Witam ! Jestem nowa na forum i właśnie postanowiłam zacząć się udzielać , a od czego? Od początku… Czyli jak to się zaczęło…
Jestem pielęgniarką. Pracuje w szpitalu . Pewnego dnia na mój oddział trafił młody mężczyzna w dość poważnym stanie. Był chory na serce. Zakwalifikowano go do przeszczepu mimo, że nigdy wcześniej na nic się nie leczył. Dla niego samego było to bardzo trudne , bo przecież zawsze był zdrowy i mał w życiu tyle rzeczy do zrobienia. Mimo , że uważam iż nie powinno się łączyć życia zawodowego z prywatnym było w nim coś co mnie urzekało. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy.
Przenieśli go do innego szpitala . Odwiedzałam go. Rozmawialiśmy godzinami o wszytkim i o niczym… Po dwóch miesiącach jego stan poprawił się na tyle, że wypisano go do domu, by tam oczekiwał na przeszczep. Cztery dni spędziliśmy razem na takich, prawdziwych randkach, z dala od szpitalnego łóżka.
Piątego dnia spóźniłam się na zajęcia. Zadzwoniłam do niego czy nie ma ochoty się spotkać, bo mam trochę wolnego czasu. Umówiliśmy się w centrum miasta. Czekałam na niego na przystanku. Czekałam długo, bo były straszne korki. Było bardzo zimno. Dzwonił do mnie, ale już go widziałam, podjechał samochodem więc nie odbierałam. Wsiadałam do auta i ono nagle zgasło. Spojrzałam na niego, co się dzieje, a on nie oddychał… Jego serduszko stanęło (doszło do migotania komór). Komuś kazałam natychmiast zadzwonić po karetkę. Sama wyciągnęłam go z samochodu z za kierownicy i ułożyłam na ziemi. Zaczęłam wykonywać masarz serca i sztuczne oddychanie . Tak bardzo o niego walczyłam… Błagałam by mnie nie zostawiał….
Pogotowie ratunkowe zabrało go do szpitala. Pojechałam jego samochodem za karetką. Powiadomiłam jego rodziców o tym co się wydarzyło.
W końcu mnie wpuścili na OIOM. Za niego oddychała maszyna. Lekarz powiedział, że nie chce się obudzić. Chwyciłam go za rękę i zaczęłam do niego mówić . Otworzył oczy…
Spędziliśmy półtora miesiąca w szpitalu. Przeszliśmy milion badań i zabiegów, często ryzykownych. Byłam przy jego łóżku każdego dnia przez wiele godzin, bo tam było mi dobrze, bo tam się o niego nie bałam. Nie istniała praca czy szkoła… Liczył się tylko on i to by był zdrowy. Okazało się, że przeszedł zapalenie mięśnia sercowego, nie wyleczył grypy .
Dziś już jest zdrowy. Niema żadnego niedotlenienia mózgu po zatrzymaniu krążenia. Jest normalnym facetem… Od tamtego feralnego dnia jesteśmy razem. Wiemy , że na dobre i na złe. 5 czerwca bierzemy ślub. Jestem w 13 tygodniu ciąży.
Wiem, że będziemy razem dopóki śmierć nas nie rozłączy….
Oto taka moja historia.