reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze trójmiejskie porodówki

reklama
Grubo- Chuda właśnie dziś wyszliśmy z synkiem ze szpitala.
No więc tak...
Jeśli chodzi o szpital Wojewódzki to w sumie mam bardzo mieszane uczucia. Co piętro to co innego.

Najpierw byłam na patologii ciąży przez to że byłam po terminie.
Z dobrych rzeczy na tym oddziale to to, że super położne. Kobietki z którymi można rzeczowo pogadać, lub popleść głupoty z nudów.
Minusy...jak leżałam z tym szpitalu to wiadomo, chciałam już urodzić i być po wszystkim. A tu bardzo powoli szło im to wywoływanie porodu. Jak leżałam od piątku rana to dopiero w poniedziałek wywołali poród , a wcześniej wymęczyli mnie balonikami i innymi strasznymi zabiegami.

Potem porodówka.
Rano trafiłam na porodówkę o 5.40 z oksytocyną. Panie położne po prostu fatalne. (przynajmniej na tej zmianie). Zupełny brak zainteresowania, gdyby nie było lekarzy to chyba by nawet nie wykonały minimum obowiązków- :no:
Męczyłam się okropnie...i dopiero po dwóch i pól pompach z oksytocyną i przebiciu wód płodowych (po ok.9 godzinach) stwierdzono, że poród dalej nie ruszy. Rozwarcie na 3 palce i koniec...
A wcześniej przez 9 godz nie wiedziałam co z sobą zrobić z bólu...chodziłam, skakałam na piłce, siedziałam...dobrze że był ze mną mąż to pomógł mi bo bym chyba padła w koncie i nie wiem o której by mnie znaleźli tak często zaglądali.
Najstraszniejsze było to, że ja cierpię a tu nie dość że zero pomocy to jeszcze na korytarzu salwy śmiechu pań położnych opowiadających sobie jakieś ploty przy kawusi.

Potem cesarka.
Cesarka poszła bardzo sprawnie, lekarze na medal. Szczególnie miło pamiętam panią anestezjolog (niestety nie znam nazwiska). Młoda kobietka, ale po prostu stworzona do tej pracy. Znieczulenie zewnątrz oponowe dają, cała cesarka trwała z pól godzinki (w tym 15 min szycie).
Tak samo pan doktor który robił mi cesarkę i szył(też niestety nie wiem jak się nazywa) młody lekarz, ale naprawdę fachowy.

Położnictwo.
Tutaj bardzo różne położne, ale w większości super kobitki. Część bardziej, a część mniej życzliwa, ale to standard.
Źle wspominam panie które uruchamiały mnie po cesarce...po prostu jakiś koszmar. Byłam zmęczona po nieudanym naturalnym porodzie i 12 godzinach leżenia po cesarce w pól śnie pół jawie ,a obchodziły się ze mną jak z kawałkiem mięsa. Wszystko mnie bolało, a one mną szarpały, krzyczały itp. No ale może to musi tak wyglądać żeby zmusić do wstania. Potem były też na innym dyżurze to już zachowywały się inaczej. W każdym razie jak rozmawiałam z koleżankami po cesarkach to uruchamianie uważają za najbardziej nie ludzką część całego porodu.
Po 12 godzinach dają dziecko już na stałe do pokoju.

Bardzo na plus są w tym szpitalu ginekolodzy i ordynator. Są bardzo fachowi i naprawdę zajmują się pacjentem. Pan ordynator Zygmuntowicz to po prostu złoty człowiek. Zachodzi do pacjentów nie tylko na obchodzie, ale ogólnie się interesuję człowiekiem. Ważne jest dla niego by przyszłe i młode mamy były zadowolone i szczęśliwe. Każdej pacjentce poświęca dużo czasu i uwagi, można z nim o wszystkim pogadać, nawet się wyżalić.

Podsumowując najgorzej wypadła porodówka...ale to może kwestia na jaką położna trafisz. Znam dwie które tam pracują i są bardzo dobre.
 
ja znow na porodowce na klinicznej milo wspominam Panie polozne. co prawda za 20tym razem wbily mi sie dopiero z wenflonem ale byly bardzo mile i uczynne.
nie rodzilam naturalnie ale porodowka super wygladala...i panie tez;)
 
kolejny dowód na to, że kazdy odbiera każdego inaczej:tak:
bo dla mnie dr.Zygmuntowicz.jest powierzchownie miły i tak samo powierchownie zainteresowany pacjentką!piszę to z własnego doswiadczenia i zasłyszanych opinii... Miałam okazje być jego pacjentką w 1 ciaży, i spotkać się z nim ponownie 2 razy. Niestety, przez jego brak zainteresowania, musiałam niepotrzebnie cierpieć przez 4 tyg, przed terminem, a potem miałam usuwanego ropnia, bez zniieczulenia- a Pan doktor, stwiedził, ze to typowe bóle kręgosłupa w ciąży,nie obejrzał mnie (a byłam u niego na wizycie,prywatnie)-a był to podskórny ropień okołoodbytniczy,na który miałam brać Olfen-silny lek przeciwbólowy!!:szok:
Co do porodówki, to rzeczywiście położne nie zaglądają często, byłam z mężem, wiec czestę zaglądanie połoznej byłoby dla mnie zbyteczne. Na moje 3 porody, trafiłam za 1 razem, na masakryczną zminę, a tak to miłe były Panie które przyjmowały móje porody. Szczególnie lekarze... młoda Pani doktor i młody Pan doktor:tak: ale już Dr.Doering pozostawia wiele do życzenia....
 
