uważałam, że to tylko po koleżeńsku, nawet jak zaczął mi rozgrzewać zmarznięte ręce i mnie przytulił :-) I pewnie, gdyby któregoś razu nie postawił mnie przed sobą i nie pocałował w usta nadal nie wiedziałabym, że to coś więcej, no bo przecież jak facet, którego od lat uważam za ideał mógłby chcieć ze mną być
Po roku postanowiliśmy razem zamieszkać, a w ostatni dzień starego roku zaręczyliśmy się.
Z koleżanką nie mam kontaktu, nie wiem czy o nas wie, po tym co mu zrobiła, nie chcę jej znać. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że kobieta może być tak podła. Przez ostatni rok przeżyliśmy przez nią tyle nerwów, że chyba już nic ani nikt nie jest w stanie dokopać nam bardziej.
paulinka109
Fanka BB :)
Inez79 - kurcze faktycznie historia jest niesamowita )) Jak dziwnie los człowiekiem moze pokierować... Cieszę się, że w końcu masz swój ideał :*
reklama
mama2010
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 19 Sierpień 2009
- Postów
- 1 103
Caly dzien dzis czytam wasze historie i kazad jest niesamowita, i najpiekniejsze jest to ze swoja druga polowke mozna spotkac w kazdych okolicznosciach, czy to w pracy, czy w szkole, czy podczas podrozy i zawsze jest to wyjatkowa historia dla kazdej z nas
Podziel się: