reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Od kiedy biszkopty?

A potem matki się dziwią dlaczego ich szkraby to niejadki i dlaczego im tak szybko się nudzą wszystkie potrawy .... no cóż jeśli od małego boicie się podawać im chrupków i biszkoptów nowych dań na obiada wolicie sluchać zaleceń lekarzy jakby byli alfą i omegą... natomiast danonków sumie już nie kupuje bo słyszalam że są szkodliwe...
 
reklama
Julce dajemy biszkopciki do deserków i do ręki. Nie ma ani jednego ząbka a dzięki temu że dostawała w 6 mcu takie rzeczy jak chrupki i biszkopty świetnie radzi sobie z zupkami gniecionymi, nie musze jej miksować. Podjada tez chlebek pszenny, czasem dostanie kęsa ode mnie zwykłego chleba. Nic jej nie jest więc mniemam że jej to nie szkodzi:-)
 
A potem matki się dziwią dlaczego ich szkraby to niejadki i dlaczego im tak szybko się nudzą wszystkie potrawy .... no cóż jeśli od małego boicie się podawać im chrupków i biszkoptów nowych dań na obiada wolicie sluchać zaleceń lekarzy jakby byli alfą i omegą... natomiast danonków sumie już nie kupuje bo słyszalam że są szkodliwe...

czy ja dobrze zrozumiałam??? NIEPODAWANIE biszkopcików sprawia że dziecko jest niejadkiem???

no cóż...ja uważam że może być zupełnie odwrotnie :-( dziecko, które naje się biszkopcikami tuż przed obiadem nie zje go, a potem nie dotrwa do następnego posiłku... znów dostanie coś w łapkę i kółko się zamyka :-)

dlaczego dajemy dzieciom tak mało warzyw??? jak rozumiem podawanie biszkopcików ma na celu wprawianie małej paszczy do żucia bo wartości odżywcze biszkopcików są...niewielkie...jaja, cukier i biała mąka...
dlaczego nie mozna dać dziecku ugotowanej marchewki??? jak ktoś boi się że się dziecko zakrztusi to można tą marchew wsadzić do gryzaczka siateczkowego :-)

rozumiem że gotowy biszkopcik szybciej wychodzi z paczki ale czasem po tych biszkopcikach szybciej idzie się z dzieckiem do dentysty :-(

mój synek był prawie od urodzenia na diecie bezmlecznej, potem tez na diecie bezglutenowej - siłą rzeczy na biszkopciki nie miał szans, czekolady nie jadł i szczęśliwy żyje :-) choć prababcia twierdziła że niedając dziecku czekolady odbieram mu radość życia...

nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - do dentysty chodzimy na przeglądy i wszystko jest OK :-)
 
dlaczego dajemy dzieciom tak mało warzyw??? jak rozumiem podawanie biszkopcików ma na celu wprawianie małej paszczy do żucia bo wartości odżywcze biszkopcików są...niewielkie...jaja, cukier i biała mąka...
dlaczego nie mozna dać dziecku ugotowanej marchewki??? jak ktoś boi się że się dziecko zakrztusi to można tą marchew wsadzić do gryzaczka siateczkowego :-)
Rozumiem że jak masz ochotę na deser to tez wybierasz gotowaną marchewkę zamiast wafelka :) Warzywa dzieci jedzą na obiad a pytanie w poscie jest nie o ocenę moralną podawania biszkopta tylko o dogodny wiek podania. Chyba jutro się przejdę po biszkopty bo mój synek niejadek a ania007 może ma rację :)) Nudno ma:)
 
czytaj ze zrozumieniem.... odnosiłam się do konkretnej wypowiedzi.... na temat "wpływ podawania biszkoptów na apetyt u dziecka"

jeśli chodzi o mnie to możesz podać swojemu dziecku i biszkopty, i parówkę, i danonkii cokolwiek sobie wymyślisz bo to nie ja będę ponosiła ewentualne konsekwencje

pozdawiam

PS... coś jeszcze...

to że my mamy takie a nie inne nawyki zywieniowe to zasługa naszych rodziców. teraz my jesteśmy rodzicami i mamy wpływ na to jakie nawyki przekażemy naszym dzieciom...

mając dziecko na diecie, sama będąc teraz na diecie (alergia u córki, którą karmię piersią) przekonałam się że smak to kwestia względna - do wszystkiego można się przyzwyczaić nawet jeśli pierwsza próba wywołuje bardzo nieprzyjemne doznania :-)
dziecko to czysta karta - przyjmuje smaki takimi jakie są - bez dosładzania czy solenia... zdażają się wyjątki ale od naszego uporu zależy czy dziecko zaakceptuje nowy smak czy nie....czy będzie się odżywiało zdrowo czy nie... i jakie nawyki przekaże...naszym wnukom :-)

PS. 2. ja wybieram marchewkę surową bo leniwa z natury jestem i mi sie gotować nie chce :-)
 
Ostatnia edycja:
A ja wychodze z założenie że nie wymagam od swojego dziecka tego czego nie jestem w stanie wymóc od siebie. i nie żyję w irracjonalnym stanie pozwalającym mi wierzyc że moje dziecko nigdy nie dowie się co to cukierek czips cola i telewizja. (Świetnie wiem co to dieta bo od dawna jestem na diecie cukrzycowej i Twoja alergenna to pewnie pikuś przy tym. I po mimo tej diety wiem że czasem nawet po roku przejmuje człowieka chęć zjedzenia np słodkiego arbuza bo słodki smak jest z natury i od wieków smakiem ulubionym. A gotowana marchewka to prawie sam cukier:)) Dziecko nie jest czystą kartą ma za sobą wiele pokoleń, które przystosowały go do życia i tu cytat :
Zdrowy organizm w naturalny sposób łaknie, w zrównoważonej formie, wszystkich smaków podstawowych. Jednak człowiek (i nie tylko), naturalny smak słodki upodobał sobie szczególnie. Harmonizuje on ciało i umysł, wzmacnia i odpręża nasz organizm, zwalnia wszelkie przemiany równoważąc pracę organizmu, wspiera zdolność skupiania i uwagi. Dlatego tak chętnie już w tradycyjnych społeczeństwach sięgano po posiłkach po desery ze słodkich prażonych fasolek i zbóż, po nasiona, orzechy i świeże, dojrzałe owoce.
 