Ja akurat na dr. Zygmuntowicza nie mogę nic złego powiedzieć, ale to kwestia tego, że mi naprawdę pomógł.
Rozumiem oczywiście, że można mieć z nim różne doświadczenia.

W moim przypadku widziałam jego szczere zainteresowanie. Byłam w końcu tydzień w szpitalu więc miałam z nim sporo do czynienia i za każdym razem jego pracę oceniam dobrze. No ale tak jak mówię kwestia indywidualna.
Jeśli chodzi np. o leki przeciwbólowe to kontrolował czy po tej cesarce dostajemy je tak jak należy, koleżance zwiększył dawkę na jej prośbę, więc było ok.

Z resztą z tego co słyszałam to w Wojewódzkim cesarki zostawiają już jako ostatnia ostateczność. Mi też wcześniej mówili, że jeśli po dwóch kroplówkach oksytocyny nie urodzę, to następnego dnia będą kolejne dwie i wtedy dopiero jak się nie ruszy ewentualnie cesarka. Przy moim porodzie Dr. Zygmuntowicz zadecydował szybciej o cesarce , za co jestem wdzięczna.
 
niestety lekarz nie umial mi odpowiedziec co do znieczulenia. wiemy tylkot yle,ze nie ma na klinicznej porodow rodzinnych-przez grype no i nie wpuszczają odwiedzajacych. wiec samotnie bedzie neistety.
 
Ja rodziłam na Zaspie 14.11.09 i jestem bardzo zadowolona, z SOR i położnej która odbierała mój poród :happy: (jej to się nalezy jakis medal p. Ewa i krotkich blond wlosach) rodzilam z mezem i pierwsze pytanie było do meza czy chce kawe :shocked2:, tym mnie zszokowala, maz popijal w locie miedzy skurczmi i sie przynajmniej obudził. skurcze bolesne zaczely mi sie w domu o 22.30, o 24.30 bylismy na SOR i o 4.17 urodziłam :happy:. Pytali czy chciałabym: znieczulenie, prysznic, piłkę, przyzady do maszazu plecow, pytali o zgode na naciecie krocza bo maly urodzil sie z tzw. szelkami z pępowiny, czy chce zostac zcewnikowana. Oczywiście z wszystkich propozycji skorzystałam. I naprawde bardzo, bardzo miło wspominam swoj poród i mogę jeszcze raz!!!!!
 
Jeśli chodzi o odwiedziny to teraz także w Wojewódzkim nie ma odwiedzin ani porodów rodzinnych.
Jest to też spowodowane grypą AH1N1. Z tym, że w Wojewódzkim jest naprawdę poważna sytuacja, bo leży tam dziewczyna z tą grypą (w ciąży bliźniaczej w dodatku).:no:
 
tak tak, czytalam o tym. dobrze,ze nie wpuszczają obcych-bo to rpzeciez dla nas niebiezpieczne. niby lezka sie kreci,ze nas ktos nie moze odwiedzic-i czas sie wlecze,ale to chodzi tylko i wylacznie o bezpieczenstwo. przeciez po paru dniach wychodzi sie do domku;) chyba ja pewnie ze 3-4 tygodnie tam spedze-a feeee niecierpie szpitala-a szczegolnie opowiesci na patologii-takie tam przypadki leżą,ze glowa mala.

pozdrawiam
 
reklama
Ja leżałam na patologii trzy dni i w sumie całkiem miło wspominam.
Np. dużo milsze położne niż na porodówce i chyba milsze od tych na położnictwie.
Jeśli chodzi o współtowarzyszki z pokoju to zależy jak się trafi...

Fakt, że jest to dość mały oddział i wszystkie wieści szybko się rozchodzą...
Od razu wiadomo kto przyjechał, co mu jest itp.
Mnie np. rozbawiło bo leżałam z dość fajną dziewczyną na sali i jak mnie zabierali na wywoływanie, to obiecałam jej, że po porodzie zejdę i opowiem co i jak.
Że miałam cesarkę, to trochę zeszło zanim doszłam do siebie i zeszłam dopiero trzeciego dnia po porodzie.
Ona była jeszcze, bo musiała biedna leżeć do końca ciąży bo wyciekały jej wody ( a była w 32 tygodniu).
No i jak zeszłam to okazało się, że już dawno wszystko wiedziała, łącznie z tym o której zabrali mnie na cesarkę, dlaczego i jakiego fajnego mam synka:-D:-D:-D.

Co nie zmienia faktu, że leżenie w szpitalu ogólnie do fajnych nie należy...
 
Do góry