reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

O porodach...

Dzięki Dziewczyny za opisy, Harsh, Ruda - Wasze opisy są takie, w sumie, budujące :-)

Moja mama jechała na porodówkę ... stopem, o 5 rano.. (mieszkała wtedy sama i nie miała telefonu), jak dojechała do szpitala, to się okazało, że jeszcze trochę za wcześnie, więc chciała wracać do domu, pielęgniarka ją spytała - czym? a mama na to: no coś tam złapię! :-) oczywiście postukali się po głowie i nie wypuścili jej już ze szpitala. Urodziła 9 godzin później w asyście kilkunastu studentów medycyny gapiących się na jej krocze :-) :-) :-)
 
reklama
A wiec to bylko tak:
11 lipca o godzinie 4ej z rańca obudziłam się nagle i w pierwszej chwili nie wiedziałam co sie dzieje. W drugiej natomiast już tak. Coś dziwnie znajomego poczułam w dole brzucha - skurczyk!!!!!, idealnie taki jak przed okresem. Oho!-pomyslałam sobie z jakims dziwnym podnieceniem. Leżałam i czekałam na nastepny, ale nie nadchodził Przysnęłam sobie jeszcze więc.
Tego dnia mieli nas odwiedzić znajomi. A jakiś miesiąc wcześniej śniło mi się, że właśnie oni u nas byli i pojechałam rodzić. No i to był sen proroczy najwidoczniej.
Znajomi przyjechali, ja miałam nadal jakieś skurczyki, ale bardzo nieregularne. Pomyslałam wiec, ze to skurcze przepowiadające. Bylismy we czwórkę na 4godzinnym spacerze polami i łąkami. Upiekliśmy pizze, objedliśmy się nią strasznie. Obejrzeliśmy film, poszliśmy po lody - osobiscie zjadłam pół litra. A skurczyki były nadal, ale prawie ich w tym ferworze nie czułam. Opowiedziałam tylko znajomym o moim snie i naśmiewali sięze mnie :nie jedz tyle, bo urodzisz itp.

I tak sobie minął cały dzień. Gdy już znajomi zostali położeni do spania, poszłam do łazienki w celu zażycia kąpieli i co? Musiałam się umywalki przytrzymać!!! Ale pod prysznicem przeszło. Po jakiejś godzinie od kąpieli dopiero zaczeły się skurcze co 5 mniut. Byliśmy juz spakowani, wiec jeszce jakas godzine zostalismy sobie spokojnie w domu. Mąż zapalił kominek zapachowy - to akurat zapamiętał za szkoły rodzenia A ja sobie oddychałam. Cwiczyłam oddychanie kazdego dnia i to cwiczenie przyniosło efekty.
Do szpitala poszłam pieszo (4 minuty marszu od mojego bloku). Na izbi eprzyjęć było niemiło, skurcze mi minęły ze stresu. Najbardziej bałam się nie bólu, ale szpitala i tego, ze nie bede miala wplywu na to, co sie bedzie ze mna działo. A tu miła niespodzianka - zaprowadzono nas na porodówkę, połozna zaspana ale bardzo miła, mówiła do mnie :kochanie, skarbie itd. Dała oczywiście koszulinę, ze pozal sięBoże i sprawdziła rozwarcie, a tam - 8 cm!!! Mało nie odleciałam z radościPoleżałam 30minut pod ktg i do sali porodów rodzinnych. Sala -nic specjalnego, bo to stary szpital, ale połozna przyniosła muzykę relaksacyjną, zapaliła kominek zapachowy, i cierpliwie czekała az skonczy sie skurcz, gdy o cos pytała albo tłumaczyła coś. W czasi eskurczów oddychałam zawzięcie i bardzo mi to pomagało.
Trafilismy do szpitala ok2:30 w nocy, skurcze parte zaczęły sie o 5:00. No i znów miła niespodzianka- mąż opowiedział położnej o moich porodowych marzeniach i przynieśłi do sali porodów worek sako. I parłam nie na łóżku tylko półsiedząc na workuTylko skurcze parte miałam dziwne- jeden porzadny i dwa słabiutkie, praktycznie bez uczucia parcia. Wiec trwało to i trwało, a położna klęczała naprzeciw mnie na materacu. W końcu o 7ej urodził sie mój Skarb. Do końca amyślałam, ze to chłopiec, a okazało sie, ze dziewczynka Nie byłam tez nacinana. Położono mi Zosię na brzuchu. Chciałam od razu ja nakarmic, ale była troszke sina i malutka wiec zabrali ja do mycia itd, zeby jak najszybciej polozyc na tym materacyku podgrzewanym.Po urodzeniu łożyska i zdjęciu zakrwawionych skarpetek wstałam i poszłam pod prysznic, dostałam czystą koszulinę i zanim zdążyłam wejść do łóżka, mąz przyniósł mi malutka do pierwszego karmienia.
Wspominam poród bardzo dobrze i każdemu takiego życzę.
Koniec i bomba, kto nie czytał ten trąba Zartuję, oczywiście! Buziak
 