wiesz... prawda leży pośrodku... chodzi o zachowanie zdowego rozsądku i umiaru...
jeśli sądzisz że mój starszak nie wie co to słodycze to się mylisz ;-) chodzi o to żeby nie bombardować cukrem dziecka, któremu dopiero rozszerza się dietę...
chodziło mi nie tyle o to żeby dzieciom nigdy w życiu nie dawać biszkoptów, a o to żeby ten moment nieco odwlec a marchewkę dałam za przykład - bo jeśli, jak juz pisałam, chodzi nam o to żeby dziecko nauczyło się przeżuwać to lepsze będzie warzywo niż słodycz (moim zdaniem ;-) )

co do diety to każda jest nieprzyjemna :-( i tu też kłaniają się nawyki... moj synek był na diecie bezmlecznej od 8 mż i on nie znał smaku zwykłego mleka czy jogurtu - na pewno było mu łatwiej obyć się bez tego niż osobie która te smaki poznala i polubiła...

diete cukrzycową znam bo mój tata na cukrzycę i muszę Cię pocieszyć ze ta dieta to pikuś przy diecie bezglutenowej :-( bo gluten siedzi niemal we wszystkim - nawet w tak "egzotycznej" rzeczy jak...ocet:szok::szok::szok: który w żadnen sposób nie kojarzy się z ziarenkami w których gluten siedzi :baffled:
 
Dlatego tak chętnie już w tradycyjnych społeczeństwach sięgano po posiłkach po desery ze słodkich prażonych fasolek i zbóż, po nasiona, orzechy i świeże, dojrzałe owoce.
Święta racja.
Więc po co biszkopty, skoro cukier można dostarczyć w postaci naturalnej i łatwej do przyswojenia ;-)

Można zaspokoić potrzeby dziecka na cukier na mnóstwo sposobów.
Takiemu maluszkowi na deser wolę podać owoce bo mają więcej wartości odżywczych. A taki mały organizm, który rozwija się w zawrotnym tempie potrzebuje się odżywiać a nie zapychać.


Wracając do biszkoptów i pytania zasadniczego od kiedy?
Wiadomo zawierają gluten, więc po przeprowadzonej prawidłowo ekspozycji na gluten, albo po 10 miesiącu życia.
Biszkopty to nie chrupki kukurydziane, które od kleiku nie różnią się praktycznie składem, a który można bezpiecznie maluchowi podać.

Dbamy o skórę naszych maluszków, bo jest cienka i delikatna. Wybieramy najlepsze kosmetyki, nacieramy, masujemy, myjemy, oglądamy czy nie ma wyprysków...
A dlaczego by nie zadbać o jego układ pokarmowy? Też jest delikatny, dopiero się rozwija, uczy się przyswajać i trawić nowe pokarmy - po co mu od razu walić z grubej rury???:sorry2::sorry2:
 
Bo mnie się wydaje że autorce postu nie chodziło o to kiedy można zacząć paść dziecko słodyczami tylko o biszkopty ponieważ one się łatwo rozpadają i mogą je jeść i uczyć samodzielnośći już małe brzdące.I nikt chyba nie myśli o podawaniu dziecku paczki dziennie. owoce są za twarde i nie ma ich teraz. Chyba że mamy na myśli banany co rosną w ciężarówkach :)

Myślę że dogadałyśmy się z Rubi czyli reasumując: wszystko jest dla ludzi i w odpowiednim czasie i w odpowiedniej ilości nie szkodzi a do nas rodziców należy zadbać o to żeby dziecko znając produkt potrafiło wybrać ten lepszy.:) Pokażmy im cały świat i patrzmy jak dzięki nam mądrze decydują.

tak na marginesie mój mały jeszcze nie jadł biszkoptów a po zjedzeniu chrupka kukurydzianego nie zjadł dwóch następnych posiłków:)) taki był biedak przejedzony.Więc pewnie dam mu jednego w ramach eksperymentu potem nie będzie jadł nic do wieczora i na tym koniec bo wolę żeby zjadł choć trochę mleka. Taki urok niejadków.:)

a i co do najbardziej traumatycznych diet to mojej koleżance urodziło się ostatnio dziecko z fenyloketonurią i to już jest kaplica:)
 
reklama
Dogadałyśmy się ;-) mnie najbardziej zdziwiła teza że jak nie podam biszkopta to będe miała niejadka ;-)

no i polecam takie gryzaki na żywność - Wymieny wkład siateczkowy gryzak pokarmu NUBY 3sz (1007446628) - Aukcje internetowe Allegro tu akurat są same siateczki ale jest obrazek z całym gryzaczkiem :-)
wystarczy tam włożyć ugotowane warzywko, kawałek jabłka a nawet obiadek ze słoiczka (tego akurat nie próbowałam robić, ale logopeda nam tak poradziła...)

a z fenyloketonurią też da się żyć :-) syn koleżanki ma już 12 lat :-) no i dieta PKU jest do b/glutenowej podobna :-)
 
Do góry