No dmuchawiec, twoją opowieść powinny czytać wszystkie regularnie co któryś dzień :)) To lepsze niż muzyka relaksacyjna i kominki razem wzięte :)) I nie gadać o rozczarowaniach!!!! Choć przez chwilę wierzyć, że tak się da!!!

PS. Swoją drogą to ja na przykład też nie boję się samego porodu tylko właśnie szpitala i ludzi tam pracujących. Mam niemiłe doświadczenia z tego typu instytucji.... :((
 
Trzebiska- ja wizją porodu bylam przerażona, zwłaszcza, gdy słuchałam opowiesci bardziej doświadczonych kobitek:sorry2:

Myslelismy z poczatku tylko i wyłacznie o porodzie w prywatnej klinice. Troche nam entuzjazm opadł, gdy okazało sie, ze w przypadku powaznych komplikacji nie maja odpowiedniego sprzetu i wioza do szpitala:sorry2:

Poza tym cały czas w trakcie rodzenia czekałam na ból nie do zniesienia, a nic takiego nie nastapiło;-)

Takze- drogie kobietki- nie słuchac opowiesci rodem z horroru, tylko nastawiac sie pozytywnie i uczyc oddychania przeponowego:tak:
 
Hej! Dziewczyny nie bójcie się porodu! Nastawienie jest bardzo ważne - tak nawet mówił mój gin i miał rację. Mimo, że całą ciążę straszono mnie wizją wielogodzinnej męczarni to kompletnie nie przyjmowałam tego do siebie. Na zajęciach w szkole rodzenia położne opowiadały nam jak dużym stresem jest poród dla dziecka, o ile większym niż dla matki. Dlatego moim celem było pomóc dziecku szybko i lekko przyjść na świat i udało się, poród nie kojarzy mi się z bólem wcale a wcale. Pewnie dlatego, że szybko dostałam zzo i czułam, że rodze, ale nie czułam bólu. Życzę Wam zatem lekkich porodów i samych dobrych wspomnień z TEGO dnia:-)
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
wczoraj pani na tym spotkaniu pokazywała i my cwiczyłysmy,to ma byc tak ze unosi sie brzuch a nie klatka piersiowa,wdech nosem a wydech dłuzszy i ustami:)
 
reklama
Bez sensu, Buziaku, bo zobacz... Zadna z nas nie przechodzi ciazy tak samo, zadna z nas tak naprawde nie jest taka sama.

Dlaczego nastawiasz sie zle? Dlaczego podkrecasz strach w sobie?
To tak, jak ja mam sie ukluc, zeby sprawdzic poziom cukru. Nie lubie tego, ale im wiecej o tym mysle i im dluzej czekam z igla obok palca, tym wiekszy bol mi sie wydaje... A po wszystkim? Nic, lekkie szczypniecie...

Nastawienie ma baaaaardzo duzo do gadania :-) Nie warto sluchac wielu osob straszacych....no bo co... oczywiscie, ze boli... Ale po pierwsze: porody teraz wygladaja inaczej niz naszych mam i Bab, po drugie kazda osoba ma inny poziom wytrzymalosci i odpornosci.. I tak jak niektorzy krzycza w nieboglosy...inni odczuwaja jedynie dyskomfort.

Tak jak pisalam.. Bole porodowe mozna w moim przypadku okreslic jako bardzo silne bole, podobne do tych podczas okresu... Ale przezylam...Dalam rade.. I nawet zdecydowalam sie rodzic jeszcze raz :)
 
Do góry